ďťż
Wštki |
[Gra] Wampir
Silas - Pią 31.07.2009, 22:08:17 " />Miejsce akcji: obrzeża Pragi, peron kolejowy Czas: 15 październik 2008 r. godz. 20:00 Względna cisza została nagle przerwana. Pociąg przybył, dźwięk stukotu kół składów pasażerskich i towarowych wydawał się wszystkim ciągnąć bez końca, jak gdyby jego zawartość była nieproporcjonalna do wielkości. Gdy w końcu się zatrzymał, wszelkie drzwi otworzyły się z charakterystycznym dla siebie odgłosem. Sprawiło to, że stacja wyraźnie ożyła. Ławki z miejsca się zwolniły, szwędające się tu i tam dzieci pod okiem bacznie obserwujących ich poczynania opiekunów, zaczęły się ustawiać w pary, sygnalizując w ten sposób swą gotowość do podróży. Ktoś wydziera się przez komórkę, przez co stojący obok starszy pan nie może usłyszeć komunikatu. Nowa fala pasażerów wylała się z pociągu dając wszystkim wrażenie ciasnoty i skrępowania. Chaos na dworcu osiąga nieznane dotychczas rozmiary. Pośród całego tego zgiełku kryją się rzeczy, o których ludzie nie powinni wiedzieć. Prawdziwa rzeczywistość nie do końca pokrywa się z ich wyobrażeniami. Witajcie w Świecie Mroku... Scream Radek starannie stawiał kroki, idąc wzdłuż rzędu wagonów, który przed chwilą zatrzymał się na jego oczach. Peron nabrzmiały ludzkim tłumem, mimo dosyć późnej pory, zaczął mu w tym wyraźnie przeszkadzać. Co chwilę ktoś tarasował mu przejście bądź też nieumyślnie spychał go na bok, popędzany własnymi sprawami. Ostatnie dni nie były dla niego zbyt przyjemne. Zmuszony do ucieczki z ojczyzny zapomniał o swoich potrzebach, nie myślał o tym kompletnie, ale narastający w jego wnętrzu głód co raz głośniej dawał o sobie znać. Mimo wszystko, to ostatnia przesiadka jaka go czeka, w drodze do centrum, gdzie planuje rozpocząć nowe "życie". Jego nietypowy wygląd sprawia, że przyciąga wzrok gapiów. Głosy szepczą, przewiercając mu uszy od środka, a zapach krwi drażni jego nozdrza. Ma wrażenie, że za moment oszaleje i objawi całemu światu swoją dziką naturę. Przez krótką chwilę czas zastyga w miejscu, ale złudzenie szybko mija - ktoś ciągnie go za rękaw kurtki. To hojnie obdarzona przez naturę kobieta o włosach niemal tak czerwonych jak jej usta. Z jej strony pada pytanie: - Dobrze się pan czuje? Okropnie pan wygląda, może wezwać pogotowie? Co zaskakujące, dziewczyna zna język polski... Aderon Równo o 20:00 Aderon znajdował się już poza terenem stacji. Wychodząc na wąskie, praskie uliczki zauważył pobliską kawiarnię oraz tajemniczy zaułek, który wręcz zapraszał do siebie nieuważnych turystów, nadmiernie zafascynowanych urokami miasta. W jego ręku tkwiła karteczka niewielkich rozmiarów, z wypisaną nazwą kontaktu. To jednak nie mówiło mu zbyt wiele, a przynajmniej nie na tyle, by mógł samotnie znaleźć drogę do Fundacji. Co gorsza, nie chcąc narazić się na spotkanie z "miejscowymi" starał się unikać pytań, chyba że byłyby one konieczne. Bez wskazówek, dokładnych informacji, w nieznanym miejscu, zdany był na własny instynkt. Bez wątpienia fach jakim się trudnił przyzwyczaił go do zgoła odmiennych sytuacji. W pewnym momencie, po drugiej stronie ulicy, w zakrytej cieniem alejce, usłyszał złowrogi chlupot mający swe źródło w kałuży drobnych rozmiarów. Dłoń mimowolnie zaciska mu się wokół świstka papieru, a on sam musi zdecydować, jaki będzie jego następny krok... Jaquan Godzina przekomarzania się z kasjerem zaczęła robić swoje. Daniel powoli miał już dość obcokrajowców, a uwzględniając w to nieznajomość języka, jego szanse na kupno biletu malały z każdą chwilą. Co prawda wyłapywał pojedyncze słówka i próbował je skojarzyć ze znanym przez siebie polskim, ale rezultat w najlepszym wypadku możnaby określić jako marny. Pośród wypowiadanych przez Czecha zdań udaje mu się jedynie zrozumieć, że ten chyba nie za bardzo jest przychylny przyjmowaniu dolarów w ramach środka płatniczego. Niestety, na wymianę waluty jest już za późno, a pociąg niedługo odjedzie, pozostawiając za sobą nieprzyjemną perspektywę przemieszczania się o własnych nogach. Znudzony, starszy człowiek, widząc brak reakcji Daniela, zatapia swoje kościste palce w kasie, przeliczając dokładnie pochwycony plik banknotów. Wydaje się, że chwilowo znalazł sobie zajęcie, toteż na pewien czas całkowicie mu się oddaje. Orick Łukasz stał, z zamkniętymi oczami, oparty o fasadę budynku. Całkowicie oddał się rozmyślaniu na temat sugerowanej mu wysokiej reprezentatywności nowego przybytku, nad którym to jego sieć hotelarska w najbliższym czasie miała objąć pieczę. W jego wizjach rysował się dekadencki obraz starego, architektonicznego piękna, połączonego z luksusami współczesnego świata. Przekonany o atrakcyjności Pragi, nie mógł odmówić, gdy tylko nadarzyła się okazja, aby tutaj zawitać. Posiadał już wszystko co potrzebne, poczynając od biletu na gustownej teczce, zawierającej niezbędne do podpisania dokumenty, kończąc. Z dalszych rozważań wytrącił go jednak obskurnie wyglądający mężczyzna, którego obecność w tym miejscu, wydawała się być wysoce prawidłowa. Zmusiło go to do zmiany miejsca postoju. W tym samym czasie ujrzał pociąg, obawiając się spóźnienia ruszył czym prędzej w jego stronę. Mniej więcej w połowie drogi Łukasz zatrzymał się na chwilę, aby przypatrzeć się sytuacji, jaka zastała go od ostatniego momentu, kiedy się tutaj pojawił. Zmiany były zauważalne, ale jego uwagę przykuł ten sam, niechlujnie ubrany facet, który zatrzymał się gdzieś nieopodal niego. Sprawiał wrażenie, jakby celowo go śledził... Orick - Pią 31.07.2009, 22:13:36 " />Niech to szlag myślał Rodak, idąc w zamyśleniu ciemnymi i mrocznymi uliczkami Pragi. Żaden zdrowy na umyśle obywatel miasta po zmroku nie chodziły sam w takie miejsca. Łukasz nie był do końca zdrowy na umyśle. No i był Wampirem. Z początku zupełnie nie zwracał uwagi na fakt, że ma ogon. Przed oczami skakały mu zawrotne sumy, jakie szybko powinien przynosić hotel. Jego doskonałe umiejscowienie i doskonałe wykończenie napawały Łukasza dumą - to wszak jego pomysł. Chociaż od dawna wycofał się już z aktywnej pracy w zarządzie, to jego zdanie nadal było w całej tej kompanii najważniejsze. Cieszył się respektem i zaufaniem. A zarazem nikt go nie znał. Jego mroczna tajemnica - całe szczęście - pozostawała tylko dla niego. 20 lat Maskarady, wmawiana współpracownikom, że w dzień oddaje się rozkoszom, nocą zaś zamienia się w demona pracy. Było nieco prawdy w tym, co im mówił. Ta część o demonie. Sprawdził jeszcze skrzynkę, po raz kolejny czytając wiadomość o tym, że samochód czeka na niego w hotelu. W HOTELU! Do jasnej cholery, nie mogli się pofatygować i wysłać jakiegoś młodego dupka, żeby przyjechał po niego? Czy o wszystkim muszę myśleć sam? prychnął i kopnął kamień, wsadzając ręce w kieszenie i idąc przed siebie, klnąc w duchu na idiotyzm swoich współpracowników. Koniec końców, to tylko bydło, śmiertelnicy, których trzyma w szachu dzięki swojej wampirzej prezencji i zdominowania ich. Umysły członków zarządu w wyobraźni Łukasza wyglądały teraz jak potłuczone, porcelanowe lalki, klejem, który trzymał je razem był właśnie ON. Jego rozmyślania przerwało nagłe pojawienie się intruza. Z początku liczył na to, że jego "ogon" zgubi się gdzieś, lecz wszystko wskazywało na to, że jest śledzony. Przystanął na chwilę, skupiając się w pełni i wytężając swoje zmysły (Nadwrażliwość), by po chwili kontynuować marsz, w stanie wyostrzenia każdego swego zmysłu. Na razie postanowił nie reagować, przyspieszył jedynie. Przecież peron nie może być daleko Przemknęło mu przez myśl, mimo to jego dłonie w kieszeniach odnalazły kluczyki od samochodu i nerwowo zacisnęły się na nich, by odreagować stres. Denerwuję się? Czym? Zaśmiał się w duchu Łukasz, nadal jednak w pełni wytężając swoje zmysły, wzmacniając je Nadwrażliwością. Aderon - Pią 31.07.2009, 22:32:59 " />Wysiadłem z pociągu i ruszyłem żwawym krokiem przed siebie, by opuścić zatłoczony dworzec. Do moich uszu dobiegało zdecydowanie zbyt wiele rozmów, których treść mnie absolutnie nie interesowała. Za życia nie miałem takich problemów, pomyślałem od niechcenia, jednocześnie czując ponurą satysfakcję ze swojego "stanu", którego jedną z zalet był wyostrzony do granic możliwości słuch. Oczywiście mogę użyć krwi, by słyszeć jeszcze dokładniej, ale ani odrobinę nie mam ochoty czynić tego w takim hałasie. Ruszyłem wgłąb miasta i już po chwili krążyłem wąskimi uliczkami miasta, wczytując się w wymiętoloną karteczkę z nazwą kontaktu. Cholera, co mi po nazwisku, jeśli pierwszy raz w życiu jestem w tym mieście? Nie chcę popaść w żadne tarapaty wypytując o tutejszego regenta. Zresztą... i tak nie znam żadnych Spokrewnionych z Pragi. Zastanawiałem się intensywnie, w mej głowie pojawiła się nawet obawa: gdzie zasnę, jeśli nie dotrę do fundacji przed świtem? Chlupnięcie kałuży z pobliskiej alejki spowodowało, że odruchowo ścisnąłem karteczkę z kontaktem. Nosferatu? Nie, niemożliwe. Szansa na to, że napotkany człowiek będzie wampirem jest niesamowicie niewielka. To miasto liczy sobie ponad milion sto tysięcy mieszkańców. Stwierdzam w końcu, że ta alejka może być dobrym miejscem do upolowania jakiegoś śmiertelnego. Piję mało, więc muszę pić często. Chowam karteczkę do wewnętrznej kieszeni płaszcza, obok portfela, i ruszam w kuszącą uliczkę. Staram się być tym, który pierwszy dostrzeże innych, nim ci zdadzą sobie sprawę z mojej obecności. Loki Lyesmyth - Sob 01.08.2009, 08:19:32 " />Patrze na piękną rudą dziewczyne. Jestem ścigany. jestem ściganym łowcą. Szanse że wytropiono mnie są minimalne, jednak są. MUSZE być... ostrożny. Dlaczego do cholery nie wziąłem moich okularów przeciwsłonecznych? jak mam teraz zobaczyć czy jest spokrewniona? Dobra do dzieła brachu. - Nie proszę panią, długa podróż mnie zwyczajnie wykończyła. <szczery uśmiech> Szukam gdzieś jakiejś mnie uczęszczanej uliczki, i ide za nią. za różkiem poczekam sobie czy jestem śledzony. Może pięknotka da się ugryśc. a może znajde innego frajera. jesli w piec minut nic nie przyjdzie, chowam moją torbe i idę na polowanie. głód jest nie do zniesienia! Jaquan - Sob 01.08.2009, 09:41:07 " />- Świetnie... Po prostu świetnie... Pośpiesz się człowieku z łaski swojej... - westchnąłem zrezygnowany w języku polskim. Coraz poważniej myślałem o jednym. wejściu do pociągu na krzywy ryj i przeczekaniu podróży ukryty w jakimś ciemnym kącie. Jednak póki się dało wolałem działać legalnie. - Słuchaj. Zatrzymaj resztę. Nie potrzebuję jej. Daj mi po prostu bilet. - mówię bardzo powoli w języku polskim mając nadzieję, że staruszek zrozumie. Jeśli tak to biorę bilet i czym prędzej idę na pociąg. A jeśli nie... Cóż czekam tak długo jak się da... Do MG: Mam nadzieję, że facet nie trzyma całych moich pieniędzy? Silas - Nie 02.08.2009, 17:28:13 " />Scream Rudowłosa kobieta pokiwała głową na znak zrozumienia. Na koniec puściła mu pożegnalne spojrzenie i udała się w swoją stronę. Znużony podróżą Radek na próżno próbował znaleźć odpowiednie miejsce, w którym z powodzeniem mógłby się zaczaić na niczego niespodziewającą się ofiarę. Nie było to możliwe, nie w tłumie ludzi. Ponadto zdawał sobie również sprawę z tego, że nie może opuścić peronu, gdyż będzie się to wiązało z utratą jedynego środka transportu. Na jego szczęście głód chwilowo ustąpił, ale wiedział, że musi się mieć na baczności. W tym samym momencie z pociągu wychodzi zawiadowca, a przez stację przetacza się znany wszystkim dźwięk. Do odjazdu zostało niewiele czasu. Aderon Wkraczając w uliczkę oczom Aderona ukazał się przebrzydły widok. Mieszanina kontenerów, kartonów i porozrzucanych wszędzie śmieci stanowiła wyraźny kontrast z pięknie zdobionymi kamienicami i całą resztą zabytkowego miasta. Z pewnością wrażenia estetyczne, wyniesione z takiego miejsca nie zadowoliłyby nikogo, ale nie to było teraz najważniejsze. Gdzieś w głębi alejki, pośród cieni i wszechobecnego mroku unosił się zapach śmierci. Śmierci młodego mężczyzny. Jego zwłoki, skąpane w kałuży krwi, leżały na brukowanej kostce nie dając żadnych wątpliwości co do swego stanu. Tuż nad nimi, w ciemności, unosiły się żółte ślepia, lśniące niczym drobniaki w świetle ulicznej latarni. Aderon zaczynał rozumieć, z czym ma do czynienia... Jaquan (staruszek nie miał w rękach Twoich pieniędzy, przeliczane banknoty pochodziły z kasy) Słysząc słowa Jones'a kasjer błyskawicznie zasunął okienko, wywieszając przedtem kartkę z wypisanymi godzinami pracy. Daniel nie mógł się oprzeć wrażeniu, że ten zrobił to celowo, chcąc pozbyć się niewygodnego klienta. Tak czy inaczej, jego sytuacja pozostawała niezmienna, a zerkając na zegarek zorientował się, ile czasu stracił na bezcelową - jak się okazało - dyskusję. Bez namysłu wybiegł z dworca, dając upust swemu zniecierpliwieniu. Pędząc i przepychając się pomiędzy ludźmi w pewnej chwili wbiegł na jakąś osobę, impetem przewracając ją na ziemię. Chwilę później ujrzał jak podnosi się odzwajemniając spojrzenie. Facet był wysoki na blisko dwa metry, a jego umięśniony tors opinała obcisła koszula. - Będziesz zbierał z ziemi zęby, chłoptasiu... Orick Wyostrzone zmysły zaczęły przynosić efekty. Do uszu Łukasza dochodziły nieco przytłumione głosy i szmery, pośród których dało się wyróżnić kłócące się ze sobą małżeństwo, jakąś starszą kobietę i mężczyznę rozmawiającego przez telefon. Okiem uważnego obserwatora Rodak zdołał także dostrzec nieznaczny ruch na dachu jednego z budynków. Nie udało mu się jednak ustalić kto był jego autorem. Również węch go nie zawiódł. Nie licząc zapachu rozkładu jakiegoś jedzenia wyczuł tanie, męskie perfumy. Wziąwszy pod uwagę fakt, że w pobliżu nie było żywej duszy, najprawdopodobniej mogły one należeć do osoby, która śledziła go od dobrych dziesięciu minut. Reakcja była natychmiastowa, Łukasz obrócił się, ale jego oczom ukazał się zaskakujący widok. Na ulicy nie bylo nikogo, poza nim samym. Jak to możliwe? Czyżby tak łatwo zgubił ogon? Te myśli zaprzątały mu głowę przez kilka sekund, ale nie dał się im opanować. Uznał, że lepiej będzie, jeśli szybko stąd zniknie. I tak też się stało - niedługo potem, już bez nerwowej atmosfery, pojawił się na stacji... Aderon - Nie 02.08.2009, 17:30:32 " />Nie tracimy czasu, co? - pomyślałem, po czym szybko zacząłem analizować sytuację. Mam do czynienia - najprawdopodobniej - z wampirem. Czy to Sabat? Jak bardzo jest zezwierzęcony przez swoją naturę? Hmm... prawdopodobnie jest starszy ode mnie, jeśli poluje w ten sposób, zabijając bez mrugnięcia okiem w takim miejscu. W każdym razie, jest teraz napity, więc nie powinien się na mnie rzucić. Skupiam się na moment, po czym zmuszam część swojej krwi do wzmocnienia zmysłów (Nadwrażliwość). Z tak wyczulonym wzrokiem, słuchem, powonieniem staram się być w stanie natychmiast zareagować w przypadku ataku. Skupiając się na ruchach stworzenia, odzywam się do niego: - Powinieneś bardziej uważać. Ktoś mógł zauważyć, co robisz. Jaquan - Nie 02.08.2009, 17:51:49 " />Mruknąłem pod nosem co facet może sobie zrobić ze swoimi zębami. Przezornie zrobiłem to po japońsku... Choć znając moje dotychczasowe szczęście pewnie akurat trafiłem na byłego członka Yakuzy... Nie chciało mi się go zabijać. Nie w takim tłumie... - Noż po prostu pięknie k***a - mruknąłem znowu po japońsku przy czym uśmiechałem się przyjaźnie. Może nie załapie. - Spokojnie... Może uda się to jakoś załagodzić? - pytam i jednocześnie spalam trochę krwi by osłabić wściekłość rozmówcy i wprowadzić go w dobry nastrój. (Dyscyplina Demencji poziom 1 Kontrola emocji) jeśli się to nie powiedzie i facet zaatakuje usiłuję uniknąć uderzenia i z całej siły kopię go pod kolano. Przy odrobinie szczęścia straci równowagę a wtedy poprawię uderzeniem z kolanka w buźkę. Potem biegnę jak szalony na pociąg. Tyle, ze bardziej uważam. A jeśli się uda w pośpiechu odchodzę... Loki Lyesmyth - Nie 02.08.2009, 18:58:07 " />pakuje się do pociągu i szukam przedziału z jedną osobą. może sie pozywie. jak nie znajde siedze samotnie i czekam do centrum Orick - Nie 02.08.2009, 19:26:36 " />W głowie Łukasza przez długi jeszcze czas gościła intrygująca myśl i znikający mężczyzna. Kim był? Gdzie się podział? Dlaczego go śledził? Stał przez chwilę w uliczce, patrząc w przestrzeń, jak gdyby spodziewając się, że w końcu dostrzeże tajemniczego prześladowcę. Wreszcie pokręcił głową i szybkim krokiem ruszył dalej. Był wyjątkowo niespokojny, a tysiące myśli zajmowało jego umysł. Może to szpiedzy Księcia Przemknęło mu przez myśl Pieprzona Camarilla od razu wysyła za mną jakiegoś przydupasa, żeby upewnić się, że się przedstawię tutejszej władzy. C h u j im w dupę, mam gdzieś zasady Camarilli, jak poczuję taką potrzebę, to się z Księciem przywitam Pomyślał dosyć gniewnie, poważnie poirytowany podejrzeniem, że to jeden ze Spokrewnionych rusza jego tropem. Na takich lub mniej agresywnych myślach skierowanych w stronę "tej fałszywej Camarilli" minęła mu droga na stację. Gdy wreszcie tam się dostał, starał się zwracać jak najmniej uwagi. Nie wiedząc, z którego peronu odjeżdża interesujący go pociąg, postanowił skorzystać z dobrodziejstwa tablicy informacyjnej, uważnie też nasłuchując, czy z głośników nie zostanie zapowiedziany jego przejazd. Chciał być jak najszybciej w hotelu, zobaczyć w jakim jest stanie, a przede wszystkim odebrać auto i jechać na miasto, żeby się zabawić. Czeszki to przecież całkiem przyjemne dla oka i ręki kobiety... Niezbyt czysty uśmiech pojawił się na twarzy Rodaka. Silas - Pon 03.08.2009, 19:18:44 " />Scream Przedział, do którego wszedł Radek, wydaje się być ciepły, ale z oczywistych względów nie ma to dla niego żadnego znaczenia. Jedno z okien jest otwarte na oścież, pewnie po to, by pozbyć się z niego nieprzyjemnego zapachu. Umieszczony pod oknem kosz jest kompletnie zapchany: wystają z niego opakowania po chińskich zupkach oraz ogryzek jabłka... Pokrywki nijak nie da się domknąć. Na domiar złego, jedno z siedzeń ozdabia podejrzanie mokra plama, której pochodzenia lepiej nie dociekać. Jak to w drugiej klasie, w przedziale jest osiem miejsc. Na jednym z nich siedzi pewna osoba. To facet koło trzydziestki, lekko niedogolony, o bujnych, ciemnych włosach, które od dawna nie widziały grzebienia... A zapach wskazuje, że on sam równie dawno nie zażywał kąpieli. Ma na sobie skórzaną kurtkę, bojówki i czarne glany. Wydaje się, że w ogóle nie jest zaskoczony obecnością Maciejowskiego. Jest w nim coś dziwnego, sprawia wrażenie jakby oczekiwał go tutaj od bardzo dawna. Nie trzeba było długo czekać, nim się odezwał: - He, he, wygląda na to, że będę miał partnera w trakcie tej podróży, co? Siadaj, bracie. Czuj się swobodnie, może masz ochotę na skręta? Co prawda palenie jest tutaj zakazane, ale kto by tam zwracał na to uwagę. Aderon Tajemnicza istota całkowicie zignorowała jego uwagę. Spokojnie dokończyła dopijanie krwi z ofiary, po czym prężnym ruchem wstała, prostując się i w pełni ukazując swą sylwetkę. Nie ma wątpliwości, że to kobieta, najprawdopodobniej wampir, być może słabszego pokolenia. Jej wzrok uważnie obserwuje otoczenie, jakgdyby szukając odpowiedniego schronienia. Wreszcie kończy swą wędrówkę i zatrzymuje się na postaci młodego Tremere. Aderon wytęża swoje zmysły, ale nie udaje mu się wyczuć niczego poza przenikliwym smrodem wypełniającym alejką wzdłuż i wszerz. Również słuch zdaje się na nic w obliczu wszechogarniającej ciszy. W tym samym momencie wampirzyca ucieka z pola widzenia, podnosząc pobliski właz do kanału i wskakując do niego zwinnym ruchem. Z środka dobiega słabe, blade światło. W pobliżu ciała leży też zwinięta kartka papieru... Jaquan - Nie ma problemu, stary. Właściwie to nic takiego się nie stało, każdemu się zdarza, sam nie raz się spieszyłem i wiem jak to jest. Daniel zadowolony z reakcji nadpobudliwego motocyklisty, obraca się - dostrzega, że wszystkie drzwi zasuwają się, a pociąg powoli odjeżdża. Nie ma szans na dostanie się do środka. - Coś się stało? - pyta barczysty mężczyzna. Orick Łukasz zjawił się w samą porę. Przez stację przebiega głośny komunikat zawiadamiający o ostatnim przejeździe zaplanowanym na dzisiejszy dzień. Nie zwlekając ani chwili dłużej udaje się we wskazanym kierunku. Wnętrze pociągu wita go ciemnościami, których z pewnością nie spodziewał się zastać. Światło na korytarzu nie działa, więc chcąc zwiedzić wagon zmuszony był skorzystać ze swojego telefonu komórkowego. W końcu postanowił się zatrzymać i znaleźć sobie jakieś miejsce. Okna przedziału są niezasłonięte, a drzwi - lekko uchylone. Niewiele to jednak daje, bo w środku jest niemalże tak samo ciemno jak na korytarzu. Przyświecając sobie komórką dostrzegł siatki, torby i walizki poupychane na półkach bagażowych i siedzeniach. Część z nich przykryto kocem. W powietrzu unosił się nieznośny fetor dając świadectwo ludzkiego braku higieny. Gdyby nie obecność dwóch skrajnie różniących się mężczyzn, pobyt tutaj w ogóle nie wydawałby mu się interesujący. Miejsce przy oknie zajmował młody człowiek, na oko mógł mieć jakieś 20 lat, nie więcej. Beznamiętnie obserwował jakieś bliżej nieokreślone miejsce. Rodak zerknął też na drugą osobę - paskudnego grubasa w brudnym podkoszulku, tasującego niedbale talię kart gestem, który musiał być wieloletnim nawykiem. Ten, czując na sobie niewygodne spojrzenie, burknął coś pod nosem w niezrozumiałym dla niego języku... Jaquan - Pon 03.08.2009, 19:35:12 " />"Noż do diabła... Czy ja zawsze muszę mieć pecha?" Zakląłem siarczyście widząc odjeżdżający pociąg... - Poza tym, że właśnie spóźniłem się na pociąg to nic... - westchnąłem ciężko. Nie byłem jakimś rąbniętym Brujah czy Toreadorem by dobiec do pociągu i złapać się jakiegoś uchylonego okna. No i mój motorek musiał być akurat nieosiągalny. - I jak ja teraz zdążę do centrum? Orick - Pon 03.08.2009, 19:54:51 " />Łukasz wbiegł do pociągu,w duchu dziękując losowi, za swoje szczęście. Gdyby przegapił ten pociąg, musiałby albo czekać na następny, albo wzywać taksówkę. Co prawda obie te opcje nie były wcale aż tak straszne, jednakowoż spóźnienie mogłoby kosztować go wiele szacunku, a jego firma mogłaby na tym stracić. Dlatego gdy tylko znalazł się w korytarzu, odetchnął z ulgą. Zabawne, nigdy nie mógł odzwyczaić się tego nawyku, mimo, że jego płuca już dawno nie potrzebowały powietrza. Przedział. Nareszcie. Gdy tylko Łukasz wszedł do środka i poczuł nieprzyjemny odór cieszył się, że nie jest w stanie Nadwrażliwości. Cholerne bydło. Odstraszą mi klientów, takim stanem pociągów. Myślałem że to dworzec w Bielsku śmierdział, zanim go wyremontowano, ale proszę, oto mam prawdziwy smród. Na przywitanie jedynie kiwnął głową współpasażerom, mówiąc jedynie ciche "Guten Abend", po czym usiadł na jednym z wolnych miejsc, wyciągając telefon i zastanawiając się, czy znajdzie tutaj połączenie z siecią. W międzyczasie przyjrzał się grubasowi i jego kartom. Kto go tu wpuścił? I do jasnej cholery, czemu zarząd nie zarezerwował mu miejsca w jakimś SPECJALNYM pociągu? Musi się teraz męczyć z tym obskurnym śmierdzielem. Przeniósł wzrok na drugiego mężczyznę, zastanawiając się, kim on jest. Otrząsnął się. To chore, żeby nieznajomi wzbudzali jego ciekawość, to zwykle źle się kończy. Trzeba pilnować swojego nosa i nie wychylać się. Spojrzał na ekranik swojego telefonu biznesowego, choć nie spodziewał się znaleźć żadnej sieci. Jeżeli jednak mu się jakimś cudem udało, postanowił sprawdzić pocztę. Być może ktoś napisał coś ważnego? Może podczas jego nieobecności w hotelu miał miejsce jakiś nieprzyjemny incydent? Loki Lyesmyth - Wto 04.08.2009, 18:33:20 " />nie szczególnie stary, ale ty się nie krepuj. dokąd jedziesz? Aderon - Śro 05.08.2009, 07:28:23 " />Nie ma mowy, bym wszedł za nią do kanału - pomyślałem, po czym rozglądnąłem się. Nic tu po mnie. Z ciekawości podnoszę karteczkę przy ciele, a następnie wychodzę na ulicę, kierując się gdzieś w - przypuszczalnie - stronę centrum. Po drodze rozwijam papierek i czytam zawartość. Silas - Śro 05.08.2009, 13:35:18 " />Scream Mężczyzna uniósł brew. - Czy to ważne? Jeżeli już mnie pytasz, to pewnie donikąd. A Ty? Widzę, że ucieczka z Polski ci nie służy, wyglądasz jak siedem nieszczęść. Siadaj, musimy omówić pewne sprawy. Wskazał mu gestem ręki siedzenie naprzeciwko. Aderon W drodze do miasta z ciekawości przeczytał kartkę. Była to swego rodzaju informacja, ktoś zamieścił w niej rysopis jakiejś osoby w celu poinstruowania, jak będzie można ją rozpoznać. Trochę niżej, małym druczkiem, było napisane: "Odebrać go z dworca i pod żadnym pozorem nie pozwolić mu podróżować samotnie. To przedstawiciel sieci hotelarskiej "Rabe", więc nie możemy sobie pozwolić na żadne komplikacje." Schował ją do kieszeni, choć właściwie sam nie wiedział po co - jej wartość była dla niego bezużyteczna. Zatrzymał się. Z ciemności wyłonił się widok, którego od dłuższego czasu nie było mu dane oglądać. Barwne samochody, billboardy, świetliste neony oraz przyciągające wzrok stacje benzynowe. W oddali znajdował się też nocny pub, sklep monopolowy i coś na kształt motelu... Jaquan - Przykro mi to słyszeć. - te słowa zabrzmiały dość nientauralnie w jego ustach. Daniel był całkowicie zrezygnowany. Po serii niepowodzeń zaczął zastanawiać się nad sensem pobytu w Czechach. Przelotna myśl ustąpiła, gdy tylko podeszła do niego zjawiskowo piękna kobieta. Miała długie, czarne włosy i niemalże dorównywała mu wzrostem. Nie była też najmłodsza, ale w niczym nie ujmowało jej to uroku. Wszystko było jednak bez znaczenia w obliczu jej nienaturalnego głosu. - Wygląda na to, że ten pociąg był ostatni. Chyba nie będziesz miał mi za złe, jeśli zaoferuję ci swą pomoc? Na zewnątrz czeka na mnie taksówka. Możesz się ze mną zabrać. Śmiało, nie krępuj się. Orick O dziwo okazało się, że telefon jak najbardziej odbierał sygnał z sieci. Rodak zajrzał do swojej skrzynki odbiorczej - nic specjalnego, powitało go kilka wiadomości informujących o nowych pakietach promocyjnych i tanich dzwonkach na komórkę. Żadnej ważnej wieści. Na swój sposób było to trochę niepokojące, tego typu brak reakcji pasował raczej do jednogwiazdkowych hoteli, a nie jednej z największych branży tychże w Europie środkowo-wschodniej. Łukasz uniósł nieco głowę, to wystarczyło aby zwrócić na siebie uwagę. Tym razem jego odbiorcą okazał się młody mężczyzna. Przyglądał mu się z uwagą, po czym bez przekonania wycedził: - To niesamowite. Co pan sądzi o Pradze o tej porze roku? Czyż nie jest piękna? Łukasz nie zdążył z odpowiedzią, ponieważ usłyszał dźwięk odebranego sms'a. Kątem oka przeczytał go: "Każdy cień skrywa tylko kolejne cienie." Numer nadawcy był dla niego nieznany. Orick - Śro 05.08.2009, 13:45:47 " />Łukasz stłumił ziewnięcie, zaś słysząc, co mówi mężczyzna obok, pokręcił głową. Niech to szlag, jakiś nawiedzony. Pewnie ćpun albo inny dewiant . Nie chciał zripostować, zresztą z wybawieniem przyszła mu wiadomość sms, o dosyć enigmatycznej treści. Przez chwilę osłupiały wpatrywał się w ekranik telefonu, po czym schował telefon i znów spojrzał na owego nawiedzonego: - Nie widzę nic pięknego. - odpowiedział chłodno i wzruszył ramionami - Miasto jak miasto. No, może Hradczany mają swój klimat, nic poza tym. Cholera, po co on się wdaję w rozmowę z jakimś idiotą? Jaquan - Śro 05.08.2009, 14:37:46 " />Czyżby koniec pecha? Taksówka i to w towarzystwie takiej kobiety? Rany na samą myśl o czymś takim zaswędziały mnie zęby. "Chyba i tak nie mam wyjścia... A może ta kobieta jest Spokrewnioną? Lepiej zachować ostrożność" - myślę po czym w końcu odpowiadam. - Z przyjemnością. No to może chodźmy na tą taksówkę. Oczywiście oddam za kurs. - powiedziałem spokojnie. Marzyłem już tylko o tym by mieć te formalności za sobą... "Za każdym razem ta sama śpiewka... Spotkaj się z księciem, okaż szacunek albo skończysz obity w jakiejś tylnej uliczce i będziesz musiał chronić się u Nosferatu..." Loki Lyesmyth - Śro 05.08.2009, 15:07:31 " />najwyraźniej mi nie słuzy przytulaku (uśmiecham się krzywo) więc skoro musimy miejmy to za sobą. jestem głodny i zrezygnowany Aderon - Śro 05.08.2009, 19:36:23 " />Szukam czegoś na kształt nocnego klubu, ewentualnie idę do wspomnianego pabu. Nie interesują mnie problemy tego śmiertelnika. Jest już martwy, więc tego nie doceni. Tymczasem, gdzie by tu iść? Tak, nocy klub będzie najlepszy. Mogę się tam pożywić na jakiejś słodkiej śmiertelniczce, oraz być może spotkam jakiegoś Spokrewnionego, który wskaże mi drogę do Fundacji. Silas - Śro 12.08.2009, 20:29:59 " />Scream - Sądziłeś, że możesz bezkarnie nas okradać, co? Wisisz nam kupę forsy, w dodatku procent rośnie. Traktuj to jak pożyczkę, masz dwa dni na zwrócenie równowartości skradzionego towaru, może być w gotówce - jeżeli tego nie zrobisz, znajdziemy Cię, bez względu na to gdzie uciekniesz. Mężczyzna skrzywił usta, w jego czarnych oczach pojawił się błysk chciwości i czegoś na kształ obrzydzenia. Wstał, ściągnął swój prowizoryczny bagaż i rozsunął drzwi przedziału: - Ach, byłbym zapomniał, tu masz numer naszego konta, jakieś pytania? Aderon Pub swoim wystrojem przypominał raczej klub nocny niż miejsce, w którym ludzie znajdują chwilę na spokojne wypicie kawy czy zjedzenie jakiegoś posiłku. Z miejsca przywitała go też nietypowa muzyka, pogłebiając wrażenie wyobcowania. Nieopodal, tuż za ladą, stał niski jegomość, popędzany kolejnymi zamówieniami drinków i innego rodzaju napitków. W pewnym momencie kelner wywraca tacę z piwami, tym samym ściągając na siebie uwagę klientów. Z każdego kąta lokalu zerka na niego para wścibskich oczu, dokładnie obserwując jego niezdarność i częstując go dyskretnymi komentarzami, którym daleko do pochlebności. Aderon w końcu znajduje dla siebie miejsce, nieco w cieniu reszty stolików. Podchodzi do niego mężczyzna: Co podać? - pytanie było nieco oschłe, chyba ma dość pracy na dzisiaj. Jaquan - Ależ nie musisz za nic płacić, to w końcu ja zaoferowałam ci podwiezienie. Przy okazji, na imię mi Kathrina - kobieta poczęstowała go kwiecistym uśmiechem. Było w nim coś hipontyzującego a zarazem niebezpiecznie uwodzicielskiego. Daniel nie wytrzymał spojrzenia, schylił głowę. Chwilę później opuścili dworzec, taksówka już czekała na zewnątrz. Po zajęciu tylnych miejsc kierowca zadaje wiadome pytanie: - Dokąd was zawieźć? Jakieś specjalne życzenie? Kathrina uniosła obojętnie ręce i zwróciła się do Jonesa: - Śmiało, zaproponuj coś. Chyba że jesteś już zmęczony albo masz jakieś plany. Na jej twarzy pojawił się ten sam tajemniczy uśmiech co poprzednio. Orick - Tak, rozumiem. Wszystko. Kiwnął głową w stronę grubasa a ten posłusznie schował karty do kieszeni i udając, że ma coś ważnego do zrobienia, opuścił przedział. Do uszu Łukasza ponownie dobiegł sygnał odebranego sms'a. Tym razem wiadomość była jaśniejsza w odbiorze: "Uprzejmie informujemy, że wysłaliśmy po pana odpowiedniego człowieka. Prosimy o nie opuszczanie stacji, rozpozna pana bez problemu - obsługa Hotelu Esplanade Prague." - Interesy? Ciągle nas gonią, na szczęście czas nie jest przeszkodą, prawda? - odparł sarkastycznie młodzieniec. W blasku księżyca Rodak zauważył jego pergaminową, szarą skórę, zupełnie niepasującą do wieku. Mężczyzna odpowiedział spojrzeniem, całkowicie bezdusznym i pozbawionym jakichkolwiek emocji. Orick - Śro 12.08.2009, 20:35:32 " />Uniósł brew w zaskoczeniu. Przecież ten grubas mówił w innym języku. Przyjrzał się uważniej młodzianowi, odsuwając się nieco od niego. Ja pierdolę, wampir. Pewnie jakiś agent Księcia czy innego dewianta, już mam ich na ogonie, psia krew Zdobył się jednak na uśmiech i wzruszył ramionami. Za wszelką cenę chciał okazać obojętność swemu rozmówcy, pokazać mu, że właściwie to ma go w dupie. Jak większość napotkanych osób. - Ciekawe, że nie sugeruje pan, że jestem na przykład zwykłym turystą - prychnął - Poznaje pan ludzi po jednym spojrzeniu? I ta aluzja odnośnie czasu. Ten gość wie, z kim rozmawia i niewątpliwie sam jest wampirem, albo co najmniej ghulem. Jego obecność w dziwny sposób sprawiała, że Łukasz miał ochotę jak najprędzej opuścić przedział. Odebrał smsa. Uśmiechnął się do własnych myśli. Wyraźnym gestem wyeksponował wyciągnięcie telefonu, by dać rozmówcy sygnał, że otrzymał wiadomość. Wziął swoje bagaże i postanowił opuścić przedział. - Przykro mi, ale muszę pana opuścić. W pociągu jest moja znajoma, z którą pragnę się spotkać. Szczęśliwej nocy. - zdobył się na uśmiech i wyszedł. "Szczęśliwej nocy". Nie "dobrej", lecz "szczęśliwej". To charakterystyczne pozdrowienie miało zasugerować rozmówcy, że podejrzewa go o bycie Spokrewnionym. Było to jednak teraz nieistotne, Parias nie miał zamiaru przebywać w jednym pomieszczeniu z kimś takim. Nie ufał mu. Jaquan - Śro 12.08.2009, 21:47:28 " />Gdybym żył pewnie serce podeszłoby mi do gardła. Były cztery opcje. Albo ta kobieta jest zwykłą śmiertelniczką co jednak wykluczałem za sprawą jej uśmiechu, albo służy Księciu i Camarilli, albo jest Anarchistką, lub jest Lasombria... To czwarte było najgorszą ze wszystkich możliwości. Jednak gdzieś trzeba było jechać. - Do centrum... Mam tam małe spotkanie a po nim... Może spotkamy się w jakimś hotelu? - mówię spokojnie i obserwuję jej reakcję. Staram się zupełnie ukryć swoje podejrzenia... Aderon - Czw 13.08.2009, 08:22:54 " />- Poproszę, na razie, szklankę wody - mówię, choć, rzecz jasna, nie mam zamiaru jej wypijać. Nie wypada nic nie zamawiać. Rozglądam się po lokalu, poszukując potencjalnej przekąski. Wątpię, by były tu wampiry, ale być może będę miał szczęście i upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Uruchamiam, po raz kolejny, Nadwrażliwość. Tym razem jednak robię to po to, by wypatrzeć aury. Rozglądam się, w poszukiwaniu łatwych do zmanipulowania ludzi, takich jak kobieta w depresji szukająca ramienia, na którym może się wypłakać, lub agresywny mężczyzna, który po jednej obeldze będzie gotów wyjść na zewnątrz. Przy okazji rozglądam się też w poszukiwaniu Spokrewnionych lub ghuli, którzy mogliby poinformować mnie co do lokalizacji fundacji. Loki Lyesmyth - Czw 13.08.2009, 11:14:41 " />- jaki masz typ krwi? zanim się ocknie daje mu tonfę w jajca i spijam. Silas - Czw 13.08.2009, 17:57:36 " />Scream Radek wykonuje zamaszysty cios w krocze przeciwnika, jednak ten w porę orientuje się w jego zamiarach. Udaje mu się uniknąć uderzenia, dzięki czemu błyskawicznie przechodzi do kontrataku. Ciska swoją torbę prosto w stronę Gangrela - mimo że jest zaskoczony, łapie ją w locie i przerzuca nad sobą. Wygląda na to, że gangster zbiera się do kolejnego ciosu, tym razem dzierżąc w dłoni podręczny kozik, wydobyty w mgnieniu oka zza paska spodni... Aderon Po paru minutach czekania zamówiona szklanka wody znajdowała się już wprost na wyciągnięcie ręki. Kelner przyglądał się bladej cerze Aderona, jednak nie na tyle długo, by wysnuć z tego jakiekolwiek wnioski. - Pan wybaczy, ale pewien człowiek kazał to panu przekazać - wręcza mu nieco pogniecioną, aczkolwiek starannie zapieczętowaną kopertę. Stał przy nim jeszcze przez chwilę, ale przywołany przez barmana zmuszony był go opuścić. Tremere dokładnie lustruje pomieszczenie, jego wyostrzone zmysły ponownie zaczynają działać, przenikając cały lokal. Udaje mu się dostrzec kilku wstawionych mężczyzn (aura koloru purpury), ich drobna popijawa powoli zaczyna przeradzać się w awanturę, co wyraźnie przekadza innym klientom. W rogu sali dwie kobiety toczą zażarty spór o poprzednio rozegraną partię szachów (kolor czerwony), gdzie indziej zauważa gustownie ubranego panicza (barwa jasnozielona), w spokoju jedzącego jakąś potrawę. Pub wypełniał zapach fajek, whiskey i piwa - tego ostatniego, zdaje się, aż za bardzo. Wciąż jednak, jeśli miał się czegoś dowiedzieć o fundacji, tylko tu miał na to szansę. Ku jego zaskoczeniu tuż przy kontuarze siedział dość przeciętnie wyglądający mężczyzna (blada aura), aczkolwiek jego obecność z pewnością nie była tutaj przypadkowa. Jaquan Taksówka jechała blisko pół godziny, w drodze do centrum Kathrina nie odezwała się ani razu, nie odpowiadając tym samym na zadane pytanie. Co jakiś czas kierowała w stronę Jones'a - jakgdyby z wyuczonym nawykiem - delikatny uśmiech, po czym nagle odwracała się w przeciwnym kierunku. Sprawiała wrażenie ekscentrycznej, i choć z pewnością nie obraziłaby się, gdyby chciał jej zwrócić z tego względu uwagę, to jednak Daniel nie odczuwał takiej potrzeby. Po raz pierwszy od kilku tygodni poczuł, że ma szczęście, bowiem ostatnimi czasy los go nie rozpieszczał. Chwilę ciszy nieoczekiwanie przerwał kierowca wdając się z Kathriną w rozmowę, niestety, nie zrozumiałą w większości, ze względu na język. Wprowadziło to Daniela w niemałe zakłopotanie - zaczynał żałować, że nie poświęcił odrobiny czasu - którego miał teraz pod dostatkiem - na jego naukę. Starał się udawać, że niezbyt mu to przeszkadzało, jednak zdradzał go wyraz twarzy. Wkrótce jego oczom ukazało się niezwykłe oblicze miasta. Taksówka zatrzymała się. Po wyjściu na zewnątrz oślepiło go światło padające z ulicznych latarni. - No to jesteśmy na miejscu, mówiłeś coś o jakimś spotkaniu. Myślę, że to odpowiedni moment, pewne osoby nie lubią spóźnień - kobieta zmrużyła uwodzicielsko brwi i jednym ze swych długich palców przejechała po kurtce Daniela, wrzucając mu do kieszeni kartkę z numerem telefonu. - Daj znać, jak będziesz wolny. No to ciao. Samochód odjechał, niknąc powoli z pola widzenia. Orick Łukasz opuszcza przedział i zatrzymuje się przy jednym z okien. Stara się wypatrzeć stacji. Trudno jest jednak być czegokolwiek pewnym, bo oświetlenie z zewnątrz praktycznie nie istnieje: nie widać nawet słupów trakcyjnych, a noc wydaje się być pochmurna. Cała ta podróż zaczęła mu przypominać jakiś koszmarny sen, z którego wolałby się obudzić, jednak na próżno. Najpierw ten koleś, który go śledził a teraz to. Miał wrażenie, że ktoś usilnie starał się mu uprzykrzyć dotarcie do hotelu. Wrażenie być może mylne, ale coś mogło być na rzeczy. Nagle przez wagon przetacza się kilka osób, krzycząc po drodze o zabójstwie i trupie w tylnej sekcji pociągu. Za grupą biegnie również zdyszany konduktor, drąc się do wszystkich: - Odsunąć się! Niech ktoś wezwie pogotowie albo policję! A najlepiej wszystko na raz, trzeba będzie biedaka odtransportować do szpitala, o ile nie jest za późno. Orick - Czw 13.08.2009, 18:24:05 " />Łukasz przypatruje się całej sytuacji i wzdycha. Kręci głową i otwiera okno, wychylając głowę i pozwalając, by pęd mierzwił mu włosy. Zastanawiał się, w głębi duszy, kim jest ten biedak i dlaczego zdecydował się na samobójstwo w takim miejscu. Opcja morderstwa nie przekonywała go, nie tej nocy, nie w pociągu. Ależ nie, nie może być taki bezuczuciowy! Musi im pomóc! W ramach pomocy przysuwa się bliżej ściany, by nie zagradzać drogi i uśmiecha się do własnych myśli, zastanawiając się, kiedy w końcu dojedzie. Patrzył w pogrążoną we śnie Pragę, próbując wypatrzeć wieżowiec swego hotelu. O tej porze roku niewielu będzie klientów, ale latem Praga przeżywa zatrzęsienie turystów. Muszę szybko znaleźć jakieś biura podróży, które będą oferować mój hotel w swych ofertach. Stare dobre "Galaxy Europe Tours" może okazać się zbyt małą firmą, by zapewnić dobre dochody Skubie brodę nerwowo, patrząc w dal. Morderstwo, samobójstwo - jego specjalnie nie obchodziło, pragnął tylko dostać się do swojego hotelu. Loki Lyesmyth - Czw 13.08.2009, 18:49:50 " />Usmiecham się szczerze, ak by sobie popatrzył, bardzo szeroko. Jesteeeeem... głoooooodny mówię bardz opętańczo, jeśli ma mdośc krwi przemieniam sobie oczy, by lepiej wyczuć każdy jego ruch. wyssam go troszkę tylko, na tyle dużo bym poczuł i na tyle mało by nei robić podejrzeń a potem go rozwale. Jaquan - Czw 13.08.2009, 20:18:29 " />Uśmiechnąłem się na pożegnanie i ruszyłem chodnikiem szukając budynku w którym mógł przebywać książę. Choć miałem ochotę się napić wolałem najpierw dopełnić formalności... Tak będzie najbezpieczniej. Aderon - Czw 13.08.2009, 20:51:19 " />Czekać kilka minut na szklankę wody? Co za marnotrawstwo czasu, nie mogę przecież żyć wiecznie! Zaśmiałem się w głos pod nosem, nie zwracając uwagi na okolicznych ludzi. Opanowałem się szybko i przyjąłem kopertę. - Dziękuję - powiedziałem zarówno w odniesieniu do wody, jak i listu. - Pozwól, że zapłacę już teraz. Nie wiem, kiedy wyjdę. Hmm, ile może kosztować szklanka wody? Tak... 30 koron wystarczy. Wręczam kelnerowi banknoty, po czym wracam do obserwowania sali. Blady! No proszę, Spokrewniony. Już się bałem, że będę musiał biegać po ulicach i desperacko szukać wampirów mogących wskazać mi drogę do fundacji przed świtem. Pierwszą rzeczą, którą robię, jest otworzenie i odczytanie listu. Następnie podchodzę do jegomościa i rzucam: - Czy ty mnie śledzisz? Zdecydowanie za dużo nasłuchałem się opowieści o wysłannikach księcia, zdolnych odnaleźć i zaprowadzić przed jego oblicze każdego nowoprzybyłego wampira, by wierzyć, że spotkaliśmy się tu przez przypadek. Silas - Pią 14.08.2009, 21:40:24 " />Scream Spojrzenie Gangrela, połączone z widokiem kłów skutecznie zbiło gangstera z pantałyku. Zawahał się, przestał myśleć racjonalnie i wypuścił kozik z dłoni. Radek błyskawicznie wykorzystał ten moment chwytając go za ramiona i lekko odchylając głowę - nie było już odwrotu. Jego żyły stopniowo zaczęła wypełniać życiodajna vitae, pulsując w rytm złudnego tętna, którego przecież już od dawna nie posiadał. Nie trwało to zbyt długo, a przynajmniej nie na tyle, by mogło doprowadzić do jego śmierci. Ciało śmiertelnika powoli traciło świadomość istnienia, osuwając się nieprzytomnie na siedzenie. W tym samym momencie coś musnęło szyby przedziału, biegnąc szybko przez korytarz - najwyraźniej ktoś widział całe zdarzenie. Po chwii dało się już słyszeć krzyki pasażerów, niosąc za sobą dobrze znany, ludzki strach i przerażenie. Radek zdał sobie sprawę, iż nie zostało zbyt wiele czasu, prędzej czy później ktoś z pewnością złoży mu niechcianą wizytę... Aderon Zawartość koperty byłaby zupełnie standardowa, gdyby nie fakt, iż znajdował się w niej jeden nabój. Treść listu jedynie pogłębiła zaskoczenie Aderona: "Amunicja jest tania" Nie zwlekając ani chwili dłużej schował kopertę do kieszeni i uważnie rozejrzał się dookoła. Ciężko było powiedzieć, kto kazał mu ją przekazać, być może osoba za to odpowiedzialna już dawno opuściła lokal. Postanowił więc zagadać do wampira przy barze, jednak ten nie uraczył go odpowiedzią, a przynajmniej nie od razu. Gdy skończył odprowadzać wzrokiem kolejną linijkę tekstu z gazety, wycedził: - Czemuż to miałbym ciebie śledzić? Podaj mi choć jeden dobry powód. Jeśli nie jesteś jakimś cholernym politykiem, to raczej nie wydaje mi się, abyś był w stanie przykuć moją uwagę - mężczyzna chwyta filiżankę i - co udaje się Aderonowi zauważyć - wychyla kolejny, 'udawany' łyk kawy. Jaquan Drobny, sieczący po twarzy deszcz zdecydowanie utrudniał orientację w terenie. Po obu stronach ulicy zauważyć można było rzędy jednakowych budynków - żaden z nich nie wydawał się być interesujący pod żadnym względem. Daniel powoli zbliżał się do rynku miasta, kiedy jego oczom ukazała się duża wieża zegarowa, wybijająca właśnie godzinę 21. Nie mając specjalnie pomysłu na znalezienie siedziby księcia, przeszedł się po nieco opustoszałym placu, który w środku dnia zapewne tętnił życiem. Po drugiej stronie udało mu się natknąć na żula śpiącego na ławce i ujadającego psa, którego żadnym sposobem nie dało się uciszyć. Nic specjalnego, dlatego też ten pozorny spokój zaczął go nieco niepokoić. Nie musiał długo czekać, ktoś uderzył go z dużą siłą pałką w głowę, czego efektem był upadek na ziemię. Obracając się dostrzegł jakieś sylwetki, nie potrafił jednak precyzyjnie określić liczby napastników. Orick Puszczając korytarzem grupkę ludzi Łukasz zwrócił na siebie uwagę pewnej kobiety. Przechodząc, zmierzyła go nieufnym wzrokiem, domyślił się, że mogło chodzić o jego obojętność względem tej sprawy. Było to jednak bez znaczenia, ponieważ pociąg właśnie się zatrzymał. Zamieszanie wynikłe z faktu rzekomo popełnionego zabójstwa nieznacznie wzrosło, choć nie wszyscy pasażerowie zdawali sobie sprawę z tego, co się dzieje. Przepychając się, Rodak w końcu dociera do wyjścia i opuszcza wagon. Na stacji znajduje się niewiele osób, niektórzy pewnie czekają na swych bliskich. Ważniejsze jest jednak to, że policja zdążyła już przybyć. Teren dworca został ogrodzony żółtą taśmą, wygląda to tak, jakby byli dokładnie na wszystko przygotowani. Do Łukasza podchodzi starszy funkcjonariusz i zaczyna coś mówić po czesku. Widząc z jego strony brak zrozumienia powtarza tekst, tym razem w języku angielskim: - Proszę o przekazanie nam dokumentów, będzie się pan mógł po nie zgłosić, gdy tylko uda nam się ustalić, do czego tak naprawdę tutaj doszło. Przy okazji, proszę nie opuszczać tego peronu, w obecnej sytuacji każdy może być podejrzany, chyba pan rozumie? Loki Lyesmyth - Sob 15.08.2009, 15:24:14 " />biore torbe grubasa pod pache błysk do drzwi otwieram je wyrzucam grobasa torba i sam wyskakuje. nap ozegnanie obszukuje grubego kopię go kilka razy biore torbe i spieprzam co sił w nogach. dobrze że mam przemienione oczy Orick - Sob 15.08.2009, 21:01:03 " />Łukasz posłał kobiecie równie nieprzychylne spojrzenie. Babsztyl. pomyślał w gniewie i prychnął, lecz nie odezwał się ani słowem. Zatrzymanie pociągu przywitał z niejaką radością. Nareszcie uwolni się od tej paranoi. Jakież było jego zdziwienie i zdenerwowanie, gdy zatrzymał go jakiś cieć. Wysłuchał uważnie mężczyzny, hamując gniew. Co za idiota, myśli, że jakieś porachunki bydła mnie interesują?! - Nie jestem zamieszany. Wypuścisz mnie - Powiedział stanowczo i mocno, patrząc w oczy strażnikowi (dominacja). Nie miał zamiaru spóźnić się. Jeżeli sztuczka się udała, zaczął szukać wzrokiem mężczyzny wysłanego przez zarząd. Aderon - Sob 15.08.2009, 21:19:57 " />- Bo mam w sobie tyle życia, co ty - odpowiadam z lekkim uśmiechem na ustach. - Pomożesz mi, czy nie? Potrzebuję tylko informacji. Jaquan - Nie 16.08.2009, 14:22:58 " />Instynktownie wyciągam ręce by załagodzić upadek i natychmiast się przetoczyłem w dolnym kierunku aby uniknąć ewentualnej poprawki i szybko wstać. Mózgu obić za bardzo mi nie mogli... Trup wstrząśnienia już nie dostanie. Jednocześnie wyciągam Tanto... Staram się uważnie przyjrzeć swoim przeciwnikom i ich policzyć. W tym celu aktywuję nadwrażliwość. - A to za co do licha? - pytam w polskim. Tak najwygodniej. Oby nie Sabat... Do licha wtedy będzie źle. Silas - Pią 21.08.2009, 18:22:57 " />Scream W kieszeniach zbira znajdowało się dwa tysiące koron i telefon komórkowy. Radek w pośpiechu chwytając za torbę spostrzegł, że pociąg stoi w miejscu. To była jego szansa, przy odrobinie szczęścia mógłby wykraść się na zewnątrz, ale jak się później okazało, korytarz był zbyt ciasny, by można było myśleć o cichym prześlizgnięciu się pomiędzy ludźmi. Opuścił przedział, ktoś krzyknął, wskazując go palcem. Nie czekając na reakcję tłumu obrał przeciwny kierunek, biegnąc i przewracając osoby postronne. Zszedł po schodach i machinalnie odwrócił wzrok - policjanci przeszukiwali każdą osobę, wychodzącą z pociągu. Jeden z nich zainteresował się Radkiem i spokojnym krokiem zmierzał w jego stronę. Aderon Wampir, bo bez wątpienia właśnie nim był blady mężczyzna, odstawił filiżankę pełną kawy i z zaciekawieniem przyjrzał się swemu rozmówcy. W milczeniu wyjął z kieszeni portfel i wydobył z niego kilka banknotów, wręczając je barmanowi. Pstryknięciem palców dał Aderonowi do zrozumienia, aby udał się za nim. Nie opuścili jednak pubu, skierowali się na zaplecze lokalu. Pomieszczenie nie było zbyt schludne - tknięte przez ząb czasu ściany, kilka zakurzonych szafek i skrzyń z pustymi butlekami po wysokoprocentowych trunkach sprawiały wrażenie, jakby dawno nikt do niego zaglądał, co wydawało się wręcz niemożliwe. W tym momencie stare, drewniane drzwi otworzyły się z łoskotem i do środka wpadł niewysoki, wąsaty mężczyzna. Spokrewniony skinął na niego głową, na co ten zaregował zapraszającym gestem rąk. Szli korytarzem, wszyscy trzej, nie odzywając się do siebie ani słowem. Uwagę Aderona przykuły piękne portrety przedstawiające jakieś bliżej nieokreślone postacie, być może członków wampirzego rodu. Doszedł do wniosku, że cały ten klub nocny mógł być tylko przykrywką dla jakiegoś klanu, nie potrafił jednak poznać jakiego, poza tym, nie było na to czasu. Wkroczyli do mrocznej sali, jakby z zupełnie innej epoki. Przywitało ich słabe światło świec. Pięknie zdobione kolumny. I kominek, w którym huczał ogień. Leżące obok kominka psy podniosły głowy, obserwując nowoprzybyłych. Z nieznanego miejsca odezwał się tajemniczy głos: - Co cię tu sprowadza, młody tremere? Jaquan Danielowi nie tylko udało się uniknąć kolejnego ciosu w żebra, ale także błyskawicznie podnieść się na nogi. Wykorzystując element zaskoczenia wyciągnął swoje Tanto - jeden z trzech drabów skrzywił usta w niezadowoleniu, po czym wybąkał pod nosem: - To nie jest odpowiednie miejsce dla ciebie, pakujesz się na nie swoje terytorium. Na tym obszarze władzę sprawuje Erick, odłoż broń. Orick Starzec zawahał się, niczym zamurowany stał w miejscu, zachowując się tak, jakby zapomniał języka w gębie. Kontakt wzrokowy w końcu wymógł na nim wykonanie rozkazu. Ledwo zauważalnie pokiwał głową, mrucząc pod nosem: - Oczywiście... Łukasz mógł spokojnie rozejrzeć się za wysłannikiem zarządu, jednak nikt nie spieszył się z przywitaniem go. Gdyby ktoś miał go tutaj odebrać, z pewnością poznałby go od razu. Rodak był nieco zmieszany, zastanawiał się co mogło go zatrzymać. Nie znając odpowiedzi na to pytanie po raz ostatni obleciał wzrokiem osoby znajdujące się na stacji. Wszyscy byli zwyczajni, wręcz razili swą przeciętnością, poza jednym, dość charakterystycznym mężyczyzną. Wysokim, długłowłosym, o aparycji typowego metala - od razu rzucił mu się w oczy. Stał kilka metrów od niego, zasłaniając twarz przed idącym w jego kierunku policjantem. Loki Lyesmyth - Pią 21.08.2009, 23:01:35 " />nie mam broni jestem czysty. niweluje oczy, i idę sobie spokojnie przed siebie. Orick - Sob 22.08.2009, 08:13:40 " />Łukasz pokręcił głową i skrzywił się. Już dawno jakiś idiota powinien tutaj stać i czekać na niego. Co gorsza policjant w każdej chwili może zwrócić na niego uwagę. Postanowił odejść nieco od zgiełku, od pociągu, gdzie wydarzyło się przestępstwo. Sięgnął do kieszeni po telefon, gdy zwrócił uwagę na metala. Boi się? Czego? Oczy wampira nagle rozszerzyły się, gdy zrozumiał, jak połączyć ze sobą wydarzenie sprzed kilku chwil i owego mężczyznę. To mógł być morderca. Schował telefon i uśmiechnął się chciwie. Łatwa ofiara, ludzie będą mu wdzięczni, a jego hotel z pewnością stanie się sławny jako ten, którego właściciel pomógł ując przestępcę. Ale po kolei. Podszedł do owego metala i zrównał z nim krok tak, by wyglądało to dla osób postronnych, jak gdyby go znał. - Przepraszam, mogę panu zająć chwilkę? - Zapytał, uśmiechając się do nieznajomego. Jaquan - Sob 22.08.2009, 16:17:44 " />Wykonałem kilka kroków w tył cofając się w okolice jakiegokolwiek drzewa tak by w razie czego mieć osłonięte plecy. - A kim niby jest ten cały Erick? - zapytałem wydając z siebie krótki syk... Do diaska żebym chociaż umiał wyczuwać ich Aury. Albo to jacyś szeregowi żule i bandziory albo komitet powitalny księcia... Lub kogoś gorszego. Aderon - Pią 28.08.2009, 06:56:20 " />Kominek, hmm? Aderon z racji swoich umiejętności nie bał się ognia, ale słyszał, że jest to jedna z niewielu rzeczy, przed którą wampiry unikają w popłochu. Co to za miejsce? - Nazywam się Aderon, przyszedłem tutaj, bo szukam fundacji Tremere w Pradze. Masz teraz nade mną, panie, przewagę, więc czemu nie zdradzisz mi swojego imienia? I... co to za miejsce? Silas - Czw 26.11.2009, 21:10:21 " />Scream i Orick Krępy policjant, z dość tępym wyrazem twarzy, zatrzymał się nagle, bacznie obserwując dwóch mężczyzn. Wyciągnąwszy mały notesik, pospiesznie zaczął w nim coś notować, co i rusz zerkając w ich kierunku. Kilku innych mundurowych zajęło się przeszukiwaniem pociągu oraz legitymowaniem pasażerów, co rodziło pewne zamieszanie, wziąwszy pod uwagę okoliczności. Radek miał więc dość czasu, by odpowiedzieć na pytanie gustownie ubranego nieznajomego... Aderon Na moment w sali zapadła głucha cisza, przerywana jednak charakterystycznymi trzaskami płomieni z kominka - w powietrzu unosił się balsamiczny zapach palonego drewna, bez zwątpienia wyjątkowego gatunku. - Zastanawiające, do czego może prowadzić ciekawość - pytania bez odpowiedzi i odpowiedzi tak oczywiste, że bezcelowe wydaje się zadawanie pytania. A mimo to z chęcią usłyszę czy zna Pan odpowiedź na to, czym jest Elizjum? Jaquan - TaTa DaJe Pić! A tY JuŻ sObIe IdŹ!! - zaskrzeczał jeden z oprychów. Oczy zabłyszczały mu w blasku miejskich latarni, a usta skrzywiły w grymasie szaleńca. - Nie dość, że gówno wie, to jeszcze mieczykiem macha! Czego tu, kurwa, szukasz, chojraku, hę? Praga to nie miejsce dla takich jak ty. Wielcem prawdopodobne, że Lupiny jakoweś prędzej ci bebechy rozcharatają, niżbyś miał tu przetrwać dłużej jak tĂ˝den. A w szczególności przeto bez znajomości z Erickiem. - stwierdził drugi, mlaskając przy tym dość mocno napuchniętą mordą. - Jeżeli będziesz sprawiał kłopoty, to spotkają cię odpowiednie repatriacje. - Represje, idioto, represje... - wybełkotał trzeci z grupy, ubranych w szmaty chłystków. Jaquan - Pią 27.11.2009, 08:32:35 " />- Holy Shit... - klnę po angielsku słysząc o wilczkach po czym dodaję po polsku. - No nieźle... Macie tu futrzaki? Myślałem, że dziady trzymają się bardziej odludnych miejsc... - chowam tanto po czym aktywuję nadwrazliwość. Lepiej mieć zmysły w gotowości. - No dobra... Chyba nie mam wyboru. Prowadźcie. - nadal zastanawiam się kim jest ów Erick. Sądząc po wyglądzie "komitetu" raczej nie wygląda na to by był księciem. Uważnie obserwuję żuli... W razie jakiegoś niepokojącego ruchu kopię najbliższego... W krocze. Loki Lyesmyth - Pią 27.11.2009, 09:43:39 " />nie kolego nie możesz śpiesze się przed świtem. Orick - Pią 27.11.2009, 14:25:45 " />- Przed świtem? - Łukasz uniósł brew i przez chwilę zastygł w bezruchu, próbując zrozumieć sens tego zdania. Maskarada przede wszystkim zganił się w myślach i postanowił nie zdradzać swojej tożsamości. Zresztą - mógł towarzysza rozmowy źle zrozumieć. Mimo wszystko dawna myśl oddania go w ręce policji nagle gdzieś zniknęła, na jej miejsce w umyśle gwałtownie pojawiło się zaintrygowanie. - Nie do końca rozumiem - Powiedział, przyspieszając krok i umyślnie nie spoglądając nawet na okolicznych stróżów prawa. W razie gdyby jednak jakiś się do nich zbliżał, natychmiast kierował swe kroki do tego, którego przed chwilą zdominował licząc, że urok nadal działa. - Jeżeli chcesz nie zwracać na siebie uwagi, to zakrywanie twarzy nie jest najlepszym na to sposobem. Jednocześnie stara się uważnie przyjrzeć rozmówcy, dostrzec jakieś charakterystyczne, lub niepokojące oznaki. Aderon - Pią 27.11.2009, 15:08:38 " />Co za gbur. Jasne, bądź tajemniczy i zagadkowy... Słysząc hasło "elizjum" wyłączam Nadwrażliwość, mimo iż czynię to dosyć niechętnie. Skąd ten gość wie, że jestem Tremere? I czy napomknięcie o Elizjum było sugestią, by zaprzestać używania Dyscyplin? - Odpowiem więc na to pytanie, choć czynię to niechętnie, bo wciąż nie uzyskałem odpowiedzi na swoje. Owszem, wiem, co to Elizjum. Uprzedzając kolejną uwagę dodam, że nie znam ich tutejszej lokalizacji, gdyż przybyłem do miasta dosłownie przed paroma godzinami. Teraz rad bym był, panie, gdybyś wyszedł z cienia, przedstawił się i skończył te gierki. Silas - Pią 27.11.2009, 20:59:35 " />Scream i Orick Na ustach wysokiego mężczyzyny Łukasz dostrzegł niewielkie ślady czerwonej posoki - przypuszczalnie mogła być to krew, choć nie miał co do tego pewności. Niepokojący był również wystający zza paska spodni nóż, nienaznaczony jednak żadnymi śladami walki. Zarówno Rodak jak i Maciejowski wkrótce zbliżają się do wyjścia z dworca, przy którym to jednak wciąż stoi dwóch funkcjonariuszy... Jednym z nich jest głupkowato wyglądający policjant z notesem - na widok zmierzających w jego kierunku mężczyzn, wypowiada jakieś słowa do krótkofalówki, po czym wlepia w nich wścibski wzrok, czekając na dalszy rozwój wypadków. Aderon - Mardok, chociaż szczerze wątpię, by te imię coś ci mówiło - głos mężczyzny tym razem pozbawiony był ceremoniału, z jakim wypowiadał się poprzednio. - Fundacja... Zabawne. Przypomina Pan zbłąkaną owcę, która nie wie czy trafiła do właściwego stada. A co jeśli okaże się, że to stado wilków? Czyżbym widział zakłopotanie na pańskiej twarzy? To dobrze, martwiłbym się, gdyby było inaczej. Tym razem, drogą rewanżu i w odpowiedzi na pytanie, które z pewnością tutaj padnie, powiem z całym przekonaniem - TO jest budynek fundacji. Czego poszukujesz, młody Tremere? Nikłe światło rzucane przez kandelabry świec nie było w stanie zapewnić dobrej widoczności - enigmatyczny rozmówca Aderona - przynajmniej z wyglądu - wciąż pozostawał więc nieznany. Jaquan Niezrównoważony oprych wybuchł przenikliwym śmiechem, wybałuszając swoje szare ślepia w stronę Jones'a - Futrzaki?! PeŁnO fUtRzAkóW! A iLe PluSzAków!! - Zamilcz już! A co do ciebie, pójdziesz z nami. Przez kolejne dziesięć minut nowi "towarzysze" Daniela nie odzywali się zbytnio, nie licząc zdawkowych gestów, burknięć i pochrząkiwań, wymienianych między sobą przy przekraczaniu kolejnych przecznic. Wkrótce dotarli jednak do starego, zmurszałego magazynu, przecinającego dzielnicę Zbraslav i Smichov. Wnętrze budynku było równie zachęcające, co jego zewnętrze - zapach stęchlizny, wszechobecna wilgoć i sypiący się zewsząd pył. Kompletną tajemnicą było, w jaki sposób konstrukcja trzymała się jeszcze w całości. Trzech zbirów zatrzymało się, jak gdyby czekając na odpowiedni sygnał, bądź moment - przed nimi ciągnął się szeroki korytarz z kilkoma ciężkimi, otwartymi na oścież drzwiami. Wybór padł na pierwsze z lewej strony - pomieszczenie było przestronne z rzędami szarych szafek i regałów na chemikalia i środki czyszczące. Na środku podłogi znajdowała się lekko uchylona, przeżarta przez rdzę, metalowa klapa. - Właź do środka - wycedził przez zęby jeden z drabów. Orick - Pią 27.11.2009, 21:10:47 " />Łukasz rzucił nerwowe spojrzenie kompanowi. Właściwie, to niby czemu miałby się nim przejmować? Zatrzymał się jeszcze i rzucił półgębkiem: - Jesteś brudny na twarzy. Coś czerwonego. Nie chcę zgadywać, co - Rzekł chłodno, po czym zwrócił się bezpośrednio do mężczyzny, powoli i mocno akcentując wyrazy, nadając im dosyć nieprzyjemny ton. - Jesteś z Camarilli? Już po mnie przysłali? - Może nawet trochę zbyt ostro, ale nie mógł ryzykować. Pewnie wiedzieli już o jego przybyciu i Książę, czy jakaś inna ważna szycha chce się z nim zobaczyć. Camarilla i te ich cholerne zasady. - Jeżeli tak, to powiedz im, że przyjdę, gdy będę mieć czas. Chcę mieć święty spokój. Po czym, nie czekając na kompana, skierował się do wyjścia. Miał nadzieję, że policjanci nie zwrócą na niego uwagi. Rozważał użycie Prezencji, by wydać im się jak najbardziej porządnym mieszkańcem, ostatecznie stwierdził jednak, że nie ma ochoty na zabawy dyscyplinami. Zresztą i tak jest już spóźniony. Wyciągnął telefon i naprędce wybrał telefon do kierownika hotelu. Odbierz, zasrany leniwcu. Nie płacę Ci za opieszałość pomyślał, oczekując na połączenie. Loki Lyesmyth - Pią 27.11.2009, 22:51:06 " /><wycieram rękawem krew z ust> doganiam go i szybko mówię Jestem członkiem camarilli jak każdy rozsądny... ale jeśli szukałeś funkcjonariuszy księcia, ja nim nie jestem.. lepiej było to powiedzieć, sam rozumiesz. zdejmuje okulary i próbuje opuścić dworzec Aderon - Sob 28.11.2009, 12:33:45 " />Unoszę ze zdziwieniem brwi, ale szybko staram się odzyskać normalny wyraz twarzy. - Skoro tak doskonale rozumie pan moje emocje, panie Mardok - mówię spokojnie - to rozumie pan pewnie, że na potwierdzenie pana słów oczekuję dowodu, który mnie przekona co do racji pana rewelacji. Chyba, że każe mi pan wierzyć, że z setek lokalów w Pradze przez przypadek trafiłem do szukanego przez siebie, oraz że budynek fundacji Tremere w wielkiej stolicy to piwnica jakiegoś podrzędnego baru? Jaquan - Sob 28.11.2009, 13:26:38 " />No cóż nie mając innego wyjścia wchodzę tak gdzie mi kazano. Jednak ani na chwilę nie dezaktywowałem nadwrażliwości. To na pewno nie była siedziba księcia... Ventrowie mieli lepszy gust... Czyżby Sabat? Zakląłem w myślach. Silas - Nie 29.11.2009, 17:59:28 " />Scream i Orick [Beep]-[beep]-[beep]... - Obsługa hotelu "Esplanade Prague", w czym mogę pomóc? - głos najprawdopodobniej należy do recepcjonisty. W międzyczasie Radka zatrzymał niski mężczyzna z notesem trzymanym pod pachą. - Detektyw Tyklasky, byłbym wdzięczny, gdyby zechciał Pan nam udzielić odpowiedzi na kilka pytań - odparł policjant, wskazując ręką pobliską dyspozytornię. - Nalegam... Aderon Wkrótce oczy Aderona całkowicie zakomodowały się z mrokiem, dzięki czemu mógł dokładniej przyjrzeć się swojemu rozmówcy. Twarz miał kościstą, o twardej, mocno zarysowanej szczęce, lecz rysy regularne i wyraźne. - Nie obchodzi mnie w co wierzysz - ten kompleks zbudowano na długo przed tym, kiedy śmiertelni w ogóle pomyśleli o postawieniu knajpy ponad nami. Mamy wgląd na wiele takich miejsc, niestety, w obecnych czasach to konieczność a nie przywilej - Aderon dostrzegł, jak ukradkowo wykonuje w powietrzu niedbały ruch dłonią, zupełnie jakby nakreślał niewidzialny symbol. - Trafiłeś tutaj, ponieważ taka była moja wola. Pytanie co z tym fantem zrobisz. Jaquan Żarówka delikatnie żarzyła się poruszając cieniami w całym pomieszczeniu. Pomieszczeniu pełnym manekinów i rekwizytów nieznanego pochodzenia. Nad głową Jonesa rozległ się donośny huk zatrzaskującego się włazu. Po kilku chwilach nie było już słychać niczego, w tym także prześmiewczych komentarzy drabów. Przez moment, na skutek wyostrzenia zmysłów, Daniela przeszywa dziwna wizja - mężczyzna w łazience, siedzący w kałuży krwi oraz wzywający o pomoc. Oprócz niego znajduje się tam ktoś jeszcze - kobieta, na wskroś przypominająca niedawno poznaną Kathrinę. Orick - Nie 29.11.2009, 18:01:36 " />- Witam, tutaj Łukasz Rodak - Przedstawił się po angielsku, licząc na to, że jego rozmówca rozpozna wizytatora i jednego ze swoich przełożonych - Przybywam w celu wizytacji i o ile się nie mylę, miał być przysłany ktoś z zarządu hotelu, by odebrać mnie z dworca, prawda? - Powiedział chłodno do słuchawki. W międzyczasie kontynuował swój spacer, kierując się ku wyjściu i nie zwracając specjalnej uwagi na ochronę - Dlatego pytam: Gdzie jest ktoś odpowiedzialny za odebranie mnie?! Powinien ze mną się skontaktować. Mam nadzieję, że macie na to dobre usprawiedliwienie! Cóż, z pewnością nie był najlepszym przełożonym, który miło dogaduje się ze swoimi pracownikami. Nie wtedy, gdy go denerwowali. Miał cichą nadzieję, że to tylko nieporozumienie i że zaraz wszystko się wyjaśni. Miał ochotę na lampkę dobrego wina, a potem na jakąś delikatną blondynkę... albo nie, brunetkę, w wieczorowej sukni, z którą mógłby się zabawić i przy okazji napoić się jej krwią. Na samą myśl o krwi takowej kobiety, poczuł miłe łaskotanie w żołądku i mimowolnie uśmiechnął się. Jaquan - Nie 29.11.2009, 18:24:48 " />- Cholera... Czyżby rządził tu baron i w dodatku Szczur? - mruknąłem sam do siebie. Zapamiętuję wizję ze szczegółami zwłaszcza część o kobiecie ale nie roztrząsam jej na razie. Trzymam dłoń na rękojeści schowanego noża i pilnuję zarówno portfela jak i kluczyków od motoru. Czekam cierpliwie aż ktoś wyjdzie. Gdyby atakował uskakuję za manekina i staram się nałożyć nałożyć niewidzialność. Loki Lyesmyth - Nie 29.11.2009, 21:01:36 " />posłusznie ide za detektywem Aderon - Pon 30.11.2009, 15:26:57 " />To zabawne... Tremere zawsze byli mistrzami przetrwania, ale żeby w DZISIEJSZYCH czasach chować się po piwnicach w tak dużej, europejskiej stolicy? A może to przez to, że przywykłem do rozpychu w Wiedniu? - Oczywiście, wybacz moją przesadną ostrożność, Mardoku. - mówię z nieudawaną uprzejmością i lekko schylam głowę w geście szacunku. Tak należy, gdy ma się do czynienia z regentem. - Wskazano mi ciebie jako kontakt z Pradze. Jeśli też dobrze pamiętam, to jesteś bliskim przyjacielem mojego Ojca, Revena z Wiednia. Powiedziano mi, że znajdę schronienie w tej fundacji... czy mogę liczyć na pańską gościnność, Mardoku? Postanawiam od razu zadać inne trapiące mnie pytania, by nie tracić czasu: - Chciałbym się posilić. Czy muszę polować samodzielnie? W Wiedniu mieliśmy do dyspozycji pokaźnych rozmiarów... stado. Wspominam na kilka sekund setki śmiertelnych, które uzależnione od Pocałunków i zniewolone Dominacją niemal same przychodziły codziennie do największej fundacji Tremere na świecie, by służyć wampirom swą szyją. - Jak ta sprawa wygląda tutaj? Do tego, choć nie mam na to ochoty, to powinienem spotkać się z księciem. Gdzie mogę go znaleźć... i jaki on jest? Milknę i czekam na odpowiedź przełożonego. Silas - Pon 30.11.2009, 18:42:29 " />Scream Dziesięć lat temu dyspozytornia mogła być pokazowym szczytem nowoczesności, teraz jednak, w najlepszym wypadku nadawała się do rozbiórki. Stare, popękane ściany, wyginające się linoleum oraz nienajświeższy system automatyki transportu - wszystko to z pewnością widziało już lepsze czasy. Na widok wchodzących mężczyzn dyspozytor pospiesznie opuścił pomieszczenie. Gdy zostali sami detektyw przymknął drzwi i usiadł na krześle naprzeciwko Radka. - Przejdę od razu do rzeczy. Widziano pana w trakcie bójki z innym pasażerem. Nie będę wnikał, kto komu zawinił, ale facet był blady i nieprzytomny, kiedy go znaleźliśmy. Stracił też dużo krwi... - Tyklasky poprawił niedbale zawiązany krawat - Dziesięć minut później, w innym przedziale, natknęliśmy się na te zwłoki - zdjęcie przedstawiające otyłego mężczyznę w średnim wieku, trzymającego w ręku talię kart, powędrowało na blat biurka. - W obecnej sytuacji na myśl nasuwa mi się jedno rozwiązanie tej sprawy. Chyba że ma pan inną wersję? Aderon - Nie znajdziesz u nas pożywienia. Czasy się zmieniły, ostatnie wydarzenia zmuszają nas do podejmowania wzmożonych środków ostrożności. Sabat stał się zuchwały, a policja bardziej czujna. Możesz jednak liczyć na schronienie, każę przygotować dla Ciebie pokój - Mardok zmarszczył brwi i spojrzał na niego z wyrazem konsternacji na twarzy - Z zainicjowaniem spotkania może być jednak problem. Musisz zrozumieć, że 'nasz' książe ma ostatnio wiele spraw na głowie. Przyjdzie na to jeszcze pora. Póki co, rozgość się. Chyba że wolisz zapolować od razu? Jaquan W pomieszczeniu panowała dojmująca cisza. Po kilku minutach nasłuchiwania Daniel zdał sobie sprawę, że jedyną osobą przebywającą w tym miejscu był on sam. Ponowny rzut oka na manekiny przyniósł większe poczucie wyobcowania. Albo został tu porzucony na pastwę losu albo całość była raczej planem napastników, mającym wyprowadzić go z równowagi. Póki co, zdany był jednak wyłącznie na siebie. Orick - Chwileczkę... Ach tak, zgadza się, pan Rodak. Przykro mi to słyszeć, ale jakąś godzinę temu wysłaliśmy po pana naszego człowieka. Fakt, że nie dotarł jeszcze na miejsce spotkania, wydaje się być wysoce niepokojący. Mogę jedynie pana zapewnić, że dołożymy wszelkich starań, aby wyjaśnić tę sprawę - strażnik bez problemu przepuszcza Łukasza przez drzwi dworca. Padający na zewnątrz deszcz uderzał nierówną kaskadą kropli, znacznie obniżając przy tym widoczność - Pozwoliliśmy sobie jednak przeparkować pański samochód... Czarny Ford Mondeo stał na wprost od głównego wejścia do gmachu pobliskiego ratusza - To chyba rozwiązuje problem? Orick - Pon 30.11.2009, 18:59:12 " />Łukasz słuchał uważnie swojego rozmówcy. Na widok samochodu wyjął natychmiast kluczyki i piknął na centralny zamek i alarm, by sprawdzić, czy wszystko się zgadza. Jeżeli tak, kończy rozmowę słowami: - Dobrze, mam nadzieję, że zostanie to szybko wyjaśnione. Jeżeli hotel ma zamiar tak samo nagannie postępować ze swoimi klientami jak ze swoim przełożonym, to nie wróżę mu dobrej przyszłości. Dobrej nocy życzę. Odłożył słuchawkę i skierował się do samochodu, w wyraźnie złym humorze. Miał ochotę jak najszybciej dojechać do hotelu. Jeżeli jednak alarm/kluczki się nie zgadzają, to natychmiast zgłasza to swojemu telefonicznemu rozmówcy. Aderon - Pon 30.11.2009, 20:24:23 " />- Dziękuję, Mardoku. Poczułem ulgę, wiedząc, że nie będę musiał spać w jakiejś piwnicy w kamienicy czy w hotelu. Nie jestem pewien, jak inne wampiry sobie radzą ze świadomością, że ktoś, kiedyś, może zechcieć odwiedzić ich schronienia za dnia. Całe życie... całe nieżycie spędziłem w Wiedeńskiej fundacji Tremere, chronionej magicznie w taki sposób, że była twierdzą nie do zdobycia nawet dla innych zorganizowanych grup wampirów. Nie ulega mej wątpliwości fakt, że w tym miejscu będę spać spokojnie. Pozostała jeszcze jedna kwestia... ...trzeba będzie polować samemu. To trochę kłopotliwe, zwłaszcza, że w Wiedniu wystarczyło wejść pod jeden z wielu adresów, by znaleźć śmiertelnych chętnych do Pocałunku. Podobno dla nich jest to uczucie dużo przyjemniejsze, niż orgazm, choć wciąż nie umywa się do rozkoszy, jakiej podczas picia odczuwa Spokrewniony. - Dziękuję, Mardoku - powtarzam, po chwili rozmyślania. - Dziękuję za pokój, myślę, że wrócę niedaleko przed świtem. Teraz, jeśli nie masz mi nic więcej do powiedzenia, udam się na polowanie. Zdążyłem tego wieczoru zużyć trochę vitae... Jeśli moi gospodarze nie mają mi już nic ciekawego do przekazania, udaję się na górę tą samą drogą, którą zostałem przyprowadzony. Jeśli nie dostrzegam w klubie żadnej łatwej ofiary, wychodzę i zapuszczam się w ciemne zakątki praskich kamienic, by odnaleźć jakiegoś samotnego przechodnia. Wygląda na to, że nocne życie w tym mieście jest bardzo... ż y w e. Być może mam nawet do czynienia z Jyhad'em? Mniejsza o to. Jeśli książę jest zajęty, to odwiedzę go dopiero wtedy, gdy sam sobie tego zażyczy. Jedno jest pewne - myślę, spoglądając w księżyc - jeśli chcę tu bezpiecznie przetrwać swoją wycieczkę, będę musiał odzwyczaić się od wygód wiedeńskiej fundacji. Jaquan - Pon 30.11.2009, 22:04:51 " />Cóż nie zamierzam pozwolić, by któryś myślał, że uda im się od tak mnie zmiękczyć. Rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu ewentualnych "nieoficjalnych wyjść". Niezależnie od tego czy jakieś znajdę siadam pod najbardziej zacienioną ścianą w pozycji lotosu i usiłuję włączyć pierwszy stopień niewidzialności... "Cholera szkoda, że nie zabrałem na drogę kilku torebek... Wykorzystam dziś chyba zapas, który miał mi na tydzień wystarczyć..." Czekam zastanawiając się czy kogoś zaciekawi moje zniknięcie. Loki Lyesmyth - Wto 01.12.2009, 03:06:25 " />Sugeruje pan że jestem seryjnym awanturnikiem który będąc w pociągu, nic nie robi tylko idzie z jeeeedneeego przedziału prostu do drugiego i obija ludzi na śmierć. Powiem panu ciekawa teoria, równie ciekawy domniemany profil psychologiczny. Generalnie w ogóle sytuacja śmieszna. (uśmiecham się zrezygnowany) (no to katastrofa, teraz mnie udupią, żeby z tego wyjść będe musiał się przez nich przezierać, a za to zabije mnie książe. Zgine u nich w celi, popełnie samobójstwo z honorem i nich inni się martwią) Generalnie panie tyklasky myslę że pan sobie sam dobrze zdaje z debilizmu tej sytuacji, i równie dobrze jak ja wie pan, że ja nie wyrobiłbym się czasowo z obsługą obu klientów. Ma pan nie tego człowieka co trzeba, tamten koleś po ryju dostal zale za zabójstwo nie odpowiadami i nie bede. Silas - Sob 05.12.2009, 21:15:25 " />Scream Tyklasky skupił uwagę na kubku próbując upić kolejny łyk kawy i nie poparzyć przy tym koniuszków palców. - Tak, wydaje się to być dość logiczne. Istnieje jednak kilka niejasności, które chciałbym wyjaśnić. Po wyjściu na peron zaczepił pana pewien mężczyzna. Zamieniliście ze sobą kilka zdań... Z opinii świadków wynika, że ten sam człowiek dzielił przedział z ofiarą. Wiemy również, że dość gwałtownie go opuścił i nie przejawiał zainteresowania zamieszaniem w pociągu. Na moment zapadła cisza. Detektyw przyglądał mu się, jakby chciał przewiercić go na wylot spojrzeniem. - Ktoś z wieloletnim doświadczeniem stwierdziłby, że punktów spólnych między waszymi przypadkami jest zbyt dużo, aby można je było pominąć milczeniem. Dalej jest pan pewien co do swojej wersji zdarzeń? Wyjdzie pan na tym lepiej, jeśli zacznie ze mną współpracować. W przeciwnym razie zmuszony będę skorzystać z bardziej radykalnych środków. Aderon Nie licząc barmana i kilku kelnerów knajpka świeciła pustkami, dlatego Aderon uznał, że najrozsądniej będzie zapolować w mieście. Drzwi zastrzasnęły się za nim z łoskotem. Po chodnikach szwendały się psy. Obserwowany tylko przez czujne oko monitoringu udał się w kierunku, który wydawał mu się prowadzić do centrum. Nie mylił się. Za rogiem ujrzał wylewające się z teatru, kolorowe tłumy ludzi. Biznesmeni, menedżerowie i lokalni politycy... Cała śmietanka towarzyska Pragi wyzierała teraz miejsca, w którym zwykle zbierano się podczas piątkowych wieczorów. Zapach wyższych sfer drażnił nozdrza tym bardziej, że nikt nie wracał do domu samotnie a raczej w obstawie równie wykwintnego towarzystwa. Aderon spojrzał w górę - jesienne niebo obniżyło się, jak gdyby chcąc pochłonąć całe miasto. Deszcz lał bez opamiętania... Jaquan Daniel przysiadł w miejscu, które wydało mu się możliwie najbardziej ciemne. Po chwili jego ciało rozpłynęło się w powietrzu. Z oddali dobiegło niesione echem skrzypnięcie. Odczekał chwilę, a gdy odgłos nie powtarzał się przez dłuższy czas, wychylił lekko głowę. W miejscu jednej ze ścian pojawił niewielki otwór, z którego wyzierało nikłe światło nieznanego pochodzenia. Na środku sali stał jeden z drabów, tych samych, którzy zamknęli go w tym miejscu. - Gdzieś się ukrył, do kurwy nędzy?! Orick Dach, maskę i szybę wozu, niczym grad gwoździ siekły smagane wichurą krople, rozlewające wzdłuż jezdni głębokie kałuże. Gwałtowne ruchy walczących z ulewą wycieraczek wyostrzały kontury ulicy tylko na chwilę, więc Rodak nie widział za przednią szybą praktycznie niczego. Co jakiś czas dawały jednak o sobie znać rozmazane, czerwone plamy sygnalizacji świetlnej, zmuszając do gwałtownego hamowania. Garstki przechodniów przesuwały się wolno po pasach, stanowiąc drobne przystanki w drodze do hotelu. Bez nawigacji dotarcie do celu z pewnością nie byłoby możliwe, przynajmniej nie bez pytania o drogę miejscowych. Na całe szczęście Łuaksz był przygotowany na taką ewentualność. Wkrótce w oddali dostrzegł duży, świetlisty neon układający się w srebrzysty napis "Witamy". W pobliżu stało kilka samochodów, nie było zatem trudno znaleźć odpowiednie miejsce do zaparkowania. Rodak pospiesznie skierował się wstronę mahoniowych drzwi hotelu. Widok wnętrza nieco go jednak zaskoczył. Zamiast drogich tapet były ściany pokryte wapnem, zamiast ekskluzywnych mebli â dwa stare taborety, kilka szafek oraz mały stolik na środku sali. W miejsce dywanów pojawiło się naderwane gumoleum. Za ladą recepcji stał mężczyzna w charakterystycznym ubraniu hotelowej obsługi. Zwrócony był w stronę małego telewizora, zawieszonego w górnym rogu pomieszczenia. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z przybycia gościa... Orick - Nie 06.12.2009, 10:17:38 " />Łukasz wysiadając z samochodu poprawił jeszcze swój wygląd, piknął na alarm i wszedł do hotelu. Widok całkowicie go zaskoczył. Stał przez chwilę oniemiały, wreszcie uśmiechnął się sam do siebie, pacnął w głowę i wyszedł. Ach, pewnie pomyliłem adresy. Może coś nawaliło w GPS pomyślał i skierował się z powrotem do samochodu, rozglądając się wkoło, by sprawdzić, czy aby na pewno jest w dobrym miejscu. Gdyby przysłali kogoś po mnie, byłoby dużo łatwiej. Oi porozmawiam sobie z zarządcą, porozmawiam Myślał gniewnie, wsiadając do samochodu i sprawdzając w międzyczasie w GPSie lokalizację. Znów wybrał numer do obsługi hotelu, a jeżeli tylko ktoś mu odpowiedział, natychmiast mówił: - Przepraszam bardzo, ale chyba GPS został źle zaprogramowany i zamiast do naszego pięknego hotelu, zostałem wysłany do jakiejś rudery. Już odpuszczę sobie fakt, jak bardzo jestem zdenerwowany waszą dezorganizacją - proszę tylko o podanie mi właściwego adresu i przygotowanie już dla mnie pokoju, kolacji oraz jakiegoś wina do niej. I proszę powiadomić zarządcę, że będę chciał z nim poważnie podczas kolacji porozmawiać. Po uzyskaniu adresu natychmiast programuje go w GPSie i rusza w tamtym kierunku, usiłując myśleć pozytywnie. Jaquan - Nie 06.12.2009, 18:41:03 " />Obserwuję osiłka przez chwilę po czym nie ruszając się staram się uchwycić jego zapach. Stwierdzić czy pachnie bardziej jak człowiek czy jak spokrewniony. Jeśli jak człowiek nadal się nie ruszam... Jeśli to wampir to w momencie gdy nie patrzy w moją stronę wstaję i po cichu przemieszczam się w stronę jego pleców trzymając w ręku nóż. Jeśli mnie nie zauważa przykładam mu nóż do gardła - Tu jestem... A teraz wyjaśnisz mi o co w tym wszystkim biega. - mówię cicho... Nawet jeśli nie zrozumie po polsku złowrogi ton i ostrze na szyi powinno mu to przetłumaczyć na międzynarodowy. Aderon - Pon 07.12.2009, 20:36:55 " />Gdy byłem żywy, lubiłem deszcz. Teraz, jako nieśmiertelny, wręcz go uwielbiam. To zaskakujące, jak tak drobne rzeczy mogą zaskarbić sobie moją sympatię. Z racji tego, że woda pewnie położyła moje sterczące jak u bohaterów anime włosy, odgarniam je sobie tak, by nie opadały mi na oczy. Okrywam się szczelniej płaszczem i ruszam w stronę uliczek. Staram się podążyć za jakąś dużą grupą, najlepiej młodych ludzi. Mają w zwyczaju odprowadzać się po drodze do domów. Gdy wyczuję okazję, taką jak oddalenie się samotnej osoby do kamienicy, na klatkę schodową, czy choćby do ciemnej uliczki się odlać - podążam za nią, w celu dopadnięcia jej w samotności. Loki Lyesmyth - Sob 12.12.2009, 19:44:51 " />ta Facet mnie zagadał zapytał o co do cholery chodzi z tym syfem ja mu zgodnei z prawdą odpowiedziałem, że nie wiem, poczym go zbyłem, pozatym panie policjanicie łamie się pan w swoich podejrzeniach, najpierw ja jestem podejrzany o zakatowanie kogoś na smierć, potem mówicie o jakimś ważniaczku który był z nim w przedziale, dlaczego ja tu jestem a nie on, skoro mojego pobitego pana już znaleźliście i był w przedziale innym Silas - Czw 31.12.2009, 21:16:07 " />Scream - Dlatego, że mamy świadków, którzy widzieli, jak pobiłeś faceta do nieprzytomności, sukinsynu! - wybuchnął detektyw. - Nie wiem, jak to wygląda w Twoich stronach, ale u nas możesz dostać trzy lata odsiadki. Jeżeli Twój wspólnik również maczał w tym palce, prędzej czy później i na niego znajdziemy haka - zgnieciony kubeczek po kawie powędrował w stronę najbliższego śmietnika. - Skoro nie chcesz współpracować, obawiam się, że będziemy musieli cię zawieźć na komisariat. Może tam będziesz bardziej wylewny - zatopił ręce w bezdennych kieszeniach płaszcza, najwyraźniej w poszukwianiu kajdanek... Aderon Nikt nie próbował zasłonić się przed zacinającymi kroplami deszczu, zaledwie kilka sekund wystarczyło, aby każdy z przechodniów przemókł do suchej nitki. Niektórzy, w nadziei na uniknięcie burzy, wbiegali do przydróżnych barów i sklepów, pozorując przy tym chęć dokonania zakupu bliżej nieokreślonych artykułów. Po chwili uliczka sprawiała wrażenie niemalże całkowicie opustoszałej. Jedynie światło dobiegające z okien mieszkań dawało znać o tym, że życie w mieście nie zamarło całkowicie. Nie wiedzieć czemu wiatr stopniowo cichnął, wreszcie całkiem umilkł. Zapanowała cisza. - Ppprzeepraszam, nie wiie Pan może, którędy do kinaa? - spytała zza pleców Aderona, równie roztrzęsionym jak dłonie głosem, dziewczyna. Wydawała się być jeszcze dzieckiem. Jaquan Zapach stanowł mieszaninę potu i krwi. Krwi wampira. Ostrze Jonesa zatrzymało się kilka milimetrów przed gardłem zupełnie zaskoczonego ghula. - No co Ty, stary, chcieliśmy się tylko zabawić. No wiiesz, Twoim koosztem - wyjąkał. - Odłóż nóż, a jakośś się dogadamyy. Wyjaśnimy ci wszyystko - drab przełknął ślinę, wargi mu zadrżały. Orick - No tak, rozumiem pańskie zakłopotanie, ale trafił pan we właściwe miejsce. Ostatnio przeprowadzamy mały remont, jeśli można to tak nazwać. O szczegółach dowie się pan w trakcie kolacji z dyrektorem hotelu. Proszę podejść do recepcji, a wszystkim się zajmiemy - w tym samym momencie rozmowa się urwała. Ponowne przekroczenie progu hotelu przez Łukasza zaowocowało głośnym westchnieniem ze strony recepcjonisty. Okrzyknął hotelowego boya i zmęł w zębach przekleństwo. - Ach, Pan Rodak, serdecznie witamy! - każde słowo wydobywające się z ust tego mężczyzny brzmiało nad wyraz sztucznie. Było jasnym, że pozorna uprzejmość podyktowana była tylko i wyłącznie rangą spotkania a nie dbałością o etykietę. - Serdecznie witamy... - powtórzył jak echo boy, ale po chwili uśmiech zgasł mu na twarzy, pod bacznym wzrokiem przełożonego. Orick - Pią 01.01.2010, 08:49:55 " />Łukasz nie uśmiechnął się nawet na chwilę. Poczuł, jak wzbiera w nim gniew, furia i najchętniej to podniósłby boya hotelowego i uderzył nim o ścianę, patrząc, jak łamie się jego kark, kręgosłup, potem złamałby jego ręce, a na końcu rzucił gdzieś do śmietnika. - Jaki kurwa remont?! - Ryknął na cały głos, rozglądając się wkoło. Brutalnie odepchnął boya i podszedł do ściany, przejeżdżając palcem do gipsie - CO TO MA KURWA ZNACZYĆ?! JA TU PRZYJECHAŁEM NA OTWARCIE TEGO HOTELU, A NIE GO TAPETOWAĆ! Odetchnął głośno, chociaż wcale tego nie potrzebował. Od wielu lat zresztą. Uśmiechnął się nerwowo, może nawet psychicznie. - To jakiś żart, tak? - Powiedział grobowym tonem - TO JAKIŚ JEBANY ŻART?! Żądam widzenia się z kimś, kto jest odpowiedzialny za tę szopkę! I to w tej chwili. I powiedzcie mu, żeby się od razu spakował, bo długo posady sobie nie zagrzeje! Pierwsza myśl? Sięgnąć po telefon i zadzwonić do zarządu. Że terminy nie dotrzymane. Że prowizorka. Że wielka klapa i wstyd dla jego firmy. Zamiast tego jednak zacisnął pięści, spojrzał na boya hotelowego jak na kawałek starego mięsa i czekał, aż zostanie mu przedstawiony ktoś odpowiedzialny za ten naganny stan JEGO hotelu. Aderon - Nie 03.01.2010, 15:53:58 " />- Nie, dziecko, nie wiem. Nie powinnaś chodzić sama po takich uliczkach w nocy. Mijam ją i idę dalej, kontynuując poszukiwania. Ech, to jeszcze dzieciak. Nie upadłem tak nisko, by z niej pić... z resztą, ile bym mógł się pożywić, by mogła wrócić o własnych siłach do domu? Dwa łyki? Jaquan - Nie 03.01.2010, 23:17:10 " />- Lepiej by te wyjaśnienia miały sens... - mówię krótko i odkładam nóż... Ghule. Przynajmniej wiem, że mam do czynienia z jakimś wampirem. - Ale jeśli będą marne to utnę ci coś czego tak łatwo sobie nie zregenerujesz. - dodaję chowając nóż. Odsuwam się od typka i obserwuję każdy jego ruch czekając na wyjaśnienia. Loki Lyesmyth - Wto 05.01.2010, 09:46:40 " />eh te wybory moralne. jak się zakuje zginę, jak go zabiję tez zginę, jak go wyssam przyjdą sługusy księcia i mnie również zabiją. jak to dobrze jest być mną. Wuj wszystko mi już jedno najwyżej mnie zastrzelą jak będe stąd spieprzał wytężając wszystkie moje zmysł, i całą moją siłe walę go proooościutko w mostek tak by wypluł z siebie calutkie powietrze, a kiedy już zegnie sięw pałek litościwie odegne go w drugą strone trzymając za ryj (nie daj boże żeby nam biedaczek krzyknął z bólu nie?) i do duszam go do nieprzytomności, po czym pożyczam sobie wszystko co ma w kieszeniach i wychodzę zachowując spokój. Silas - Pon 18.01.2010, 17:53:37 " />Scream Detektyw cudem uniknął ciosu i rozpoczęła się krótka szamotanina. Siła Radka przeważyła posyłając policjanta na jedno z krzeseł. Nim się obejrzał, wampir gotował się do kolejnego ciosu, jednak solidny kopniak w okolice brzucha skutecznie ostudził jego zapał. Nie zwlekając ani chwili dobył swojej Beretty 92, kierując lufę w stronę Radka. Mierzył diablo uważnie, lewą ręką ocierając krew z podbródka... Aderon Niedaleka uliczka nie wyróżniała się niczym szczególnym na tle miasta. Za wyjątkiem spowijającej wszystko mgły, gęstej i zielonej od światła pobliskiej sklepowej wystawy, była równie ponurym miejscem, jak te, które Aderon zdążył już zobaczyć podczas swego pobytu w Wiedniu. Opary dymu dumnie zakrywały tę część Pragi, której nikomu nie powinno się pokazywać, reklamując miasto. Aktywność kloszardów o tej porze roku była dla turystów szczególnym utrapieniem, podobnie jak i widok pań lekkich obyczajów. Miasto jak gdyby samo broniło się przed takim wizerunkiem, skrzętnie ukrywając mało sympatyczne widoki pod osłoną nocy i brzydkiej pogody. Zdając sobie sprawę z nieciekawego położenia i narastającego głodu, Aderon uważnie rozejrzał się po okolicy. Gdzieś z oddali dobiegł go metaliczny trzask przewracanego kosza na śmieci... Dwa koty, miaucząc przeciągle przecięły mu drogę, a następnie zniknęły za rogiem alejki. Miał ruszyć dalej, kiedy nagle ktoś mocno chwycił go za ramię. - A teraz oddasz mi wszystkie kosztowności, jakie posiadasz. Tylko bez sztuczek, frajerze. Jaquan Ghul kurczowo złapał się dłońmi za gardło, upewniając się, że nic mu nie jest. Głośno odcharknął i splunął na podłogę. - Czy to nie dziwne, że na dworcu spotykasz kobietę, która bezinteresownie oferuje ci swą pomoc, podwożąc w wybrany przez siebie rejon? A potem 'łup' i wpadasz w nasze ręce? To było ustawione od samego początku. Chcieliśmy... To jest, nasza Pani chciała sprawdzić, czy się nadasz. Teraz widzę, że jej wybór okazał się słuszny. - na twarzy zbira powrócił złowieszczy uśmiech. - Była pewna, że prędzej czy później, w miejscu pełnym ludzi, pojawi się jakiś wampir. Kwestia czasu. Popełniliśmy błąd, nie docieniając cię. - zgrabnym ruchem dłoni odgarnął włosy opadające mu na twarz. Zlustrował Jonesa od stóp do głów - W tym mieście jest monopol, który zamierzamy przełamać. Jesteś tutaj nowy, więc nikt Cię nie zna. Twoja pomoc może okazać się przydatna. Czujesz się zainteresowany? Oczywiście zawsze możesz odejść, ale nie muszę chyba wspominać, że byłoby to bardzo... nierozważne? - nieznacznie zmrużył oczy, krzyżując ręce na piersi. Orick Recepcjonista i boy zamarli w bezruchu. Wymienili przerażone spojrzenia z trudem przełykając ślinę. Gdzieś w głębi hotelu rozległ się grzechot zamka i szczęk zasuwy, i długie przeciągłe skrzypnięcie otwieranych drzwi. Z drugiego końca sali równym krokiem szedł postawny mężczyzna. Miał na sobie czarny garnitur, czarną koszulę i mokasyny... też czarne. Skinieniem głowy przywrócił do porządku skonsternowanego boya, który bez pytania udał się w stronę schodów. - Łukasz Rodak, prawda? Miło mi pana poznać, nawet w tak... - urwał na chwilę, rozglądając się po pomieszczeniu - niesprzyjających warunkach. Mathias Rust, jestem kierownikiem tego hotelu - uścisnął mu dłoń - Może od razu przejdziemy do mojego biura? - pytanie było retoryczne. Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się na pięcie, kierując się w sobie tylko znanym kierunku, licząc na to, że Łukasz dotrzyma mu kroku. O dziwo reszta przybytku nie była w równie opłakanym stanie, co wejściowy hol. Wręcz przeciwnie - uwagę przykuwały wiszące na ścianach kilimy oraz osiemnastowieczne, poczerniałe ze starości obrazy, niezwykle stylowe i nadające miejscu dystyngowanego klimatu. Po chwili stanęli przed drzwiami biura - Mathias usilnie próbował wydobyć kluczyk z kieszeni marynarki. Chwila zakłopotania wydała mu się dłużyć niemiłosiernie, a przewijające się myśli pytały, po jaką cholerę w ogóle je zamykał. - Mam! - wykrzyknął entuzjastycznie, starając się sprawić wrażenie, że panuje nad sytuacją. Pokój był przestronny, gustownie urządzony i wyposażony w wygodne sofy i fotele przeznaczone dla potencjalnych gości. - Proszę usiąść, nalać panu Brandy? Może szkockiej? - spytał, otwierając barek. Jaquan - Pon 18.01.2010, 18:03:24 " />- Sabat czy Anarchiści? - pytanie było krótkie i jak na mnie dość nietypowe... Skoro przynudzał coś o monopolu to raczej nie byli to Cammy... Cholera jak zwykle pech. - Jeśli Sabat to zapomnijcie... Podobnie jak moja Sensei nie przepadam za wami. Zupełny brak wyczucia stylu - powiedziałem a gdyby Ghul potwierdził "Sabatowanie" zdecydowanie obracam się na pięcie. Jeśli zaś stwierdza, że są anarchistami decyduję się nieco posłuchać... - Nie lubię podpadać Cammarilli... Poza tym nadal jestem podopiecznym mojej panii. Ale jeśli nie dojdzie do jawnego buntu może się skuszę - uważnie nasłuchuję czy aby jaki inny Ghul nie nadchodzi zza moich pleców... A jeśli próbuje ktos uderzennia pięścią zwyczajnie nadstawiam na tor lotu pięści ostrze Tanto. Aderon - Pon 18.01.2010, 20:11:43 " />Z racji martwej natury Aderona, nie mógł on doświadczyć przypływu adrenaliny, gdy poczuł oddech bandziora na karku. Natychmiast rozpoczął błyskawiczną analizę, jednocześnie skręcając się do oddania ciosu... W swym życiu bardzo rzadko się biłem, w nieżyciu właściwie wcale... Ale moje warunki fizyczne wykraczają daleko poza te prezentowane przez przeciętnych mężczyzn, więc właściwie tylko naprawdę silna osoba lub specjalista w sztukach walki może mi sprostać. Chyba że... Usiłuję uderzyć z całej siły łokciem w miejsce, gdzie przypuszczalnie znajduje się splot słoneczny mojego niedoszłego (oby) oprawcy. Niezależnie jednak, gdzie i w co trafiłem, próbuję się wywinąć tak, by móc pochwycić agresora. Gdy tylko mam sposobność, zatapiam zęby w jego szyi, piję na tyle, by przeżył (choć niekoniecznie mógł wrócić do domu o własnych siłach, czy pozostał przy przytomności). Rzecz jasna zalizuję ranę i wymazuję wspomnienie paru ostatnich minut. ... chyba że jest uzbrojony. Nawet wtedy jednak, będę w stanie przeżyć pchnięcie nożem czy strzał z broni palnej. A wtedy będę mógł ocenić, czy konieczne będzie użycie czegoś więcej niż pięści. Orick - Pon 18.01.2010, 20:18:26 " />Łukasz w milczeniu ruszył za Mathiasem, przyglądając mu się uważnie. Zdecydowanie było w nim coś niepokojącego, a już z pewnością nie wydawał mu się osobą zbyt kompetentną. Gdy wynikła sytuacja z kluczami, Łukasz nie powstrzymał nawet pobłażliwego uśmiechu. Wszedł do gabinetu za swoim towarzyszem i zgodnie z propozycją, rozsiadł się. I wreszcie zabrał głos. Mówił ostro, chłodno, ale nie głośno. - Martini, jeżeli pan ma. I proszę, żeby pan mnie wyraźnie wysłuchał. Nie muszę chyba mówić, jak bardzo niezadowolony jestem ze stanu rzeczy, jaki mnie tu zastał - Zawiesił głos, patrząc na Mathiasa poważnie - Na szczęście pozostała część hotelu wydaje się być bardziej zadbana. Martwi mnie tylko wystrój wnętrz. Projekt przewidywał jasne, nowoczesne i otwarte przestrzenie, zaś tutaj spotkałem się mrocznym, nieco staroświeckim stylem. Ma swój urok, owszem, ale nadal zastanawiam się, czy zmiana planów była udana - rzekł z naciskiem i przejechał dłonią po włosach - Chodzi o renomę całej sieci hoteli, całej firmy, a nie tylko tej jednej placówki. Zdaje pan sobie sprawę, że ta placówka jest pod naszą ścisłą obserwacją i jej obroty finansowe wyjątkowo będą nas ciekawić przez pierwsze parę kwartałów. Być może... - celowo zawiesił głos - w przypadku niezadowalających wyników, dojdzie do przetasowania kadry. Loki Lyesmyth - Wto 19.01.2010, 15:07:18 " />Pierdole Cię człowieku! wole zginąć tu niż za dnia w twojej jebanej CELI! uśmiecham się ładnie pokazując zobki i sprzedaje mu taką tonfe w ryj, że zostanie następnym w kolejce człowiekiem na księżycu. Jak już padnie nieprzytomny biore wszystko co ma cennego lłacznie z odznaką bronią i kajdankami i spierdalam jakby nigdy nic bardzo ale to bardzo spokojonie Strona 1 z 2 • Zostało znalezionych 171 postów • 1, 2 |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |