ďťż
Wštki |
Ostatni z Archaniołów
Frost - Sob 16.07.2005, 00:54:12 " />Chciałbym wiedzieć co sądzicie o poniższym fragmencie. Nie wiedziałem gdzie go umieścić więc zrobiłem to tutaj : Ahelor: Proszę nie pisać tematów dużymi literami (regulamin). Poprawiłem. Ostatni z Archaniołów Wstęp : Żyliśmy wśród ludzi wiele tysięcy lat. Wiara podtrzymywała nas w świecie realnym. Strzegliśmy ich przed demonami, których nie brakuje. Wielkie bitwy już nie toczyły się w świecie astralnym tylko tu, na Ziemi. Wiele wieków wygrywaliśmy i przegrywaliśmy. Ludzie wierzyli, że będzie lepiej ... lecz teraz zostałem tu tylko ja. Wszyscy odeszli, każdy zginął lub zaprzestał walki. Ludzie umierali, wojny wyniszczały przyrode. W roku 2020 odpalono bomby atomowe ... zginęły 4 miliardy ludzi. Nic nie mogliśmy na to poradzić, to był ich wybór. Wtedy część z nas się załamała, odeszli do świata astralnego. Ci, którzy postanowili zostać zmienili się nie do poznania. Przerodzili się w fanatyków, którzy nieustannie likwidują demony. Nie zwarzają na straty wśród ludzi, chcą poprostu zemsty. Ci którzy walczyli razem ze mną zginęli. Zostali wypędzeni do świata umarłych i tam czekają na osąd. Teraz muszę bronić ludzi sam. Na imie mi Gabriel, jestem ostatnim z Archaniołów... Księga I : Nawrócenie Rozdział 1 - Nowa zaraza Nic nie zakłócało spokojnego wieczora. Gwiazdy jasno świeciły, a księżyc był w pełni. Wszystko co do szczęścia potrzebne, prawie wszystko. Grupa młodych ludzi wracała do domu z imprezy. Byli pijani i na nic nie zwarzali. Nie zauważyli człowieka, który bacznie ich obserwował. Miał na sobie ciemny płaszcz, na twarzy tatuaż przedstawiający płomienną różę. Pod płaszczem widoczne było wybrzuszenie, lecz i tak nikt nie zwracał na to uwagi. Śpiewali w najlepsze piosenki z lat przed spuszczeniem bomb. Człowiek ruszył za nimi, a oni dalej go nie zauważali. Szedł coraz szybciej. Będąc około 20 metrów wyjął spod płaszcza miecz zrobiony wedle starej japońskiej sztuki. Złożony był z kilkunastu warstw stali, rączka była idealnie dopasowana do jego dużych dłoni. Widniały na niej niezrozumiałe znaki, pochadzące jakby sprzed wieków, których nikt na Ziemi już nie potrafił odczytać. Im głośniej śpiewali imprezowicze, tym bardziej ów człowiek przyspieszał. Gdy znalazł się za ich plecami głośno krzyknął : - Powstańcie dzieci Szatana,wasz pan was wzywa! - wszyscy zdziwieni najpierw popatrzyli na mężczyzne, a potem z przerażeniem w oczach na jego miecz. Zaczęli uciekać, lecz on był szybszy. Trafił najbliższego przecinając mu skórę na plecach. Ten zawył z bólu i upadł na ziemie powoli wykrwawiając się. Tak rozprawiał się z każdym z nich. Po dokonaniu krwawej robótki wytarł miecz z krwi o wewnętrzną strone płaszcza. Każdy uznałby, że to jakiś kolejny maniak, który zabija dla przyjemności, lecz zaraz po schowaniu miecza stała się niezwykła rzecz. Martwe ciała został wyniesione w powoietrze, a mężczyzna z diabolicznym śmiechem wypowiedział słowa : - Wasze dusze zaśilą piekielną armie. Powstań piekielny pomiocie, powstań w imię Lucyfera! Ciała upadły z głuchym łoskotem na ziemie. Mężczyzna zniknął, a one leżały tak dopóki pierwsze promienie światła nie dotarły na Ziemie. Wtedy wszyscy powstali i ruszyli w stronę swoich domów. Minęły 2 tygodnie od tego dziwnego zdarzenia. Gabriel obudził się w środku nocy z potem na czole. Szybko wstał i podszedł do lustra. Zobaczył tę samą istote, którą ogląda od tysięcy lat. Wysokiego mężczyzne, średniej budowy, o długich, kruczoczrnych włosach i ciemnych oczach. W uchu miał kolczyk przedstawiający krzyż. Patrzył tak długą chwile, potem poszedł do łazienki. Zarost na twarzy znowu sie pokazał. POstanowił się nie golić. Umył się szybko i ubrał. Miał na sobie długi, czarny płaszcz, białom koszulke z krótkimi rękawami, czarne spodnie i skórzane półbuty. Za połe płaszcza schował dość długi pakunek. Schodząc po schodach bloku w którym mieszkał nie słyszał nic poza miauczeniem kota od starej sąsiadki. Wyszedł przed blok. Zawiało troche chłodem, więc okrył się szczelniej płaszczem. Popatrzył wokoło i ruszył przed siebie szerokim chodnikiem. Mijał po drodze pozamykane sklepy, zniszczone budynki, których jeszcze nie usunięto. Mieszkał w "nowo" założonym mieście, nazywanym przez ludzi ironicznie Czyścem. Miasto nosiło nazwe Próg Nieba. Bardzo myliło się to z prawdą ... umieszczano tu ludzi z najbiedniejszych sfer całego byłego świata. Wszyscy ludzie skupili się w Europie, nazywanej teraz Oazom. Reszta świata była albo skarzona, albo jeszcze nad nią wisiał pył i smród wojny. Gabriel wspominał szczęśliwe czasy, kiedy ludzie jeszcze nie wiedzieli co to elektryczność, po miastach nie jeździły samochody. Przypomniał sobie jaki szczęśliwy był wtedy świat i uśmiechnął sam do siebie. Teraz powracając do rzeczywistości przypomniał sobie co miał zrobić. W Czyścu pojawił się nowy demon, silniejszy od wszystkich z którymi miał doczynienia. Nie znał jego imienia, ale wiedział, że jego pasją jest zabijanie. Postanowił zacząć od tamtejszych klubów nocnych, w których przebywały tysiące ludzi. Wędrował w strone jednego z nich gdy usłyszał krzyk. Zaczął biec w strone od której ów krzyk dochodził. Zblirzał się cora bardziej aż w końcu mógł zrozumieć słowa : - Odejdź ode mnie poczwaro! Zostaw mnie ... ratunku!! - odezwał się kobiecy głos. - I tak nikt cię nie usłyszy. Jesteśmy tu sami, a jedyną rzeczą jakom będziesz pamiętać to to, że sprawiłem ci ból. Bedzie cię zdzierał od środka, spalał aż w końcu zrozumiesz, że odejście od nas było wielkim błędem! Gabriel wpadł za róg jakiegoś domu i zobaczył, jak jakiś wampir próbuje ukąsić kobiete. Ruszył w jego strone pędząc ile sił w nogach. Powoli z poły płaszcza wyciągnął pakunek, który wziął ze sobą. Pakunkiem okazał się miecz, rzeźbiony w jakimś dziwnym materiale przypominającym srebro. Wzdłurz rękojeści widniało wyryte słowo: POKUTA. - Odejdź od niej! Stań do walki ze mną. Wyzywam cię przeklęty, zaklinam cię stań ze mną do walki. Wampir powoli odwrócił głowe w jego strone. Kły zalśniły w świetle gwiazd. - Kim jesteś i czemu się wtrącasz do nie swoich spraw!? Nie wiesz z kim masz doczynienia nędzny człowieczku. Dla mnie jesteś tylko strawą, która nic nie znaczy. Odejdź póki morzesz, ponieważ to nie twoja sprawa! - Powiedziałem, że masz ją zostawić! Myślałem, że tobie podobni żyją w cieniu jak dawniej pokutując za grzech Kaina, ale widze, że niektórzy nie zgadzają się z takimi zasadami. Przygotuj się na śmierć! Gabriel rzucił się w strone stwora. Ten ze zdumiewającą szybkością odskoczył i ruszył do ataku. Gabriel ciął mieczem powietrze a wampir z paskudnym uśmiechem unikał ciosów. W końcu Archanioł nie wytrzymał. Zdjął płaszcz, przyklęknął na jedno kolano i mówił coś z cicha. Wampir przyglądał się temu przez chwile, po czym rzucił się na Gabriela. Ten jednak był szybszy. Chwycił miecz obiema rękami i uniósł w górę. Światło zajarzyło się w środku oręża. Wampir z przerażeniem chciał uciec, ale było za późno. Światło spopieliło go, a dusza jego uleciała do świata astralnego. Kobieta wyszła zza kontenera na śmieci. Podeszła do Gabriela i powiedziała: - Dzięki za ratunek. Gdyby nie ty on by na pewno mnie ugryzł. Nazywam się Lilith. Znałam go, nazywał się Derosh. - Wiedziałaś kim jest? - spytał zdziwiony Gabriel. - Tak. Jak mogłam niewiedzieć skoro chciałam być jedną z nich. Pełno ich w klubach, na ulicach. Wałęsają się po nocach i szukają ofiar. Poznałam go 3 miesiące temu. Od razu powiedział kim jest. Początkowo nie wierzyłam, ale udowodnił mi to...w dość specyficzny dla swojego gatunku sposób. Ale jak ty to zrobiłeś, że w nocy stało się jasno. Nie widziałam nigdy czegoś podobnego. To jest niemożliwe ... - Nazywam się Gabriel. Kim jestem i jak to się stało to już jest moja sprawa. Wybacz ale nie mam czasu na rozmowe. Mam wiele spraw do załatwienia dzisiejszej nocy. - Ubrał płaszc i ruszył w swoją strone. Lilith stała chwilę jak otępiała, ale potem podbiegła do niego chwyciła za ramię i powiedziała: - Nie zostawiaj mnie bez wyjaśnień! Nikt ze znanych mi osób nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego. To nie jest ludzkie! Nie możesz być człowiekiem. Musisz być kimś innym! Mów w tej chwili kim jesteś! - Jestem tu po to by was chronić. Tyle ci powinno wystarczyć. A teraz odejdź, bo tam gdzie się wybieram jest niebezpieczniej niż tu. - Przyspieszył kroku. Lilith pobiegła za nim. - Odejdź, jeśli chcesz przeżyć! Zrozum, że jest jeszcze wielu innych, którzy są w gorszej sytuacji niż ty teraz byłaś! - Najpierw mi powiedz kim jesteś! Musze wiedzieć jak to się stało, że mnie uratowałeś. - Dobrze, ale nie teraz. Bądź o godzinie 10 rano w tym miejscu gdzie cie zaatakował wampir. Wtedy ci wszystko wyjaśnie. Gabriel odchodził szybkim krokiem, a Lilith stała otępiała na środku podniszczonego chodnika. Zastanawiała się jeszcze przez chwilę nad tym wszystkim co widziała, a potem ruszyła w strone bloku, w którym mieszkała. Tymczasem 2 ulice dalej dwie postacie w ciemnych strojach rozmawiały z cicha : - Został tylko on. Wie, że ma moc, ale musimy go zgładzić przed nadejściem Wiecznego, inaczej wszystko co do tej pory osągnęliśmy pójdzie w niepamięć. - Wiem o tym, ale nie martw się, dorwiemy go. On jest potężny, ale nie najpotężniejszy. Jeszcze nie... - Ale we dwoje nie damy rady. Pamiętam jeszcze czasy wojny, kiedy w 10 bronili dostępu do jednego ze starożytnych miast. On im przewodził. To było straszne ... nawet my baliśmy się wtedy stanąć do walki. Nas była ponad setka, byliśmy lepiej uzbrojeni, jednak on i reszta nich wyszła bez szwanku. Musimy znaleźć sprzymierzeńca. - Wiem kto nim może być. Powstał po trzystuletnim śnie, spragniony zniszczenia i zagłady. Ona nam pomoże. Nazywał się Azazel, lecz nie wiem jakie imię przyjął teraz. Mam nadzieje, że uda nam się go odnaleźć przed Jego przybyciem. - Ja też mam taką nadzieje. Zaczne poszukiwania na wschodnim krańcu Czyścca, a ty zacznij na zachodzie. Widzimy się za tydzień w tym miejscu. - Do zobaczenia! Odeszli z miejsca, w którym się spotkali. Stało tam wielkie drzewo, jedne z nielicznych jakie zostały na Ziemi. Każdy z nich ruszył w inną strone. W tym samym czasie Gabriel stanął przed jednym z klubów nocnych. Nazywał się on "U TOMA". Wyglądał jak większość modnych dyskotek, które co noc odwiedzały setki tysięcy ludzi. Można było w takich miejscach kupić wszystko na co tylko człowiek miał ochote. Wszedł do środka. Przy wejściu stało dwóch wysokich i barczystych mężczyzn. Spojrzeli spod byka na Gabriela, ale nie odezwali się ani słowem. Podszedł do kasy i zapłacił za wstęp. Wchodząc na sale zauważył kilku dość podejrzanie wyglądających męrzczyzn w średnim wieku, ale postanowił się nimi nie przejmować. Usiadł przy barze i zamówił piwo. Głośne dźwięki muzyki technicznej zagłuszały jego własne myśli, ale nie ruszył się z miejsca. Nad tańczącymi ludźmi unosiły się kłęby dymu z cygar i papierosów, a w specjalnie zrobionych klatkach wiszących pod stropem budynku tańczyły striptiserki. Gdy barman przyniósł zamówione piwo Gabriel spytał : - Długo tu już jesteś barmanem? - Nie. Dopiero jakiś miesiąc. - odparł tamten. - Co się stało z poprzednim barmanem? - Ponoć zadzwonił pewnego dnia do szefa, że więcej nie przyjdzie do tej speluny. Powiedział, że kręci się tu za dużo dziwnych ludzi. Tyle tylko wiem. - A to prawda, żę kręcą się tu dziwni ludzie? - No co tu dużo mówić. Jedni są bardziej normalni inni mniej. Co noc przewija się przez ten klub kilka tysięcy ludzi. Mamy tu cztery sale, na których grana jest muzyka. Każda kolejna jes głębiej pod ziemią. Ostatnia jest żartobliwie nazywana Piekłem. Jeśli szukać jakichś dziwaków, to właśnie tam. Najwięcej o tych sprawach wie Lilith, która jest kelnerką w Piekle. Niestety dzwoniła jakieś dziesięć minut temu, że nie przyjdzie do pracy bo spotkał ją dość dziwny wypadek. A teraz wybacz, ale musze obsłużyć innych. - barman podszedł do grupy ludzi siedzących przy bufecie. Gabriel dokończył picie piwa i postanowił wrócić do domu. Lilith .. to imię błąkało się w jego myślach cały czas. To ją uratowałem, może mi pomóc - myślał naokrągło. Gdy dotarł do bloku, w którym mieszkał udał się do swojego mieszkania. Poszedł pod prysznic. Zdejmując ubranie, zobaczył rane na barku. Nie zwracał wcześniej na nią uwagi. Pewnie pozostałość po walce - pomyślał sobie. Wszedł pod prysznic. Krew popłynęła po jego ramieniu. Czerwona struga mieszała się z wodą. Przyłożył ręke do barku. Wypowiedział pare cichych słów w sobie tylko znanym języku i rana zniknęła. Pozostała po niej tylko mała blizna, bardziej przypominająca zmarszczkę. Nazajutrz około godziny 10 rano Gabriel czekał w umuwionym miejscu na Lilith. Zastanawiał się, ile może wiedzieć ta kobieta, ta niezwykła kobieta. Wciąż widział przed oczami jej twarz. Duże, seledynowe oczy. Rumiane policzki, czerwone usta, długie rzęsy. Wszystko składało się w całość. Dość dziwne i nieznane dotąd uczucie wkradło się w jego umysł. Nie wiedział co to jest ani skąd się wzięło. Podczas tych rozmyślań nie zauważył nadchodzącej powoli Lilith. Orick - Sob 16.07.2005, 06:16:03 " />Jeśli ty to napisałeś, to jest dział Fan Fictions A tak wogóle - CVieawy urywek. Akcja trochę zbyt szybko się dzieje... Ale trzeba przyznać, że urywek jest całkiem, całkiem. Barkuje mi jakiegos DOKŁADNIEJSZEGO opisu walki z wampirem. Bo jakoś nie woierzę, że on tak sobie tam stał Feanor - Sob 16.07.2005, 08:58:02 " />To Twoje? Frost - Czw 21.07.2005, 08:46:55 " />Tak ... to moje. Pierwszy raz się wziąłem za taką tematykę. Napisałem jedna książke o życiu nastoletniego Alkoholika, ale tu raczej nie pasuje. Musze jeszcze troszke popracować nad tym, ale poza tym urywkiem jeszcze nic nie mam bo mi się komp spierniczył . Jeśli go będe miał to jak wam się spodobało, to rusze to troszke dalej. Może coś z tego wyjdzie . No i w końcu nie dzieje się to w świecie FR Orick - Czw 21.07.2005, 09:48:01 " />Mój opowo też nie dzieje się w FR. Daj ten temat do Fan Fictions. Cóż, niezłe. W porównaiou z moim... Ale ciągle staram się ulepszać mój styyl. Teraz robię FF -a z Harry'ego Pottera ( No comment) i jednicześnie drugą cześć "Wojen Magii" oraz "Mistrza Ostrzy". Amoen - Czw 21.07.2005, 11:20:26 " />Może któryś zmodów przesunie temat? A opowiadanko całkiem niezłe. Zamieszczajcie więcej swojej twórczości bo potrzebuje jakieś mobilizacji by skończyć swoje Frost - Wto 08.11.2005, 17:54:23 " />To jest troche poprawiona wersja (nic zmienionego, ale więcej). Chciałem zedytować tamten post ale zbyt długo się nie otwierał: Ostatni z Archaniołów Wstęp : Żyliśmy wśród ludzi wiele tysięcy lat. Wiara podtrzymywała nas w świecie realnym. Strzegliśmy ich przed demonami, których nie brakuje. Wielkie bitwy już nie toczyły się w świecie astralnym tylko tu, na Ziemi. Wiele wieków wygrywaliśmy i przegrywaliśmy. Ludzie wierzyli, że będzie lepiej ... lecz teraz zostałem tu tylko ja. Wszyscy odeszli, każdy zginął lub zaprzestał walki. Ludzie umierali, wojny wyniszczały przyrode. W roku 2020 odpalono bomby atomowe ... zginęły 4 miliardy ludzi. Nic nie mogliśmy na to poradzić, to był ich wybór. Wtedy część z nas się załamała, odeszli do świata astralnego. Ci, którzy postanowili zostać zmienili się nie do poznania. Przerodzili się w fanatyków, którzy nieustannie likwidują demony. Nie zwarzają na straty wśród ludzi, chcą poprostu zemsty. Ci którzy walczyli razem ze mną zginęli. Zostali wypędzeni do świata umarłych i tam czekają na osąd. Teraz muszę bronić ludzi sam. Na imię mi Gabriel, jestem ostatnim z Archaniołów... Księga I : Nawrócenie Rozdział 1 - Nowa zaraza Nic nie zakłócało spokojnego wieczora. Gwiazdy jasno świeciły, a księżyc był w pełni. Wszystko co do szczęścia potrzebne, prawie wszystko. Grupa młodych ludzi wracała do domu z imprezy. Byli pijani i na nic nie zwarzali. Nie zauważyli człowieka, który bacznie ich obserwował. Miał na sobie ciemny płaszcz, na twarzy tatuaż przedstawiający płomienną różę. Pod płaszczem widoczne było wybrzuszenie, lecz i tak nikt nie zwracał na to uwagi. Śpiewali w najlepsze piosenki z lat przed spuszczeniem bomb. Człowiek ruszył za nimi, a oni dalej go nie zauważali. Szedł coraz szybciej. Będąc około 20 metrów wyjął spod płaszcza miecz zrobiony wedle starej japońskiej sztuki. Złożony był z kilkunastu warstw stali, rączka była idealnie dopasowana do jego dużych dłoni. Widniały na niej niezrozumiałe znaki, pochadzące jakby sprzed wieków, których nikt na Ziemi już nie potrafił odczytać. Im głośniej śpiewali imprezowicze, tym bardziej ów człowiek przyspieszał. Gdy znalazł się za ich plecami głośno krzyknął : - Powstańcie dzieci Szatana,wasz pan was wzywa! - wszyscy zdziwieni najpierw popatrzyli na mężczyzne, a potem z przerażeniem w oczach na jego miecz. Zaczęli uciekać, lecz on był szybszy. Trafił najbliższego przecinając mu skórę na plecach. Ten zawył z bólu i upadł na ziemie powoli wykrwawiając się. Tak rozprawiał się z każdym z nich. Po dokonaniu krwawej robótki wytarł miecz z krwi o wewnętrzną strone płaszcza. Każdy uznałby, że to jakiś kolejny maniak, który zabija dla przyjemności, lecz zaraz po schowaniu miecza stała się niezwykła rzecz. Martwe ciała zostały wyniesione w powoietrze, a mężczyzna z diabolicznym śmiechem wypowiedział słowa : - Wasze dusze zaśilą piekielną armie. Powstań piekielny pomiocie, powstań w imię Lucyfera! Ciała upadły z głuchym łoskotem na ziemie. Mężczyzna zniknął, a one leżały tak dopóki pierwsze promienie światła nie dotarły na Ziemie. Wtedy wszyscy powstali i ruszyli w stronę swoich domów. Minęły 2 tygodnie od tego dziwnego zdarzenia. Gabriel obudził się w środku nocy z potem na czole. Szybko wstał i podszedł do lustra. Zobaczył tę samą istote, którą ogląda od tysięcy lat. Wysokiego mężczyzne, średniej budowy, o długich, kruczoczrnych włosach i ciemnych oczach. W uchu miał kolczyk przedstawiający krzyż. Patrzył tak długą chwile, potem poszedł do łazienki. Zarost na twarzy znowu sie pokazał. POstanowił się nie golić. Umył się szybko i ubrał. Miał na sobie długi, czarny płaszcz, białom koszulke z krótkimi rękawami, czarne spodnie i skórzane półbuty. Za połe płaszcza schował dość długi pakunek. Schodząc po schodach bloku w którym mieszkał nie słyszał nic poza miauczeniem kota od starej sąsiadki. Wyszedł przed blok. Zawiało troche chłodem, więc okrył się szczelniej płaszczem. Popatrzył wokoło i ruszył przed siebie szerokim chodnikiem. Mijał po drodze pozamykane sklepy, zniszczone budynki, których jeszcze nie usunięto. Mieszkał w "nowo" założonym mieście, nazywanym przez ludzi ironicznie Czyścem. Miasto nosiło nazwe Próg Nieba. Bardzo myliło się to z prawdą ... umieszczano tu ludzi z najbiedniejszych sfer całego byłego świata. Wszyscy ludzie skupili się w Europie, nazywanej teraz Oazom. Reszta świata była albo skarzona, albo jeszcze nad nią wisiał pył i smród wojny. Gabriel wspominał szczęśliwe czasy, kiedy ludzie jeszcze nie wiedzieli co to elektryczność, po miastach nie jeździły samochody. Przypomniał sobie jaki szczęśliwy był wtedy świat i uśmiechnął sam do siebie. Teraz powracając do rzeczywistości przypomniał sobie co miał zrobić. W Czyścu pojawił się nowy demon, silniejszy od wszystkich z którymi miał doczynienia. Nie znał jego imienia, ale wiedział, że jego pasją jest zabijanie. Postanowił zacząć od tamtejszych klubów nocnych, w których przebywały tysiące ludzi. Wędrował w strone jednego z nich gdy usłyszał krzyk. Zaczął biec w strone od której ów krzyk dochodził. Zblirzał się cora bardziej aż w końcu mógł zrozumieć słowa : - Odejdź ode mnie poczwaro! Zostaw mnie ... ratunku!! - odezwał się kobiecy głos. - I tak nikt cię nie usłyszy. Jesteśmy tu sami, a jedyną rzeczą jakom będziesz pamiętać to to, że sprawiłem ci ból. Bedzie cię zdzierał od środka, spalał aż w końcu zrozumiesz, że odejście od nas było wielkim błędem! Gabriel wpadł za róg jakiegoś domu i zobaczył, jak jakiś wampir próbuje ukąsić kobiete. Ruszył w jego strone pędząc ile sił w nogach. Powoli z poły płaszcza wyciągnął pakunek, który wziął ze sobą. Pakunkiem okazał się miecz, rzeźbiony w jakimś dziwnym materiale przypominającym srebro. Wzdłurz rękojeści widniało wyryte słowo: POKUTA. - Odejdź od niej! Stań do walki ze mną. Wyzywam cię przeklęty, zaklinam cię stań ze mną do walki. Wampir powoli odwrócił głowe w jego strone. Kły zalśniły w świetle gwiazd. - Kim jesteś i czemu się wtrącasz do nie swoich spraw!? Nie wiesz z kim masz doczynienia nędzny człowieczku. Dla mnie jesteś tylko strawą, która nic nie znaczy. Odejdź póki morzesz, ponieważ to nie twoja sprawa! - Powiedziałem, że masz ją zostawić! Myślałem, że tobie podobni żyją w cieniu jak dawniej pokutując za grzech Kaina, ale widze, że niektórzy nie zgadzają się z takimi zasadami. Przygotuj się na śmierć! Gabriel rzucił się w strone stwora. Ten ze zdumiewającą szybkością odskoczył i ruszył do ataku. Gabriel ciął mieczem powietrze a wampir z paskudnym uśmiechem unikał ciosów. W końcu Archanioł nie wytrzymał. Zdjął płaszcz, przyklęknął na jedno kolano i mówił coś z cicha. Wampir przyglądał się temu przez chwile, po czym rzucił się na Gabriela. Ten jednak był szybszy. Chwycił miecz obiema rękami i uniósł w górę. Światło zajarzyło się w środku oręża. Wampir z przerażeniem chciał uciec, ale było za późno. Światło spopieliło go, a dusza jego uleciała do świata astralnego. Kobieta wyszła zza kontenera na śmieci. Podeszła do Gabriela i powiedziała: - Dzięki za ratunek. Gdyby nie ty on by na pewno mnie ugryzł. Nazywam się Lilith. Znałam go, nazywał się Derosh. - Wiedziałaś kim jest? - spytał zdziwiony Gabriel. - Tak. Jak mogłam niewiedzieć skoro chciałam być jedną z nich. Pełno ich w klubach, na ulicach. Wałęsają się po nocach i szukają ofiar. Poznałam go 3 miesiące temu. Od razu powiedział kim jest. Początkowo nie wierzyłam, ale udowodnił mi to...w dość specyficzny dla swojego gatunku sposób. Ale jak ty to zrobiłeś, że w nocy stało się jasno. Nie widziałam nigdy czegoś podobnego. To jest niemożliwe ... - Nazywam się Gabriel. Kim jestem i jak to się stało to już jest moja sprawa. Wybacz ale nie mam czasu na rozmowe. Mam wiele spraw do załatwienia dzisiejszej nocy. - Ubrał płaszc i ruszył w swoją strone. Lilith stała chwilę jak otępiała, ale potem podbiegła do niego chwyciła za ramię i powiedziała: - Nie zostawiaj mnie bez wyjaśnień! Nikt ze znanych mi osób nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego. To nie jest ludzkie! Nie możesz być człowiekiem. Musisz być kimś innym! Mów w tej chwili kim jesteś! - Jestem tu po to by was chronić. Tyle ci powinno wystarczyć. A teraz odejdź, bo tam gdzie się wybieram jest niebezpieczniej niż tu. - Przyspieszył kroku. Lilith pobiegła za nim. - Odejdź, jeśli chcesz przeżyć! Zrozum, że jest jeszcze wielu innych, którzy są w gorszej sytuacji niż ty teraz byłaś! - Najpierw mi powiedz kim jesteś! Musze wiedzieć jak to się stało, że mnie uratowałeś. - Dobrze, ale nie teraz. Bądź o godzinie 10 rano w tym miejscu gdzie cie zaatakował wampir. Wtedy ci wszystko wyjaśnie. Gabriel odchodził szybkim krokiem, a Lilith stała otępiała na środku podniszczonego chodnika. Zastanawiała się jeszcze przez chwilę nad tym wszystkim co widziała, a potem ruszyła w strone bloku, w którym mieszkała. Tymczasem 2 ulice dalej dwie postacie w ciemnych strojach rozmawiały z cicha : - Został tylko on. Wie, że ma moc, ale musimy go zgładzić przed nadejściem Wiecznego, inaczej wszystko co do tej pory osiągnęliśmy pójdzie w niepamięć. - Wiem o tym, ale nie martw się, dorwiemy go. On jest potężny, ale nie najpotężniejszy. Jeszcze nie... - Ale we dwoje nie damy rady. Pamiętam jeszcze czasy wojny, kiedy w 10 bronili dostępu do jednego ze starożytnych miast. On im przewodził. To było straszne ... nawet my baliśmy się wtedy stanąć do walki. Nas była ponad setka, byliśmy lepiej uzbrojeni, jednak on i reszta nich wyszła bez szwanku. Musimy znaleźć sprzymierzeńca. - Wiem kto nim może być. Powstał po trzystuletnim śnie, spragniony zniszczenia i zagłady. On nam pomoże. Nazywał się Azazel, lecz nie wiem jakie imię przyjął teraz. Mam nadzieje, że uda nam się go odnaleźć przed Jego przybyciem. - Ja też mam taką nadzieje. Zacznę poszukiwania na wschodnim krańcu Czyścca, a ty zacznij na zachodzie. Widzimy się za tydzień w tym miejscu. - Do zobaczenia! Odeszli z miejsca, w którym się spotkali. Stało tam wielkie drzewo, jedne z nielicznych jakie zostały na Ziemi. Każdy z nich ruszył w inną strone. W tym samym czasie Gabriel stanął przed jednym z klubów nocnych. Nazywał się on "U TOMA". Wyglądał jak większość modnych dyskotek, które co noc odwiedzały setki tysięcy ludzi. Można było w takich miejscach kupić wszystko na co tylko człowiek miał ochotę. Wszedł do środka. Przy wejściu stało dwóch wysokich i barczystych mężczyzn. Spojrzeli spod byka na Gabriela, ale nie odezwali się ani słowem. Podszedł do kasy i zapłacił za wstęp. Wchodząc na sale zauważył kilku dość podejrzanie wyglądających mężczyzn w średnim wieku, ale postanowił się nimi nie przejmować. Usiadł przy barze i zamówił piwo. Głośne dźwięki muzyki technicznej zagłuszały jego własne myśli, ale nie ruszył się z miejsca. Nad tańczącymi ludźmi unosiły się kłęby dymu z cygar i papierosów, a w specjalnie zrobionych klatkach wiszących pod stropem budynku tańczyły striptiserki. Gdy barman przyniósł zamówione piwo Gabriel spytał : - Długo tu już jesteś barmanem? - Nie. Dopiero jakiś miesiąc. - odparł tamten. - Co się stało z poprzednim barmanem? - Ponoć zadzwonił pewnego dnia do szefa, że więcej nie przyjdzie do tej speluny. Powiedział, że kręci się tu za dużo dziwnych ludzi. Tyle tylko wiem. - A to prawda, żę kręcą się tu dziwni ludzie? - No co tu dużo mówić. Jedni są bardziej normalni inni mniej. Co noc przewija się przez ten klub kilka tysięcy ludzi. Mamy tu cztery sale, na których grana jest muzyka. Każda kolejna jes głębiej pod ziemią. Ostatnia jest żartobliwie nazywana Piekłem. Jeśli szukać jakichś dziwaków, to właśnie tam. Najwięcej o tych sprawach wie Lilith, która jest kelnerką w Piekle. Niestety dzwoniła jakieś dziesięć minut temu, że nie przyjdzie do pracy bo spotkał ją dość dziwny wypadek. A teraz wybacz, ale musze obsłużyć innych. - barman podszedł do grupy ludzi siedzących przy bufecie. Gabriel dokończył picie piwa i postanowił wrócić do domu. Lilith .. to imię błąkało się w jego myślach cały czas. To ją uratowałem, może mi pomóc - myślał naokrągło. Gdy dotarł do bloku, w którym mieszkał udał się do swojego mieszkania. Poszedł pod prysznic. Zdejmując ubranie, zobaczył rane na barku. Nie zwracał wcześniej na nią uwagi. Pewnie pozostałość po walce - pomyślał sobie. Wszedł pod prysznic. Krew popłynęła po jego ramieniu. Czerwona struga mieszała się z wodą. Przyłożył ręke do barku. Wypowiedział pare cichych słów w sobie tylko znanym języku i rana zniknęła. Pozostała po niej tylko mała blizna, bardziej przypominająca zmarszczkę. Nazajutrz około godziny 10 rano Gabriel czekał w umuwionym miejscu na Lilith. Zastanawiał się, ile może wiedzieć ta kobieta, ta niezwykła kobieta. Wciąż widział przed oczami jej twarz. Duże, seledynowe oczy. Rumiane policzki, czerwone usta, długie rzęsy. Wszystko składało się w całość. Dość dziwne i nieznane dotąd uczucie wkradło się w jego umysł. Nie wiedział co to jest ani skąd się wzięło. Podczas tych rozmyślań nie zauważył nadchodzącej powoli Lilith. Ona podeszła do niego po cichu i nałożyła mu ręce na oczy. On nie wiedząc co się dzieje początkowo się wystraszył, ale nie zdjął owych rąk z twarzy. Były gładkie, skóra była delikatna i miękka. W końcu otrząsnął się odwrócił się. Zobaczył ją ... Lilith stała naprzeciw niego z delikatnym uś miechem na twarzy. Gabriel przywołał z trudem swoją zwyczajną i dość chłodną minę nie chcąc ujawnić, że w pewien sposób cieszy się, że ją widzi. Ona widząc jego oziębłą minę trochę się speszyła, ale nie oderwała wzroku od jego twarzy. Po chwili zapytała : - Będziemy tu tak stali czy pójdziemy gdzieś? - Masz rację, lepiej stąd chodźmy. Ruszyli popękanym chodznikiem w stronę małej kawiarni, która z zewnątrz wyglądała jak siedem nieszczęść. Mury były pokryte obraźliwymi, często rasistwoskimi napisami. Tynk w wielu miejscach był popękany, a gdzieniegdzie z murów wyzierały otwory, wypuszczając parę nagromadzoną w środku niczym dym w płucach palacza. Weszli do środka. Wnętrze było zupełnym przeciwieństwem zewnętrznego wyglądu owej kawiarni. Gdzieniegdzie na ścianach wisały obrazy mało znanych artystów, grała nastrojowa muzyka. Ludzie w środku byli szczęśliwi i uśmiechnięci a właścicielka kawiarni, kobieta w średnim wieku o sympatycznej twarzy i grubych, czarnych włosach chodziła od stolika do stolika przyjmując zamówienia. W kącie, po lewej stronie od drzwi wejściowych umieszczony był kominek na którym wesoło palił się ogień. Gabriel i Lilith znaleźli wolny stolik i usiedli przy nim. Właścicielka podeszła do nich i spytała co im podać. Zamówili dwie kawy a ona oddaliła się energicznym krokiem w stronę baru. Przez chwilę żadne z nich nic nie mówiło aż w końcu Gabriel przerwał milczenie : - Co byś chciała wiedzieć? - Hmm... - Lilith widocznie myślała nad pierwszym pytaniem. Powiedz mi, kim jesteś? - Jestem Gabriel, wysłannik Królestwa Niebieskiego przeciw złym mocą. Czy taka odpowiedź cię zadowala? - Tak, ale trudno mi w to uwierzyć. Nie jestem osobą wierzącą, jakoś wiara chrześcijańska mnie do siebie nie przekonała. Skąd mam mieć pewność, że istnieje coś takiego jak Królstwo Niebieskie? - Jestem na tej ziemi kilka tysięcy lat. Widziałem najpaskudniejsze z możliwych zbrodni i najszczersze przywiązanie i lojalność. Spytasz pewnie jak to możliwe, że człowiek jest na ziemi kilka tysięcy lat. Odpowiedź jest prosta - nie jestem człowiekiem. Jestem aniołem, choć może nie wyglądam. Ludzie mają błędne wyobrażenie o nas, ponieważ nie stworzył nas Bóg. Bóg to błędne wyobrażenie dobra. Nas stworzyła ludzka myśl, istniejemy od kiedy ktoś pomyślał "to jest dobre". Lecz niestety tak samo ktoś pomyślał "to jest złe". Tak powstały demony, z którymi toczymy ciągłą wojnę. Nasz Stwórca, jak my go nazywamy, obdarzył nas swego rodzaju nieśmiertelnością. Nasze ciała nie mogą umrzeć bez ingerencji innych osób. Nie możemy zginąć przez choroby ludzkie, nie możemy zginąć w wypadku. Możemy umrzeć w czasie walki z siłami zła, ale istniejemy dalej w przestrzeni, gdzie toczymy wojnę dalej. Tam odradzamy się wciąż na nowo. Naszą siedzibą jest Królestwo Niebieskie, jak to je ludzie nazwali. Niestety po śmierci Stwórcy nikt nie może zmienić tego jak wygląda Królestwo. Nikt nie może usunąć z tego świata demonów ... jesteśmy skazani na wieczną walkę, ale choć w świecie astralnym jest ona bezowocna, jako że zawsze się odradzamy, tak w świecie ludzi jesteśmy zoobowiązani do ochraniania was. - Gabriel przerwał, ponieważ podano kawę. Odczekał, aż kelnerka odejdzie (to już nie właścicielka baru) i chciał kontynuować opowieść, ale Lilith przyłożyła mu palec do ust i powiedziała: - Wypijmy kawę i chodźmy stąd. Mam dosyć tego miejsca. Ono jest zbyt szczęśliwe. Po piętnastu minutach szli zniszczonym chodnikiem tam gdzie ich tylko nogi niosły. Gabriel opowiadał jej o tym jak wygląda Królestwo, kim był Stwórca i dlaczego im pomagają. Powiedział jej również, że wśród aniołów jest podział na rangi: - Najniższą rangą jest Myśl, czyli nie do końca ukształtowana postać anioła. Taką formę przyjmują martwi aniołowie, dopóki ktoś nie nazwie ich po imieniu. Następną, drugą rangą jest Forma. Forma ma już swoją postać i została nazwana, ale jej umysł jeszcze nie skłania się ku dobru lub złu. Jeśli forma skłoniła się ku złu wtedy dal aniołów staje się poprostu demonem. Ale jeśli skłoniła się ku dobru wtedy staje się Anielskim Posłańcem. Posłaniec to mówiąc wprost zwykły żołnierz, którego zadaniem jest zabijanie jak największej ilości demonów. Jeśli Posłaniec otrzyma skrzydła od Rady, która sprawuje rządy nad Królestwem i oczywiście nie walczy, zyskuje tytuł Anioła. Ostatnim stopniem wśród aniołów jest Wojownik, lub inaczej Narzędzie Stwórcy. Będąc Narzędziem otrzymuje się broń przeciw demonom, znaną jako Wiara. Czyli im bardziej ludzie wierzą w istnienie aniołów, tym bardziej jesteśmy odporni na różnorakie ataki. - A jaką ty posiadasz rangę? - Ja jestem Archaniołem. - Nie wspominałeś o Archaniołach. Robisz sobie ze mnie żarty - powiedziała oburzona dziewczyna. - Archaniołowie to myśli Stwórcy. To ja jestem jego pierwszą myślą, lecz niestety już ostatnią jaka została wśród ludzi. Ostatnią, która istnieje... Wraz ze śmiercią stwórcy my nie możemy istnieć w ludzkim świecie po naszej śmierci. Nikt z nas nie może, chyba że znajdzie się ktoś kto nam przywróci tę zdolność. Moi "bracia", to znaczy inne myśli Stwórcy nie istnieją już w tym świecie. Czekają na osąd jako myśli innych ludzi, ale nawet jeśli wrócą, nie będą już tak potężni jak kiedyś. - A co z innymi. Przecierz oni tu jeszcze są, prawda?! - Ci, którzy tu jeszcze są, nie przypominają już ani wojowników, ani aniołów. - odparł ze smutkiem Gabriel. Są tu tylko po to, aby zabijać. Nie umieją nic innego. Walczą przy ludziach i nie zważają na krzywdy wyrządzone im. Chcą zemsty ... to ich jedyny cel. - Czyli ... czyli ty jesteś jedynym, który nas broni?! - Tak. Nikt nie może mi pomóc, ponieważ nikt z ludzi nie jest w stanie pokonać demona. Ludzie nie potrafią w pojedynke wampira pokonać, a wampir to skutek uboczny walki jaką prowadzimy. Przez nas Kain splugawił swoje ręce krwią i został wyklęty. To nasza wina, ponieważ po przeniesieniu wojny do waszego świata demony opętały go, jak popularnie mówicie. Mam nadzieję, że teraz jesteś zadowolona z udzielonych informacji? - Nie! Gdybym wiedziała, co mnie czeka, wolałabym nigdy o tym nie usłyszeć! - odparła Lilith bliska płaczu. - Taka jest kara za wiedzę. Przyzwyczaisz się, ponieważ teraz będziesz uważać na każdy krok i ruch, ale nie możesz się bać. Strach to ich najsilniejsza broń. Niestety teraz muszę się zająć tępieniem tych kreatur, więc żegnaj Lilith. - Gabrielu! Musisz mi obiecać jedną rzecz. - Jaką? - spytał Gabriel lekko zaskoczony poważną miną dziewczyny. - Że nie pozwolisz im mnie skrzywdzić. Nie dopuść do tego. - Nie mogę obiecać, że zawsze będę przy tobie, ale zobaczę co da się zrobić. - odparł i odszedł. Ona stała jeszcze krótką chwilę na chodniku, a potem ruszyła przed siebie sama niewiedząc gdzie. Tymczasem na wschodnim krańcu miasta pewien jegomość siedział na ławeczce w parku. Karmił ptaki jak gdyby nigdy nic i nie zwracał na nikogo uwagi. Po piętnastu minutach dosiadł się do niego drugi, który również zaczął karmić ptaki. Oboje milczeli, aż jeden z nich powiedział: - Piękna pogoda, nieprawda? - Prawda, prawda. Idealny dzień na łowy. - Natanielu co my będziemy robić, gdy wszyscy nasi wrogowie zginą? - Nie wiem Karolu, nie mam zielonego pojęcia... Wstali z ławki i ruszyli w stronę dworca kolejowego. Był to ogromny budynek składający się z czterech pięter. Na samej górze zajmowano się paszportami i przemytnikami. Był tam pokoik, w którym prowadzone były przesłuchania. Na trzecim piętrze znajdowały się biura przedstawicieli różnych firm zajmujących się organizacją wycieczek w nieskażone strefy Ziemi. Na drugim piętrze można było wynająć pokój jeśli pociąg miał jechać opóźniony. Piętro było świerzo odmalowane w kolory zielony i żółty. Recepcja była pełna kwiatów w wazonach, codziennie zmienianch z rozkazu właściciela mini hotelu. Na pierwszym piętrze znajdowały się toalety, stołówka oraz bar. Na samym dole były sklepy i salony z grami wideo. Jednym słowem dworzec prawie jak wszystkie dworce. Nataniel i Karol weszli do środka. Nataniel pociągnął kilka razy nosem, jakby czuł coś nieprzyjemnego, a Karol tylko lekko zmrużył prawą powiekę. Ruszyli na pierwsze piętro w stronę toalet. Wchodząc do męskiej od razu coś ich odrzuciło parę kroków w tył. Wiedzieli, że w środku jest przynajmniej jeden z "nich". Od środka toaleta wyglądała dość obskurnie. Brudne ściany były pokryte informacjami o najróżniejszej treśi: Jeśli chcesz wiedzieć co to męska miłość zadzwoń - 1234445321; Życie jest jak czopek - wsadźcie je sobie w dupę, itp. W środku paru mężczyzn załatwiało swoje potrzeby, a z jednej z kabin słychać było niedwuznaczne odgłosy. Nataniel przeszedł wzdłuż toalety i chwilę się zatrzymał przy kabinie, z której dobiegały owe odgłosy. Podszedł do Karola, który mył ręce i bezgłośnie powiedział: - To ci z kabiny. Karol nieznacznie pokiwał głową i podszedł spokojnie do suszarki. Toaleta się opróżniła, a w środku zostali Nataniel, Karol i owi ludzie w kabinie najwyraźniej nie przejmujący się tym, że ktoś może zwrócić uwagę na owe odgłosy. Karol powoli wyciągnął zawiniątko spod kurtki, a jego kolega uczynił to samo. Każdy rozwinął materiał, a ze środka wyjął miecz. Na rękojeści miecza Nataniela widniał napis "Wina", a na rękojeści miecza drugiego "Kara". Powoli przysunęli się bliżej kabiny. Ze środka właśnie zaczął dobiegać krzyk przyjemności wydawany najprawdopodobniej przez kobietę. Nataniel zaczął bezgłośnie liczyć: "Trzy, dwa, jeden..." Na zero wywarzył drzwi kopniakiem. W środku kobieta siedziała na męrzczyźnie, który miał spuszczone spodnie i najwyraźniej był nieco zaskoczony tym nagłym wtargnięciem. Kobieta była równie zaskoczona jak on, ale przyjemność płynąca ze stosunku była tak wielka, że nie mogła przestać. Karol wyrzekł tylko: - Oboje. Dwa szybkie ruchy przecięły powietrze, a krew bryzgnęła na ściany kabiny. Dwa ciała opadły na podłogę wciąż ze sobą połączone, lecz krzyk kobiety ucichł. Krew płynęła z rozcięcia na jej plecach. Szyja mężczyzny była przecięta wzdłuż gardła. Dwaj egzekutorzy poszli umyć ręce i jakby nic się nie stało schowali miecze do materiału, a potem pod kurtki. Po chwili wyszli z toalety i kierując się na zewnątrz przy schodach dworcowych żegnali się: - No to do zobaczenia jutro, Karolu. - Tak Natanielu, do jutra. Tylko tym razem się nie spóźnij - dodał na odchodnym Karol i ruszył w swoją stronę. Gabriel przemierzał ulicę pogrązony w myślach, gdy nagle jego głowę zaprzątnęła jedna myśl: "Zapomniałem spytać Lilith o Piekło." Tak więc, chcąc czy też nie, musiał się udać w stronę klubu. Było trochę za wcześnie jak na odwiedziny w "U TOMA", więc poszedł najpierw do swojego domu aby się przebrać. Dwie godziny później mijał miejsce, w którym rano spotkał się z Lilith. Pod klubem zobaczył tłum ludzi. Ustawił się w kolejce do wejścia i pół godziny później był już w środku. Ochroniarze poznali go i tym razem patrzyli mniej wrogim wzrokiem. Podszedł do kasy, zapłacił za wejście i ruszył w stronę schodów prowadzących na niższe piętra. Przechodząc obok wejść na kolejne parkiety zauważył, że na każdym gra inna muzyka. Doszedł do ostatniego poziomu i przed wejściem zobaczył napis: "Wchodzisz tu na własną odpowiedzialność. Witaj w PIEKLE". Do jego uszu dobiegły ostre dźwięki gitar solowych. Poznał od razu gatunek: Metal. Jego ulubiona muzyka, przy której lubił pić piwo i myśleć. Szedł powoli w stronę baru, mijając ludzi z ciekawymi makijarzami na twarzy. Wielu było już zalanych w trupa, ale skakali przy dźwiękach muzyki i śpiewie jednego z mało znanych wykonawców. W końcu dotarł do baru, nad którym ujrzał kolejny napis: "Jeśli nie jesteś pewien czy dobrze trafiłeś my ci na pewno nie pomożemy". Usiadł i zamówił piwo. Muzyka koiła jego uszy. Barman podał trunek, a Gabriel spytał: - Nie wiesz gdzie mogę znaleźć Lilith? - A widzisz napis nad twoją głową? - odparł opryskliwie barman. - Widziałem. Na szczęście dobrze trafiłem, a pytanie które zadałem na pewno nie splami twojego honoru. - powiedział chłodno. - Powinna się gdzieś kręcić między stolikami. Posiedź tu chwile a na pewno ją zobaczysz. Gabriel rozglądał się na wszystkie strony. Od czasu do czasu zespół robił chwilę wytchnienia, a wtejdy braman puszczał nagrania z płyty. Obok Gabriela usiadło dwóch pijanych mężczyzn, którzy rozmawiali dość głośno, aby mógł ich wyraźnie słyszeć: - Stary, mam na nią ochotę. - Nie tylko ty. Ona jest ostra, nie dała się nawet pomacać. Od razu dostałem liścia, gdy połorzyłem jej rękę na tyłku. - Znam ten ból. Co nie znaczy, że nie możemy jej dorwać po imprezie. To już nie będzie trwać długo. Za jakieś dwie gdziny zespół powinien wysiąść, a wtedy większość osób wychodzi. Ona również powinna wyjść, a wtedy zobaczymy czy będzie taka odważna. Narazie jest tu za wielu ochroniarzy, abyśmy mogli ją stąd siłą wytargać. Ale po imprezie zobaczy kim są prawdziwi mężczyźni... - powiedział jeden z nich i oboje ze śmiechem ruszyli na parkiet. Gabriel z obrzydzeniem spojrzał na nich i skończył piwo. Zamówił drugie, a w tym momencie zobaczył Lilith na końcu baru. Przywołał barmana i poprosił aby ją zawołał. Właśnie coś mówiła jednemu z ochroniarzy, najwyraźniej bardzo rozzłoszczona i gdy barman powiedział jej, że Gabriel ją woła ruszyła w jego stronę szybkim krokiem i z wyrazem wściekłości na twarzy. Gdy go zobaczyła jej twarz trochę się rozjaśniła, a oczy nabrały weselszego wyrazu. - Co ty tu robisz? Myślałam, że cię nigdy nie zobaczę! - A jednak jestem tu, ponieważ chciałem z tobą porozmawiać. - Nie mogę teraz. Jeśli byś mógł, to poczekaj na mnie. Będę tu jeszcze z dwie godziny, nie dłużej. Pobaw się trochę, napij się a ja jak będę miała chwilę wolnego podejdę tutaj. Odeszła od niego o wiele spokojniejszym tempem i z o wiele lepszym samopoczuciem. Gabriel postanowił w jakiś sposób wykorzystać te dwie godziny. Ruszył w stronę sceny. Przepychając się między ludźmi czuł obecność istot pochodzących ze świata astralnego. Nie mógł teraz nic zrobić, ponieważ nie chciał aby ludzie wpadli w panikę. W końcu dotarł. Zespół jeszcze miał przerwę. Podszedł do wokalisty i powiedział kilka słów. Wokalista bardzo się zdziwił, ale uśmiechnął się i pokiwał głową. Archanioł ruszył w stronę garderoby. Po 10 minutach wyszedł z niej, ale każdy kto go znał nie mógłby go poznać. Charakteryzacja na twarzy, włosy ropuszczone, opadające na twarz, skurzana kamizelka, spodnie przedarte na kolanach. Mikrofon w ręce. Podszedł do wokalisty i razem z nim wszedł na scenę. Wokalista głośno powiedział do mikrofonu: - A teraz zaśpiewam razem z nieznajomym, który karze się nazywać Aniołem Pokuty! - ryk tłumu przyjął to z aprobatą. Gabriel przywitał się z nimi i krzyknął: - Jesteście gotowi na małą podróż do nieba?! - głośne "TAK" dało do zrozumienia, że może zaśpiewać. Zespół zaczął lagodnie, co tłum przyjął ze średnim zainteresowaniem, ale potem zaczęło się. Głośny ryk wokalisty i śpiew Gabreila zmieszały się w jedną, porażającą całość. Jeśli ktoś ma zażalenie, że obraziłem jego uczucia lub przekonania proszę napisać mi PW Prawa autorskie zastrzeżone Galahad - Wto 08.11.2005, 18:24:59 " />Opowiadanko calkiem calkiem, czekam na dalsza czesc =] Strona 1 z 2 • Zostało znalezionych 24 postów • 1, 2 |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |