ďťż
 
 
 
 

Wštki


Zlot #8 - Wrocław - stolica pomarańczowej alternatywy.



N. T. van der Hert - Pią 08.08.2008, 13:35:23
" />witam.

skoro jest sens, to temat powstaje.
najwyżej go usuniemy.

czasu jest mało, stąd moje obawy o sens zakładania tematu - jeśli już wiadomo, że dużo osób ma jakieś plany...

proponowany termin to 29-31 sierpnia.
pytanie są następujące: czy to jest okay, jeśli nie, to kiedy będzie... bardziej okay?

hert




Oceansoul - Pią 08.08.2008, 13:40:45
" />Dodam jeszcze, że przesunięcie terminu na wcześniejszy nie wchodzi w grę, z powodów które już kiedyś omawialiśmy w SB, tak więc co najwyżej rozważać można początek września.



Orish - Pią 08.08.2008, 13:41:04
" />Ja 28 sierpnia nie mogę, bo mam wizytę u dentysty, ale we wszystkie inne mogę się dostosować.



Saiya-jin - Pią 08.08.2008, 16:59:00
" />Chętnie, tylko nie wiem, czy będę miał czas.




Polinick - Pią 08.08.2008, 16:59:38
" />No to tak... Ostatni weekend sierpnia zajęty, a wrzesień w ogóle nie wchodzi w grę...



N. T. van der Hert - Pią 08.08.2008, 18:54:56
" />no dobra, jeszcze jedno: piszcie, czy macie tam nocleg. o niektórych wiem, że nie, ale niech też piszą .



Orish - Pią 08.08.2008, 19:08:17
" />Ja nie mam.



Oceansoul - Pią 08.08.2008, 19:13:17
" />No ja też nie mam (co za zaskoczenie... )



tsumetai - Wto 12.08.2008, 10:19:23
" />Ehm...28 sierpień? Tego dnia właśnie Polcon się zaczyna w Zielonej Górze...
Może lepiej zlot przenieść w okolice września? BTW. Jeśli we wrześniu, to najlepiej w ZG, bo winobranie w ten czas sie odbywa



Saiya-jin - Wto 12.08.2008, 10:55:30
" />Wrzesień tak, ZG nie. :d



N. T. van der Hert - Wto 12.08.2008, 12:47:27
" />wrocław zostaje.

termin... cóż, i tak młodzież w wieku szkolnym się nie pali, więc chyba nie ma przeszkód, żeby się wybrać we wrześniu.
co ważniejsze - nie będzie problemów z wejściem do klubów .

2-5 września? żeby został czas na ogarnięcie się po polconie, na który też może bym się wybrał...



Avaddon - Wto 12.08.2008, 13:32:07
" />Ja i kolega chętnie się pojawimy, lecz po pierwsze nie mamy miejsca na nocleg (może jakaś bywalczyni Insimilionu mieszka we Wrocławiu i nas przygarnie ) po drugie nie wiemy czy aby na pewno będziemy dostępni w dniach imprezy. Więc jeśli znajdziemy lokal i trochę czasu to się na pewno zjawimy, my czyli ja: Avaddon, zacny kompan: Celt i jego miecze .



N. T. van der Hert - Wto 12.08.2008, 13:51:41
" />lokalem się nie przejmuj - załatwiam noclegi. tylko muszę wiedzieć ile ludu będzie mniej więcej.

dwie dodatkowe osoby, tak?

napisz mi PW, jak nie chcesz na forum. tylko szybko, za dwa dni znikam na 4 kolejne.



Joneleth - Wto 12.08.2008, 19:58:03
" />Mimo, że pewien pan nie przyjmuje odmowy, to niestety zmuszony jestem odmówić. Powód prosty - urlop już wykorzystałem na poprzedni zlot.

Bawcie się dobrze.



Vrenth - Wto 12.08.2008, 21:36:42
" />mnie również nie będzie. mam dwie rzeczy do zdania na początku września zanim wyjadę na praktyki do rosji, więc przepraszam, ale nie dam rady.



N. T. van der Hert - Śro 13.08.2008, 00:59:28
" />znowu mija mnie możność poznania na żywo sławnej vrenth, ból...

ech... i na weekend nie wpadniesz jonie nawet? żal bez Ciebie nas będzie za tyłki trzymał cały ten czas ^^.

jutro się pojawi "cennik", tylko sprawdzę jeszcze kilka miejsc z noclegami.
nie jest tak tanio, jak w białym dunajcu. o ile dobrze pamiętam. (nadrobimy w knajpach ).



Badrock - Śro 13.08.2008, 05:59:23
" />Ech... Ja raczej nie będę... Pod koniec sierpnia Polcon, a potem czasu brak T_T



Saiya-jin - Śro 13.08.2008, 09:55:50
" /> van der Hert napisał(a):



tsumetai - Śro 13.08.2008, 15:54:08
" />Ja po Polconie zupełnie bez kasy będę, a bez funduszy to by było ciężko, więc
moją obecność na zlocie pod wątpliwość poddaję. Tak, pod wątpliwość, ale nie
powiem, że zjawienie się tam jest dla mnie do końca niemożliwe

Bo właściwie największy (czy raczej jedyny większy) problem to stanowią noclegi



Saiya-jin - Czw 21.08.2008, 14:51:34
" />Wiadomo już co i jak?



Atendi - Czw 21.08.2008, 18:07:47
" />Ja jestem na etapie szukania mieszkania we wroclawiu:P Wiec im pozniejszy weekend tym lepiej bo wieksza szansa na latwiejszy nocleg:P A takto znow znajoma bede musial prosic:P A chetnie sie pojawie:)



Saiya-jin - Czw 21.08.2008, 20:35:39
" />Mój brat też szuka. Typ nieimprezujący.



Atendi - Czw 21.08.2008, 21:56:32
" />Heh:P Ja umiarkowany:] Troche imprez, troche nauki;P Jakby cos znalazl, to daj znac;D

Koniec offtopa:D



Cannabis - Pią 22.08.2008, 10:10:07
" />O, myslalem ze ten zlot zrobicie jeszcze w wakacje, ale skoro we wrzesniu to mam szanse na pojawienie - duza szanse. Sa juz jakies propozycje konkretnych terminow?



Oceansoul - Pią 22.08.2008, 11:22:30
" />Jak wrzesień, to pewnie 5-7 albo 12-14, bo potem to już za późno zaczyna się robić.



Orish - Pią 22.08.2008, 12:20:07
" />Ja bym też na dzień dzisiejszy obstawał za wrześniem.



N. T. van der Hert - Śro 27.08.2008, 20:34:39
" /> Cytuj:



Oceansoul - Śro 27.08.2008, 20:41:39
" />Czyli z tych cen, które podajesz, na dobrą sprawę interesują nas te?
Cytuj:



N. T. van der Hert - Śro 27.08.2008, 21:48:42
" />i jeszcze jeden problem: koedukacyjne pokoje kogoś przerażają? bo chyba nie stać nas tym razem za lokowanie nielicznych dam w luksusowych apartamentach z widokiem na giewont...



Oceansoul - Śro 27.08.2008, 21:53:19
" />Jeśli chodzi o mnie, to żaden problem . Ale jeśli we Wrocławiu znajdziesz mi pokój z widokiem na Giewont... no, to będę co najmniej pod wrażeniem ^^



N. T. van der Hert - Śro 27.08.2008, 22:08:41
" />właśnie dlatego mówię, że nas nie stać, nigdy nie słyszałaś o wirtualnym sky tower?



Atendi - Czw 28.08.2008, 06:36:53
" />Akurat ten weekend nie moge;/ 6 mam maly wystep bractwa na Jarmarku w Łodzi;/ Jakby dalo rade to chetnie przybede 4/5 lub 7/8:)



N. T. van der Hert - Czw 28.08.2008, 20:02:53
" />jeśli lubisz hardcore, to zapraszamy. 4. chyba się zbierzemy i zaokrętujemy, więc może 4/5? 7. będziemy wypadać, jak mniemam.

podróżujesz autem, czy pociągami?



Oceansoul - Czw 28.08.2008, 20:09:22
" /> Cytuj:



N. T. van der Hert - Czw 28.08.2008, 20:58:04
" />a jak wolisz? ja i tak tam będę pewnie ze dwa dni wcześniej. chodziło po prostu o wskazanie weekendu, w który się zbieramy, a piątki są zazwyczaj dniem roboczym, więc się ich do tego okresu nie wlicza, da?



Oceansoul - Pon 01.09.2008, 14:30:54
" />Ja wolałabym - skoro i tak prawie 5 godzin będę tam jechać - pobyć jak najdłużej, czyli moglibyśmy zebrać się w czwartek .

EDIT:
To jak z tym zlotem? Czwartek-niedziela? ^^ I jedziemy na pewno? Bo chciałabym jutro lub pojutrze bilety na pociąg kupić .



Saiya-jin - Pon 01.09.2008, 15:12:35
" />6 mam poprawkę. Zostawię komuś numer, to się zgadamy na jakieś piwko.



N. T. van der Hert - Pon 01.09.2008, 16:17:09
" />886-480-637

to mój numer na te wakacje, jakby coś - dzwoń, pisz smsy, czy coś, ale ja tylko oddzwaniam, bo tworzenie wiadomości na tym urządzeniu mnie zawsze boli.



Saiya-jin - Pon 01.09.2008, 19:09:13
" />To kto będzie? Hert, Ocia, Orish...?



Oceansoul - Pon 01.09.2008, 19:20:29
" />I to chyba wszyscy . Chociaż ciągle nie dostałam żadnego potwierdzenia, że to na 100% i mogę jechać po bilety . Ale mam nadzieję, że jednak nie okaże się w ostatniej chwili, że zlotu nie ma ^^



N. T. van der Hert - Pon 01.09.2008, 20:07:04
" />zlotu może nie będzie, ale orish i ja tak, więc możesz śmiało jechać.

co z oressem i cannabisem, nie mogę z nimi kontaktu złapać. ktoś ma jakieś wieści?



Oceansoul - Pon 01.09.2008, 20:21:03
" />Ok, to jak tak, to jutro pojadę ^^. (i zgodnie z definicją - zlot będzie )

To jeszcze (chyba) ostatnie pytanie organizacyjne: o której w czwartek we Wrocławiu się zbieramy? A konkretniej: mam być o 10:25 czy 14:06?



N. T. van der Hert - Pon 01.09.2008, 20:30:01
" />no tak... dogadaj się z łorisiem, bo ja tam pojadę wcześniej i będę na Was czekał o której bądź.



Orish - Pon 01.09.2008, 20:49:49
" />Komitet małozlotowy ustalił godzinę przyjazdu większości zlotowiczów na godziny 14:06 i 14:25.



Saiya-jin - Pon 01.09.2008, 21:03:19
" />Ja mam w sobotę o 14.30 poprawkę, więc przyjeżdżam na ten egzamin, mogę z wami wypić i jechać spowrotem.



N. T. van der Hert - Pon 01.09.2008, 21:10:32
" />a nie "z powrotem"!

to nie zostaniesz na niedzielę? byłoby miło, a wspominałeś, że nocleg dla Ciebie nie jest problemem.



Saiya-jin - Pon 01.09.2008, 21:17:17
" />Właśnie z noclegiem nie wiem jak będzie. Nie wziąłem klucza od kumpli, a nie wiem, kto go ma i gdzie jest. Zobaczę jeszcze.

Cytuj:



N. T. van der Hert - Pon 01.09.2008, 21:27:05
" />cóż, zawsze mogę pójść spać do rodziny.
nasz akademik jest przy pl. grunwaldzkim, a mieszkanie kuzynów - przy wzgórzu pedałów ( ^^ ), więc nie tak daleko, jak widzisz.

powiedzmy, że wpakowalibyście się we trójkę do pokoju tam, a ja z rana bym się pojawił. kwestia tylko tego, czy Ci się chce bulić za nocleg w mieście, w którym możesz spać za frajer...



Saiya-jin - Pon 01.09.2008, 21:30:22
" />Nie chce mi się spać po obcych ludziach.

PS. Wzgórze pedałów?



N. T. van der Hert - Pon 01.09.2008, 21:33:09
" />nie wiesz o wzgórzu pedałów?

za halą targową. widać stamtąd katedrę przez rzekę.



Saiya-jin - Pon 01.09.2008, 21:38:49
" />Znaczy się tam, gdzie Instytut Filologii Polskiej?



N. T. van der Hert - Pon 01.09.2008, 21:53:21
" />nie ja wymyśliłem tę nazwę ^^.



Atendi - Wto 02.09.2008, 21:12:20
" />Jezeli z czwartku na piatek ten zlot to i ja sie pojawie:D A nocleg mam juz u znajomej zapewniony:D



Orish - Śro 03.09.2008, 16:28:44
" />U mnie się okazało, że będę jednak musiał wrócić wcześniej niż myślałem - 6., a może nawet 5. Wszystko przez to, że żeby dostać zaświadczenie do WKU, to muszę być na jakichś zajęciach, a ten zjazd jest jedynym przed terminem. A ojciec mi mówi, żebym poszedł też w sobotę, bo twierdzi, że WKU może mi zignorować zaświadczenie o pobieraniu nauki nawet na podstawie tej jednej nieobecności...



Saiya-jin - Śro 03.09.2008, 16:39:49
" />Mój kumpel dostał wezwanie, zawiózł zaświadczenie i go nie wzięli. Oni nie sprawdzają obecności. Jak dostaną zaświadczenie, to masz spokój na cały rok/semestr.



Orish - Śro 03.09.2008, 16:53:06
" />Mój ojciec twierdzi, że takie coś, że po raz drugi zapisuję się do policealnej wyda im się podejrzane i skierują sprawę do prokuratury, która sprawdzi nieobecności i jak zobaczy, że w jeden dzień byłem, a w drugi nie, to postawi mi od razu zarzuty z tego tytułu



Saiya-jin - Śro 03.09.2008, 17:13:19
" />Ale chyba jesteś dorosły i nie masz obowiązku chodzić do szkoły na wszystkie zajęcia? No, bo sorry, ale to wydaje mi się śmieszne. Jakby oni chcieli tak każdego sprawdzać, to nic innego by nie robili (a i tak, wydaje mi się, że mogą Ci g*** zrobić, bo nie musisz chodzić do szkoły codziennie - to nie jest ich sprawa jak się uczysz, ważne, że się uczysz).
Z moim kumplem podobno było tak, że poszedł na studia, ale nie zawiózł zaświadczenia, wezwali go, ale jakoś się wymigał.



Orish - Śro 03.09.2008, 17:31:34
" />Tyle że ja będę studentem dopiero od 1. października A na razie musiałem zapisać się do policealnej, no i jakby nie patrzyć, tylko ze względu na wojsko.

Ewentualnie w ogóle mógłbym się nie stawić na wezwanie (17. września) i liczyć na to, że przez te dwa tygodnie nic mi nie zrobią, ale każdy mi mówi co innego i sam już nie wiem xP



Saiya-jin - Śro 03.09.2008, 17:48:40
" />To ja już nie wiem. Ja miałem zawieźć zaświadczenie do października, czy jakoś tak. Zawiozłem trochę później i nic się nie stało. Mam nadzieję, że w tym roku ostatni raz muszę tam cokolwiek zawozić.



Oceansoul - Śro 03.09.2008, 17:57:36
" />Oj, przecież jak nie pójdziesz jednego dnia, to nikt niczego złego nie może powiedzieć, każdy ma prawo nie pójść na zajęcia! ^^ W ostateczności wystarczy ładne zwolnienie od lekarza i problem z głowy
No i Saiya-jin ma rację, jakby chcieli sprawdzać, czy każdy był na każdych zajęciach, niczego innego by nie robili .



Saiya-jin - Śro 03.09.2008, 18:12:07
" />Słyszałem plotkę, że jak kogoś wyrzucają ze studiów, to dziekan (itp.) wysyła jakiś list do WKU, ale nie wiem, czy to prawda. Przez 2 tygodnie, to nawet list do Ciebie nie dojdzie.



Oceansoul - Śro 03.09.2008, 18:13:53
" />Tyle że w tym przypadku przecież nikt go nie wyrzuci za nieobecność na jednych zajęciach ^^



Orish - Śro 03.09.2008, 18:16:05
" />Nom, każda szkoła ma obowiązek poinformować WKU o skreśleniu z listy.

Tu nie chodzi o to, że boję się, że zostanę wyrzucony, ale że WKU jeśli uzna że kombinuję, to będzie szukało pretekstu Gdybym był studentem, to nic by mi nie mogli zrobić, ale według nich będę nim dopiero 1 października



Oceansoul - Śro 03.09.2008, 18:19:29
" />No ale przecież od września będziesz się uczył w tej szkole i masz na to papier, a to najważniejsze. A to, czy będziesz na zajęciach w szkole czy nie, w niczym tu nie pomoże, nikt w WKU śledztwa w sprawie jednych zajęć nie robi .



Saiya-jin - Śro 03.09.2008, 18:20:34
" />No właśnie. A potem będziesz studentem i mogą Ci skoczyć, bo to ostatni nabór.



Atendi - Śro 03.09.2008, 18:31:42
" />Co z tym zlotem?:PP Gdzie i o ktorej w ten czwartek?:>



Oceansoul - Śro 03.09.2008, 18:33:59
" /> Cytuj:



N. T. van der Hert - Śro 03.09.2008, 18:40:37
" />podam jeszcze raz, żebyś nie musiał szukać:
886-480-637



Atendi - Śro 03.09.2008, 19:34:22
" />Ja bede zajety szukaniem mieszkania w tych godzinach;P Mysle ze kolo 19-20 bym mogl gdzies do was dolaczyc;P Jakis pub czy cos? Gdzie wy wogole ten zlot planujecie?:D



Oceansoul - Śro 03.09.2008, 19:38:08
" />Yy, chyba nie planujemy, działamy spontanicznie ^^. Po prostu się odezwij, to się okaże, gdzie akurat jesteśmy . Ale prędzej niż w pubie pewnie będziemy w karczmie, jak to my



N. T. van der Hert - Śro 03.09.2008, 19:41:56
" />mleczarnia, tam będziemy pierwszego wieczoru

obok heliosa jest taka obskurna uliczka wąska (równoległa do Kazimierza wielkiego), w którą trzeba wejść. jak nie wiesz, to dzwoń, będę cały czas miał telefon.



Saiya-jin - Śro 03.09.2008, 19:44:26
" />Byłem tam kiedyś. Źle mi się kojarzy, ale mają duży wybór herbat.
To jest chyba na Włodkowica, gdzieś w okolicy Ruskiej.



Oceansoul - Śro 03.09.2008, 19:45:50
" />Duży wybór herbat? ^^ Rewelacja! Nie wyciągnięcie mnie stamtąd prędko



N. T. van der Hert - Śro 03.09.2008, 19:46:36
" />cóż, w takim razie z Tobą, jankielu, umówimy się z kalamburze, kapitolu albo pracowni. chyba, że wolisz rurę (ja tam za jazzem nie przepadam w dużych ilościach). te kluby pasują?



Saiya-jin - Śro 03.09.2008, 19:52:26
" />Nie byłem w żadnym z nich, ale moja dobra koleżanka bardzo lubi Rurę. Tylko nie wiem, gdzie to jest. Gdzieś na Rynku?
Ja preferuję picie pod chmurką (np. na Wyspie), ale mogę się dostosować.

Hert, mów mi Sajczan. :d Akurat miałeś pecha trafić na forum, jak miałem Jankiela przez kilka miesięcy.



N. T. van der Hert - Śro 03.09.2008, 19:58:28
" />kiedy mnie się ten jankiel podoba bardziej! (no i jestem taki tr00 przez to, zero sztuczności i plastiku, bo inaczej Cię nazywam; a serio - wołacz jest lepszy. jak bym miał pisać, "sejczanie"? ).

jak pod chmurką, to może "jaś i małgosia"?

zresztą okay, może być wyspa, ale Ty prowadzisz, bo tam nie wiem, gdzie jest klub jakiś.

a rura jest niedaleko rynku.

aha, jeszcze słyszałem, że grawitacja jest super, ale nie dotarłem.



Saiya-jin - Śro 03.09.2008, 20:03:38
" />Z klubów to byłem tylko w Mleczarni i w Bezsenności. W obu po jednym razie. Ja po prostu nie lubię klubów.
Na Wyspie nie ma żadnych pubów. Idzie się nad wodę, wyciąga piwko i pije. Klimat jak w LO.

Jaś i Małgosia to chyba nazwa jakiejś kamienicy w okolicach Rynku? No, chyba, że to ta jadłodajnia na Św. Katarzyny?

Edit: Raz jeszcze z wykładowcą byliśmy w jakimś pubie, ale nawet nie wiem, jak się to zwało.



N. T. van der Hert - Śro 03.09.2008, 20:06:59
" />tak, mówiąc jaś i małgosia mam na myśli te dwie, małe, urocze kamieniczki, które trzymają się za rączki, a które zostały przerobione na pub.

co do wyspy... cóż, czyli jak chcę się napić kawy, to mam wziąć termos? okay! będzie przynajmniej zabawnie...



Saiya-jin - Śro 03.09.2008, 20:15:07
" />A mają tam Freaka albo Redsa w butelce?

Ewentualnie możemy po prostu połazić po mieście (o ile pogoda dopisze).



N. T. van der Hert - Śro 03.09.2008, 20:15:22
" />tego Ci nie powiem, bowiem jako niepijący nie odczuwam też potrzeby zapamiętywania listy alkoholi w każdym pubie, barze, w każdej restauracji i kawiarni, jakie kiedykolwiek odwiedziłem ^^.



Atendi - Śro 03.09.2008, 21:55:53
" />Ja bylem w Od zmierzchu do świtu:D Calkiem fajny wystroj maja:] Ale nie wiem czy bym tam tak z pamieci trafil:] Bede dzwonil:D



Saiya-jin - Czw 04.09.2008, 09:23:23
" />Dzieci z mojego miasta podniecają się Deytoną.



Cannabis - Czw 04.09.2008, 17:15:53
" />Kiedy, gdzie i o której ten zlot bo niezbyt się mogę w tym połapać. Wróciłem o 3 nocy i umieram, więc wolałbym suche info - i have no power for reading ...



Atendi - Sob 06.09.2008, 07:00:56
" />Ja wczoraj z tego zlotu wrocilem;P Ale z tego co wiem to on jeszcze dzisiaj trwa, dla tych co nie mogli dojechac wczesniej;P

Swoja droga to padlo kilka ciekawych pomyslow odnosnie jakichs konwentow fantasy i zeby wystawiac swoje stoisko;P Ci co byli wiedza o co chodzi;P Mam nadzieje ze powstanie oddzielny temat by kontynuowac te dyskusje:D Ahhh...te kabaretki ^^



Oceansoul - Sob 06.09.2008, 12:11:34
" />Tak, tak, nasz zlot trwa w najlepsze ^^.
O konwentach myślimy, zresztą mamy całą masą pomysłów, do realizowania przez najbliższe kilka lat .
Ehh, nie ma jak zloty! ^^



Orish - Nie 07.09.2008, 20:44:21
" />Dobra, zabieram się za sprawozdanie, bo później znowu mi wszystko wyparuje z głowy ^^

Cóż, na wstępie powiem, że jeszcze na dzień przed zlotem, podchodziłem do niego bez entuzjazmu, nawet z lekką obawą. Już wtedy wiadomo było, że nasze pierwotne plany w 90% nie zostaną zrealizowane. Ale obiecałem kiedyś, że przyjadę nawet jeśli na zlocie będą tylko trzy osoby, a półkrasnolud obietnic dotrzymuje.
Ostatecznie więc o 7:30 rano dnia 4. września 2008 AD, a był to czwartek, rozpocząłem swą ponad 7-godzinną podróż szumiącym blaszanym pudłem. Kierunek: słynny Breslau. Trzeba przyznać, że byłem po niej lekko stłamszony, ale szybko się pozbierałem i odnalazłem na peronie naszych dwóch forumowych zieleniaków - Ocię i Herta. Pierwszym celem naszej wędrówki po Wrocławiu stał się Rynek. Po drodze Vandzia wtajemniczał nas w miejscowe ciekawostki i osobliwości. Było też troszkę rozmów o co niektórych forumowiczach xP Kiedy już prawie byliśmy na miejscu, dodzwonił się do nas Atendi. Wkrótce spotkaliśmy się na Rynku. Dowiedzieliśmy się przy okazji, że Oceansoul to wcale nie jedyny nick towarzyszącej nam damy, a tak naprawdę nazywa się Saiya-jin.
Będąc we względnym komplecie, postanowiliśmy udać się na obiad. Trudno napisać o wszystkim, o czym gadaliśmy, ale łatwo sprezyzować, co jedliśmy - a była to pizza
Przed godziną 18. rozstaliśmy się na pewien czas z Atendim. Pojechaliśmy zameldować się w akademiku o osobliwej nazwie "Straszny Dwór". Przy okazji - w życiu nie widziałem miasta, w którym światła dla pieszych zrobione są tak karygodnie, jak we Wrocławiu. Jest to jednak jedna z niewielu niedogodności, jakie dane mi było zauważyć.
Około 20. znów spotkaliśmy się z Atendim, a także z jego znajomą, Anetą, przez co nasza skromna grupka nieoczekiwanie się powiększyła. Razem poszliśmy do "Mleczarni". Tutaj znów daruję sobie dokładny opis wszystkiego, co robiliśmy. Nie chcę zanudzać, a przecież i tak każdy się domyśla ;] Po jakimś czasie wynieśliśmy się stamtąd z uwagi na coraz głośniejszą muzykę. Przenieśliśmy się do "Jasia i Małgosi". No dobra, tutaj nie omieszkam wspomnieć o naszych nowych planach podboju świata przez Insi, które właśnie tam wyniknęły. Było właśnie m.in. o naszym uczestnictwie w konwentach, a dość szeroko omawianą kwestią był aspekt, hmm... wizualno-marketingowy ;p Kto ma wiedzieć, ten wie ^^ Nasze spotkanie z Atendim i Anetą zakończyło się chyba gdzieś koło północy. Byliśmy nieco zmęczeni, więc kroki skierowaliśmy do naszego lokum, podziwiając po drodze piękno oświetlonego Wrocławia. Trzeba jeszcze wspomnieć, że Ocia popadła w niełaskę Pajęczej Królowej (oj, dużo jeszcze przed nią pracy i mozolnego zdobywania kolejnych Punktów Wredności).
Kiedy dotarliśmy na miejsce, wszystko było na dobrej drodze do rychłego udania się na zasłużony spoczynek. I zapewne by tak się stało, gdyby nie Hert ;p Zarzucony przez niego temat, którego znamiona już teraz widać na forum w postaci osobliwego pytania o wektory, był przyczyną około 3-godzinnej dyskusji na tematy mądre. Ostatecznie na niedługo przed świtem zdecydowaliśmy się na podpisanie kilkugodzinnego rozejmu.

cdn...



Polinick - Nie 07.09.2008, 22:08:04
" /> Orish napisał(a):



Oceansoul - Nie 07.09.2008, 22:49:10
" />Ehh, już tłumaczę (skoro nie może zostać nutka tajemnicy) . Atendi, zapisując mój numer, z nieznanych nikomu przyczyn coś pokręcił i myślał, że to numer Saiya-jina ^^. No więc trochę się zdziwił, jak się okazało, że jednak mój .

Relację spróbuję szrajbnąć jutro, może tym razem uda mi się zebrać ^^



N. T. van der Hert - Pon 08.09.2008, 18:51:31
" /> Cytuj:



Oceansoul - Pon 08.09.2008, 18:53:00
" />Krasnolud z pierożkiem! ^^ Dlaczego go nie widzieliśmy, no, dlaczego? Wtedy bym miała na liczniku trzynaście!



Saiya-jin - Pon 08.09.2008, 20:14:58
" />Ossolineum
Bratislava
Bratislava 2
Wozy Śródmieścia
"Ogródek"



Orish - Wto 09.09.2008, 15:41:33
" />***

Dzień drugi rozpoczął się dla mnie od telefonicznej rozmowy na temat pieców, zbiorników i przekładania rurek. Tą rozmową wybudziłem również Ocię, ale na Herta trzeba było poczekać jeszcze kolejne dwie i pół godziny.
Ostatecznie akademik opuściliśmy gdzieś między 13 a 14. Najpierw poszliśmy do sklepu kupić coś do jedzenia, a następnie nasze kroki skierowaliśmy do miejscowego zoo. To taka miła odmiana po serii zlotów polegających na siedzeniu w knajpach ^^ Nie jestem w stanie opisać wszystkiego, co tam widzieliśmy, bo widzieliśmy naprawdę dużo. Tak z ciekawszych rzeczy. W zwierzęcym dziecińcu Hert był został zepchnięty do defensywy przez stado kóz, a jedna z nich zaatakowała go rogami, co zmusiło go do rychłej ewakuacji. W akwarium natomiast napotkaliśmy ciekawe zjawisko. Zagadka: co to jest - ma pięć palców, szmaciane płetwy i gruby ogon, którego końca nie widać? Kiedy już udało nam się zidentyfikować ten dziwny gatunek zwierzęcia, udaliśmy się siedziby małp, gdzie byliśmy świadkami zapoczątkowania nowego życia, jak również dane nam było zobaczyć przykład zwierzęcego altruizmu, którego nie omieszkał opatrzyć komentarzem Hert. Kilkadziesiąt jardów dalej napotkaliśmy indyjskie słonie, które uraczyły nas dość osobliwym pokazem tańca. W zoo skonsumowaliśmy również to, co wcześniej kupiliśmy, choć nie był to dobry pomysł, z uwagi na latające tu i ówdzie insekty.
Kiedy opuściliśmy je, było już za późno, żeby zdążyć spotkać się z Atendim przed jego wyjazdem, ale z drugiej strony za wcześnie, aby pójść do jakiegoś pubu. Wróciliśmy więc do naszego lokum, gdzie rozegraliśmy dwie partie w kości i jedną w tysiąca. W tysiąca i w jedną w kości udało mi się wygrać, w innej tryumfowała Ocia ^^
Tak ten czas zleciał, że zrobiła się 19 (albo nawet 20) i przyszedł czas na odwiedzenie klubu "Rura". Zaiste kręta była przebyta przez nas droga, a to dlatego, że Hert nie znał dokładnie drogi. Ostatecznie po zapytaniu kilku kolejnych przechodniów udało nam się tam trafić. Tu jednak rozczarowanie - akurat miał być koncert i z posiadówki nici. To był początek naszego długiego, około dwugodzinnego rajdu po rozmaitych pubach, knajpach, kawiarniach i restauracjach. W sumie odwiedziliśmy ich trzynaście, a tylko w dwóch się zatrzymaliśmy na dłuzej. Szczegóły w relacji Herta, który lepiej pamięta to ode mnie. Od siebie powiem tylko, że pierwszy raz w życiu widziałem pub z równie olewającą klienta obsługą, co drogim piwem.
Skupię się jednak na tych, w których byliśmy dłużej niż 5 minut. Pierwszego, na Placu Solnym, Ocia z pewnością mile wspominać nie będzie ;p W wyniku próby ekspresyjnego wyrażenia emocji Herta przy jednym z wielu poruszanych tematów, została... dokładniej, jej spodnie zostały potraktowane przez niego kawą Okazała się jednak litościwa, jak na drowkę, i skończyło się na kilku groźnych spojrzeniach ;] Ogólnie, rozmawialiśmy o naszych starych szkołach, o sesjach RPG itp.
Najwięcej czasu spędziliśmy w "Jasiu i Małgosi", do którego udaliśmy się z braku dalszej koncepcji. Tam rozegraliśmy kolejną partię tysiąca, przysłuchując się z lekkim zainteresowaniem rozmowom ze stolika obok. Najpierw było coś o Blizzardzie, później o jakichś grach, następnie zeszło na tematy o kibicach piłkarskich, a na koniec o filozofii. Innymi słowy - scenariusz bardzo nam znany Okazało się, że to też był zlot, bo gadali o jakimś forum internetowym.
W każdym razie - zeszło nam tam około trzech godzin i około 1. w nocy zebraliśmy się, by wrócić do naszego miejsca noclegowego po 2. Po drodze usilnie próbowaliśmy znaleźć jakiś kolejny temat filozoficzny, ale jak na złość, tym razem się nie udało. Tematu na nocną rozmowę nam jednak nie zabrakło - przez ponad dwie godziny toczyła się dyskusjach o tym, co insimiliońskie tygrysy lubią najbardziej - grach cRPG i RPG. Spać poszliśmy o godzinie 5. nad ranem...

cdn...



Oceansoul - Wto 09.09.2008, 16:35:36
" />Słowem wstępu – relacja pisana równolegle z tą autorstwa Orisha, tak więc sporo rzeczy się pokryje (co może świadczyć o tym, że Was nie oszukujemy, albo że wcześniej uzgodniliśmy zeznania ). Enjoy!

DZIEŃ 1 – CZWARTEK, 4.09.2008
Zlot – jak nakazuje niepisana tradycja – rozpoczęłam w pociągu, tym razem relacji Łódź Kaliska-Wrocław Główny. Na dworcu byłam, co dla mnie typowe, godzinę przed czasem (wedle zasady: lepiej przyjść godzinę za wcześnie, niż pięć minut za późno ;P), zdążyli mnie więc zaatakować świadkowie Jehowy i kilku żebraków, nim pociąg przyjechał.
Podczas podróży było niewiele lepiej – do mojego przedziału dosiadła się grupa pięciu kobiet pracujących, które przez ponad godzinę (aż do Zduńskiej Woli) nawijały o jakimś magazynie, harowaniu, kierowniku zmiany i innych takich. Czyniły przy tym taki harmider, że były głośniejsze od mojego odtwarzacza mp3 na najwyższych obrotach... Ale odkąd wysiadły, jechałam zupełnie sama i mogłam w błogiej ciszy oddawać się lekturze ‘Komu bije dzwon’.
Opóźnień nie było, tak więc o czternastej z minutami wysiadłam we Wrocławiu i zaczęłam od odnalezienia van der Herta w tłumie przewalającym się po peronie. Następnie ruszyliśmy na peron sąsiedni, wyczekiwać spóźniającego się pociągu z Rzeszowa, którym miał przybyć Orish.
We trójkę podążyliśmy w kierunku wrocławskiego rynku, a gdy dotarliśmy na miejsce, zadzwonił Atendi z zapytaniem, gdzie właśnie jesteśmy. Umówiliśmy się w – stałym od tej pory miejscu zbiórki – obok fontanny, a że zostało jeszcze trochę czasu do godziny spotkania, powędrowaliśmy do księgarni z tanimi książkami. Wspomnę tylko, że udało mi się wynaleźć słownik terminów militarnych ang-pl (i to za całe 10 złotych!), mam więc pierwszy powód, żeby wrócić do Wrocławia (drugim jest gorąca czekolada w ‘Mleczarni’, ale nie uprzedzajmy faktów ).
Zjawił się Atendi, skierowaliśmy się do ‘Aladyna’ na obiad. Tam też rozpoczęły się pierwsze dyskusje o Grunwaldzie i wyklepywaniu zbroi, o blacharzach i kowalach, a także o mnóstwie innych rzeczy, których nie sposób wspomnieć w tym tekście. Nie wiadomo kiedy wybiła osiemnasta, pizza zniknęła z talerzy, a my rozeszliśmy się i udaliśmy w poszukiwaniu noclegu.
Poszukiwanie to może niezbyt trafne słowo, bowiem wiedzieliśmy, gdzie ów nocleg się znajduje. Do ostatniej chwili nie było jednak pewności, czy będą chcieli nas tam przygarnąć, ale ostatecznie – udało się! Otrzymaliśmy trzyosobowy pokoik w Strasznym Dworze oraz trzy komplety wadliwych poszewek – dziurawych i z za krótkimi prześcieradłami, ale nie takie rzeczy już się w życiu przechodziło. Gorsze było to, że w całym przybytku zwanym akademikiem nie było ani jednego czajnika! Upadły więc moje marzenia o kilku herbatach dziennie i zupkach instant, które ze sobą wiozłam.
Po krótkim odpoczynku w pozycji horyzontalnej wróciliśmy na rynek i nieopodal fontanny spotkaliśmy się z Atendim oraz jego znajomą, Anetą, która co prawda nie wie, czym są nagie miecze, i nie grywa w żadne tam ceerpegi, ale słuchała naszych wywodów wyjątkowo cierpliwie. Najpierw udaliśmy się do wspomnianej ‘Mleczarni’, gdzie dostałam najlepszą gorącą czekoladę, jaką w życiu piłam! Usiedliśmy w klimatycznej piwnicy – ale, niestety, tuż pod głośnikiem, a że akurat odbywała się milonga i na parkiecie królowało tango argentyńskie, dość szybko wypłoszyła nas muzyka zagłuszająca rozmowy i przenieśliśmy się do Jasia i Małgosi. Tam też pojawił się pewien tajemniczy temat, projekt, który zajmie nam pewnie jakąś część przyszłych wakacji, ale na razie o tym cicho sza .
Około północy rozstaliśmy się z Atendim i Anetą, ruszyliśmy w kierunku akademika. Wówczas po raz pierwszy Hert trochę nas zgubił, ale spuśćmy na to zasłonę milczenia, przenieśmy się w czasie do momentu, kiedy to lekko zmęczeni siedzimy w pokoju i toczymy spór na temat wolnej woli. Zaczęło się od myśli jednego z filozofów, którego nazwiska nikt nie pamięta, a skończyło na rysowaniu wektorów i zapisywaniu ważnych wniosków z tej naukowej dysputy:
2+2=4
4=2+2
Na zegarach wybiła czwarta, ‘zasejwowaliśmy’ więc rozmowę i udaliśmy się spać...

DZIEŃ 2 – PIĄTEK, 5.09.2008
Obudziła mnie tajemnicza konwersacja o rurkach, piecu, przekładaniu i włączaniu, nie bardzo wiem czego i nie bardzo wiem po co. Do dziś nie mam pojęcia, o czym Orish właściwie pogawędzał z tajemniczym telefonicznym rozmówcą, niemniej wrażenie było trochę psychodeliczne .
Zegar wskazywał wówczas dziesiątą trzydzieści. Pytam więc Orisha, czy nie powinniśmy obudzić Herta. Godzinę później, po krótkim namyśle, Orish uznał, że faktycznie, powinniśmy, więc zrobiliśmy to najbardziej dyplomatycznie, jak się dało – przez nieco głośniejszą niż zwykle rozmowę i moje ‘chichranie się’. Sposób okazał się skuteczny, tak więc koło trzynastej (o ile mnie pamięć nie myli) wyruszyliśmy w stronę zoo, uprzednio zahaczając o sklep w celu nabycia śniadania na wynos i kontynuując wczorajszą dysputę.
W zoo – tak, teraz zaskoczę wszystkich czytelników! – podziwialiśmy zwierzęta. Nie będę tego szczegółowo opisywać, bo chyba każdy z Was był kiedyś w zoo i widział przynajmniej trzy słonie, dwa lwy i pawiana goniącego za pawianicą w celu rozmnożenia gatunku?
Z wydarzeń ciekawszych – Herta zaatakowały kozy, a Orish i ja wykazaliśmy się daleko posuniętą elokwencją i godnym podziwu zdecydowaniem, kiedy na podchwytliwe pytania w stylu: ‼Idziemy do małp czy do słoni?” odpowiadaliśmy milczeniem.
Po opuszczeniu zoo, udaliśmy się do akademika celem krótkiego poleżenia i zregenerowania nadwątlonych sił. Rozegraliśmy dwie partie w kości (pierwszą wygrałam ja, a drugą Orish, jeśli się nie mylę), a potem zabraliśmy się za Tysiąca i znów najlepszy był Orish. Ściemniło się, wyruszyliśmy więc na rynek, a konkretnie w poszukiwaniu klubu ‘Rura’. Hert znów nas zgubił, przechodnie nie bardzo wiedzieli, jak wskazać nam drogę (‘pójdziecie tam, no, taaam!’ lub ‘hmm, tak, nazwę słyszałem, ale gdzie to jest? nie mam pojęcia’). Kiedy wreszcie udało nam się odnaleźć poszukiwane miejsce, okazało się, że akurat dziś jest tam koncert. Był to pierwszy z dwunastu czy tam trzynastu klubów, pubów i restauracji, które odwiedziliśmy tego wieczoru. Na dłużej zatrzymaliśmy się raptem w dwóch – pierwszy był ogródkiem, gdzie nie mieli ani menu, ani gorącej czekolady, a że latte Herta okazała się niesmaczna – niemalże pełna szklanka wylądowała na moich spodniach. Jedyna dobra strona zdarzenia to to, że na czarnym materiale nie widać plam ^^. Tak więc gdy tylko trochę wyschłam i nie ociekałam już kawą, udaliśmy się w dalszą drogę.
Ostatnim pubem, w którym postanowiliśmy coś zamówić, był poznany wczoraj Jaś i Małgosia. Trafił nam się zalany czymś stolik oraz niezwykle pomocna obsługa, która wręczyła Hertowi trochę papieru do samodzielnego wytarcia plam, dzięki czemu mogliśmy rozegrać kolejną partię Tysiąca. Tym razem wygrałam ja, choć więcej było w tym przypadku, niż celowości ^^. W trakcie grania, podsłuchiwaliśmy rozmowy toczące się przy stoliku obok. Tam też spotkali się ludzie z jakiegoś forum, z tego co usłyszałam – miłośnicy strategii. Jeden z nich przyprowadził ze sobą jakąś naburmuszoną i nie zainteresowaną tematem pannicę, która co pewien czas strzelała fochy i wychodziła, więc obserwowanie całej sytuacji było całkiem zabawne. Co więcej, spotkaliśmy potem tę parkę w naszym akademiku, ale chyba nas nie poznali .
Koło pierwszej postanowiliśmy wrócić do Strasznego Dworu. Po drodze rozmawialiśmy o planach zlotów, o sesji, o dresach (Orish barwnie zaprezentował trzy sylwetki charakteryzujące członków tej subkultury), i pewnie jeszcze o kilku rzeczach, których nie pamiętam . W pokoju zaś toczyły się dyskusje o grach, mostach i paru innych sprawach, zakończone zaśnięciem o piątej nad ranem...

DZIEŃ 3 – SOBOTA, 6.09.2008
Obudziłam się po jedenastej, rozejrzałam, przeczytałam kilka stron książki, po czym uznałam, że skoro wszyscy śpią, to ja nie będę gorsza, i znów zasnęłam. Kolejna pobudka nastąpiła o trzynastej, panowie byli już obudzeni i chyba nawet ubrani, więc poszłam za ich przykładem i przed czternastą wyszliśmy z akademika.
Pierwszym celem podróży była kawiarenka, gdzie Orish sprawdzał rozkład jazdy pociągów. Pozostały czas spędziliśmy – co oczywiste – na Insi, nie omieszkując pozdrowić wszystkich, którzy na zlot nie pojechali, ale nawet nie wiem, czy ktoś nam odpisał, bo dwa dni później już naszych wiadomości w ShoutBoxie nie było widać. W kawiarence zjedliśmy też śniadanie, które Hert nabył dla wszystkich w pobliskiej Biedronce.
Kolejnym punktem wycieczki był Ogród Japoński, ale nie będę opisywać, co w nim widzieliśmy, co by wszyscy fani Japonii umarli z zazdrości i ciekawości . Po piętnastej zadzwonił Saiya-jin i umówiliśmy się, tradycyjnie, obok fontanny. Szybko przeszliśmy przez pozostałą część Ogrodu i pojechaliśmy na rynek.
Saiyan odnalazł nas wcześniej, niż zdążyłam napisać, gdzie stoimy i jak wyglądamy. Wspólnie udaliśmy się na obiad do znanego nam już ‘Aladyna’, gdzie postanowiliśmy przeczekać upał i rozpocząć dyskusje o Słowackim, Mickiewiczu i innych tematach literackich. Potem był krótki spacer zakończony w ‘Kalamburze’, a temat zszedł na pierwsze gry i zrobiło się lekko sentymentalnie, a mnie mało oczy z orbit nie wyskoczyły, jak z ogromnym zapałem opowiadałam o produkcjach sprzed piętnastu lat. Hert postanowił zamówić napój o tajemniczej nazwie ‘Eliksir cytrynowo-pietruszkowy’, który w połowie szklanki przestał być wypijalny, a po dosypaniu doń cukru stał się wręcz odstraszający, opuściliśmy więc kawiarnię i skierowaliśmy do sklepu, a potem na wyspę, gdzie siedząc na schodach raczyliśmy się napojami, a konkretnie piwem, piwem, sokiem z kaktusa i wodą – sami sobie dopasujcie, co do kogo należało .
Było coraz później, nadeszła pora, by udać się w kierunku Dworca Głównego i odprowadzić Orisha na pociąg. Saiyan odłączył się w połowie drogi, a my powędrowaliśmy na odpowiedni peron i pożegnaliśmy naszego Władcę. Początkowo mieliśmy w planach udać się po raz drugi do ‘Mleczarni’, ale nogi odmówiły nam posłuszeństwa i zdecydowaliśmy się na powrót do Strasznego Dworu bez zahaczania o rynek. Rozmowy tym razem też nie trwały za długo, zmęczeni zasnęliśmy koło pierwszej.

DZIEŃ 4 – NIEDZIELA, 7.09.2008
Budzik nastawiony na dziesiątą nawet nie musiał dzwonić, kilka minut przed wyznaczoną godziną obudził mnie dźwięk przychodzącego smsa. Po wstaniu z łóżek szybko dopakowaliśmy resztę rzeczy do naszych bagaży i przed jedenastą opuściliśmy Straszny Dwór (nieco przedłużając sobie tzw. dobę hotelową, ale na szczęście nikt nie próbował nas wcześniej wyeksmitować).
Wstąpiliśmy na śniadanie do Biedronki i zjedliśmy je w asyście kilku dresów robiących zakupy oraz matki pokrzykującej na dziecko: ‘Wziełeś tą ulotkę?! Dlaczego tam weszłeś?!” Wyobrażacie sobie chyba niesmak, malujący się na naszych twarzach, kiedy usłyszeliśmy jęki masakrowanej polszczyzny. Idąc na rynek minęliśmy piętnastoletnią na oko parę z kilkumiesięcznym dzieckiem, czego również nie pozostawiliśmy bez komentarza.
Pod fontanną, czego nietrudno się domyślić, spotkaliśmy się z Saiyanem. W planach mieliśmy zwiedzanie Panoramy Racławickiej, ale że bilety na kilka najbliższych seansów były już wykupione, a nie mogliśmy czekać półtorej godziny na kolejny, zamelinowaliśmy się w lokalu serwującym gorącą czekoladę. Tam, na rozmowach literacko-towarzyskich, upłynął nam czas do szesnastej, po czym po raz kolejny skierowaliśmy się na dworzec. Pociąg do Łodzi dość szybko został podstawiony, nastąpiło pożegnanie, a ja odjechałam w siną dal, zostawiając Herta i Saiyana zdanych tylko na siebie. Niemniej, przypuszczam, że jakoś sobie beze mnie poradzili .
Po czterech godzinach dojechałam do celu, a zlot oficjalnie dobiegł końca, przynajmniej dla mnie. Nie pozostaje więc nic innego, jak czekać zimy i wypatrywać kolejnego spotkania .



Saiya-jin - Wto 09.09.2008, 18:22:45
" />Było troszkę nudno (nie cały czas, ale genaralnie chyba jednak). Rozmowy były wymuszone - było nas za mało, jak na spotkanie ludzi, którzy znają się prawie wyłącznie z sieci. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie.



N. T. van der Hert - Wto 09.09.2008, 22:05:01
" />czasami "zapadała taka niezręczna cisza" i rzeczywiście - należy to powiązać z mała ilością osób, ale jak na takie zagęszczenie introwertyków, to nie była tragedia .

moja relacja (przykro mi z powodu złej rytmiki, ale nad warsztatem ciągle pracuję. za to udało mi się inne elementy ustanowić na chyba zadowalającym poziomie):
____________________________________________________________
stoi na stacji lokomotywa,
ciężka, ogromna i pot z niej spływa:
tłusta oliwa.

stoi i sapie, dyszy i dmucha
jakiś paskudny facet - prosto do ucha,
dlatego szybko wydostałem się z przedziału,
na inny peron udałem się pomału

tam miała oceansoul wszechwiedząca wylądować,
pomyślałem ledwo, już przede mną stała
świdrując wzrokiem. wesołe oczy, ruda głowa,
mroczne atrybuty, w czerń odziana cała.

raźniej mi teraz było na dworcu oczekiwać
miłościwie nam panującego krasnoluda.
i tu przeszkoda: pkp (wszawa ich mać)
podaje, że pociąg już czeka, lecz to ułuda:

przy peronie - puste tory, przyjazd opóźniony,
"tylko" lub "aż" dziesięć minut, więc już chwilę potem
ku lektyce szedł via czerwone dywany
orish dalekowzroczny, kręcąc w powietrzu młotem.

(broń ta służy ceremoniom, jak wiadomo wszystkim,
bowiem w zwarciu orish macha tylko mieczem
z ostrzem krótkim, prostym, lśniącym. swoim ciosem chybkim
gasi płonące w oczach nieprzyjaciół świece)

ruszyliśmy ku rynkowi oglądając pierwej
sławny bahnhof wrocławski, co wprawił nas w zadumę
równie wielką, jak światła, które w chwili złej
miast upraszczać - utrudniają marsz za tłumem.

gdyśmy pierwsze kamienice na rynku zoczyli
jakiś ktoś zaanonsował nam swoje przybycie
nierychłe. cóż mieliśmy robić w takiej chwili?
w książki wyposażyliśmy tobołki sowicie.

"kto wy?" ozwał się głosem pewnym siebie z oddali
długowłosy człek i rycerz jak z dawnych lat -
atendi nieustępliwy, na niegośmy czekali
gdy za nami się pojawił, jakby z nieba spadł.

głód i chęć rozmowy skierowały nasze kroki
ku tawernie serwującej różne dania,
tam poruszon został temat ważki i głęboki
dotyczący tarcz, pancerzy powstawania.

zastała nas godzina wieczorna nad szklankami
a nam trzeba było jeszcze znaleźć nocleg,
przeszliśmy więc przez rzekę zostawiając za nami
wojownika, co za widmem domu w nocny krąg wbiegł

by, wybrawszy miejsce, rozłożyć swe barłogi,
porzucić bagaże i już bez ciężaru
udać się do "mleczarni", gdzie nasz wojownik drogi
czekał z niewinną niewiastą. po godzinach paru

przenieśliśmy się na rynek, do innej tawerny
dumając o kabaretkach i kobietach,
fantasy oraz o forum. problem ten obszerny
wyczerpaliśmy. wtedy ogarnął nas strach:

czy dostaniemy się do dworu tak późną porą?
pożegnaliśmy wojownika i jego damę
mówiąc o tym, czy wolni jesteśmy skoro
moc Boga i wola zdają się być takie same

pod powiekami pojawił się nam ostry piasek
okrytych pierzynami ogarnął nas brat Śmierci.
rankiem, nieograniczeni płynnym czasem
poszliśmy do zoo. tam koza herta rogiem wierci,

tam ręka zamiast głowonoga za szybą pływa,
tam marszczelce mówią do nas ludzkim głosem,
że płaz beznogi w akwarium to nie ryba,
tam bachory matce mówią "dawaj" zamiast "proszę"

wieczorem zaczęliśmy poszukiwania klubu:
w "rurze" był koncert, na rynku zaś złe ceny,
"pod papugami" d.j. puszczał jakieś "łubudubu",
tortilla - brakło kawy, na solnym - dwa problemy:

w cukierni nie było piwa, co jest oczywiste,
z pubu łysych ogrów konduita nas wygnała
"tawerna spartan" to bar mleczny, dania soczyste
"oregonu" nas skusiły, zamykała

już jednak właścicielka ten przybytek wspaniały.
w "szufladzie" znów za głośna była muzyka,
"kapitol" - występ, w "prowokacji" poczerwieniały
nam oczy od łez - bankiet. tak nadzieja znika.

tym sposobem znowu postanowiliśmy wieczór
spędzić w "jasiu i małgosi", tam stolik sąsiedni
zajęła grupa ludzi, jak wyjęta ze skeczu
o insimilionie. wspominając minione dni

przy grze w karty odprowadziliśmy dzień do końca
już drugi. trzeciego zwiedziliśmy park japoński
akurat w połowie lotnej drogi Słońca
jankiel spokojny prosił, by porzucić gałązki,

krzaczki i strumyczki potem przejść się ku rynkowi
i zobaczyć się z nim niedaleko "spiżu".
po posiłku odwiedziliśmy park, gdzie morowi
panowie się zbierają. jedyny klub w pobliżu

jaki znam to "kalambur" - kawiarnia literacka.
podają tam eliksir, o pewnych właściwościach:
+5 do skrętu kiszek, czy to nie rzecz dziwaczna?
nim się skończył dzień długi, to może trochę obciach,

siedliśmy z piwem na brzegu wyspy słodowej.
nastał w końcu czas jakże smutny dla wszystkich
orish dalekowzroczny miał odjechać bowiem.
opuścił nas jankiel, gdy na dworzec poszliśmy.

ostatniego dnia spakowaliśmy kuferki
razem z jankielem zobaczyć pragnęliśmy
panoramę racławicką. tutaj smutek wielki
nas ogarnął - nie było sesji w czasie bliskim.

gdy o formie i języku rozprawialiśmy wesoło
szybkim krokiem nadeszła godzina odjazdu
pociągu naszej mrocznej, wszechwiedzącej oceansoul,
więc z cukierni ku dworcowi wyszliśmy od razu

te ostatnie chwile, najmniejszego chyba zlotu
jankiel ze mną strawił na rozmowach późną nocą.
teraz tylko czekam na wyniki tego co tu
ustaliliśmy, a pewne jest, że nas zaskoczą.

hitchhiker's guidebook: from breslau to warsaw

1. lokalizacja

wyróżniamy kilka miejsc, w których można łapać okazję, wspólną dla nich cechą jest obecność drogi. poza tym - każde ma swoją specyfikę i wymaga różnego typu łapania stopa.

1.1 droga - definicja

<<pas ziemi łączący jakieś miejscowości lub punkty terenu, przystosowany do komunikacji>>
słownik języka polskiego

1.2 typy lokalizacji

1.2.1
miejski - najczęściej są to miasta, miasteczka, większe wioski NIE ZLOKALIZOWANE PRZY GŁÓWNYCH DROGACH i miejsca, w których odbywają się imprezy kulturalne.
1.2.2
postoje - stacje benzynowe, parkingi hipermarketów, postoje przy autostradzie, motele.
1.2.3
pusta droga - najczęściej las w czasie deszczu, ewentualnie ruchliwa, błotnista lub pełna kałuż asfaltowa droga, czasem także rzadko uczęszczana - w szczerym polu.

2. sposoby na złapanie okazji

2.1 konfrontacja z prowadzącym pojazd

najbardziej skuteczna, nie pozostawia bowiem naszemu przeciwnikowi zbyt dużego pola manewru i zmusza do wyduszenia z siebie jakiejkolwiek odpowiedzi. minusem tego typu informowania o swoich zamiarach jest narażenie na wymianę zdań z ludźmi niekulturalnymi lub, co gorsza, z tymi, którym się wydaje, że mają poczucie humoru.

niewielu prowadzących pojazdy odznacza się znajomością etykiety, jednak na wszelki wypadek radzę zaczynać każdą konfrontację od słów ‼dzień dobry”/”dobry wieczór”. przy konstruowaniu szablonowej wypowiedzi wypada unikać wkomponowywania rozkazów (‼niech Pani/Pan mnie zawiezie”) oraz zadawania niedyskretnych pytań (a indagowanie o cel podróży mieści się w tym pojęciu), dlatego po powitaniu powinno nastąpić sformułowanie podobne do ‼celem mojej podróży jest <miejsce_docelowe>, jeśli udaje/udajecie/udają się Pani/Pan/Panie/Panowie/Państwo w tamtym kierunku, czy znajdzie się dla mnie miejsce w aucie?”
proszę zwrócić uwagę na to, że ani słowem nie powinno się zdradzić stosunku do przeciwnika, a sformułowanie ‼w tamtym kierunku” rozwiewa wątpliwości prowadzących pojazd odnośnie tego, czy autostopowicz chce zalegać w ich bolidzie do samego miejsca docelowego, czy też będą mogli w pewnym momencie skłamać, że dalej jadą już w inną stronę (zakładam, że Czytelnik pragnie w ogóle dostać się do celu, nie – dotrzeć tam za jednym zamachem).

w razie odmowy nie wypada okazywać złości – autostopowicz powinien podziękować, ewentualnie przeprosić za zajęty czas.

2.2 autostopowicz-prowadzący pojazd w trakcie ruchu tego drugiego - ustne przekazywanie prośby

bezskuteczne, porzucić wszelkie próby.

2.3 autostopowicz-prowadzący pojazd w trakcie ruchu tego drugiego - znaki migowe

najszerzej rozumianym znakiem jest uniesiona w powietrze ręka. wbrew obiegowej opinii - nie ma znaczenia pokazywany przez autostopowicza symbol, aczkolwiek odradzam wysuwanie środkowego palca. dodatkowo - na terenie wielkiej brytanii nie polecam pokazywania znaku wiktorii wierzchem dłoni do prowadzącego pojazd.

technika: ramię powinno być ustawione mniej więcej równolegle do podłoża, na którym stoi autostopowicz. następna część - przedramię - może pozostać nieruchome, lub nieznacznie odchylać się od poziomu. dłoń wieńcząca przedramię powinna być rozluźniona, w przeciwnym razie cała ręka szybko drętwieje.
jeśli przedramię jest zorientowane inaczej niż ramię i nie znajduje się po nim, lub jeśli dłoń nie wieńczy przedramienia należy pozbierać rozczłonkowaną kończynę i udać się do lekarza, najlepiej chirurga.

zdarza się tak, że prowadzący pojazd postanawia podjąć dialog. charakterystyczne znaki:
2.3.1
unoszenie ramion oraz obu dłoni (puszczając przy tym kierownicę i narażając wszystkich na tragiczny w skutkach wypadek) sygnalizując, że w pojeździe nie ma miejsca.
2.3.2
wskazanie palcem wskazującym podłogi pojazdu i poruszanie dłonią w górę i w dół oznacza, że zdaniem kierującego pojazdem odległość, jaką mógłby pomóc nam przebyć nie ma znaczenia. jeśli ktoś pokaże Ci, drogi Czytelniku, ów znak - odradzam rzucanie kamieniami lub resztkami jedzenia w pojazd.
2.3.3
wskazanie palcem wskazującym spodu ciała prowadzącego pojazd może oznaczać, że:
2.3.3.1
życzy sobie, by autostopowicz padł mu do stóp,
2.3.3.2
wyznaczył cenę w naturze za skorzystanie z miejsca w jego bolidzie,
2.3.3.3
nie zna dość dobrze znaczenia tego znaku (patrz - punkt 2.3.2).

2.4 autostopowicz-prowadzący pojazd w trakcie ruchu tego drugiego - pismo

dzięki trzymanej w rękach lub zawieszonej na szyi tabliczce - można poinformować prowadzących mijających autostopowicza prowadzących pojazdy o celu podróży. ma to zastosowanie w następujących okolicznościach:
2.4.1
autostopowicz znajduje się na drodze prowadzącej do więcej niż jednego dużego ośrodka miejskiego,
2.4.2
autostopowicz pragnie się dostać do zlokalizowanej niedaleko miejscowości, do której jadą prawdopodobnie wszyscy mijający go prowadzący pojazdy, lecz nieskuteczne są ich wszelkie próby zinterpretowania znaków pokazywanych obiema rękoma przez autostopowicza: jednego, oznaczającego, iż szuka transportu, drugiego – oznajmiającego, że interesuje go także jazda z tutejszym (zbliżony do znaku opisanego w punkcie 2.3.2).

3 strategia

3.1 w lokalizacji miejskiej

złapanie okazji w tym miejscu jest właściwie niemożliwe. aby się powiodło autostopowicz musi mieć pewność, że upatrzony przez niego prowadzący pojazd zmierza w dobrym kierunku i doprowadzić do konfrontacji (patrz 2.1).

3.2 na postojach

przydatnym atrybutem autostopowicza jest bagaż. utwierdza on prowadzących pojazd w przekonaniu, że autostopowicz nie ma złych zamiarów i nie podetnie im gardła w pierwszym napotkanym lesie, nie gwizdnie im miętówek ze schowka, nie zgwałci im córki ani żony, nie przebije opon zszywką, nie będzie próbował wysępić od nich pieniędzy. warto jednak zaznaczyć, iż grupa ludzi w wieku studenckim, choćby zaopatrzona w większą ilość bagaży, niż może przenieść i budząca nieopisaną litość – prowadzącym pojazdy i tak będzie się kojarzyć z ‼brudnymi hipisami”, ‼łobuzerskimi punkami” oraz ‼chuliganami”.

dobrze jest przeprowadzić lustrację otoczenia, ustalić jakie są punkty strategiczne i obstawić je.

3.2.1 stacje benzynowe

najlepiej jest ustawić się koło wejścia do sklepu, jeśli to możliwe – obserwując także drogę od toalety. gdyby istniały dwie różne drogi, należy zdjąć plecak, zamaskować go i atakować przeciwników przy obojgu drzwi, w odpowiednim momencie wskazując toboły.
jeśli do środka można dostać się tylko w jeden sposób – atrybuty autostopowicza należy ustawić w widocznym miejscu (koniecznie, na plecach lub w dłoni zmniejszają mobilność i zdolność manewrowania między dystrybutorami) i obstawić słaby strategicznie punkt – prowadzący pojazd i tak muszą wejść w pułapkę.

3.2.2 postoje

na postojach obowiązują podobne zasady, jak na stacjach benzynowych, trudniej jest tylko określić punkty strategiczne. są nimi następujące miejsca (ustawiono w kolejności od najważniejszych, do najmniej istotnych): sklepy, toalety, stragany z pamiątkami, punkty widokowe, skupiska krzewów i drzew iglastych (prócz sosen), skupiska drzew liściastych lub sosen, pojedyncze drzewa iglaste (wyjąwszy sosnę) lub krzewy, pojedyncze drzewa liściaste i sosny.

3.2.3 parkingi hipermarketów i podobne

w tym punkcie wszystko jest oczywiste – punktem strategicznym jest jedno z wejść (badania wykazują, że ludzie wybierają tego usytuowanego bliżej parkingu, lub wszystkich w takiej samej mierze, gdy ich odległość jest taka sama lub trudna do oszacowania). istotne jest tylko zwracanie uwagi na rejestracje – prowadzący pojazdy o pierwszych trzech znakach rejestracyjnych występujących gęsto na danym terenie najczęściej przyjeżdżają do hipermarketu tylko na zakupy i prawdopodobnie jadą w przeciwnym kierunku, niż autostopowicz.

3.2.4 pobocza dróg, leśne i polne drogi, bezdroża

nie będę ukrywał przed Czytelnikiem, że położenie w takiej sytuacji jest całkowicie beznadziejne. los autostopowicza w wypadku znalezienia się w takim terenie jest całkowicie zależny od przeciwnika (patrz punktu 2.2-2.4).
warto dodać, że po koło dwóch godzinach nieudanego łapania stopa w takich warunkach zaczyna się przeklinać, wyzywać prowadzących pojazdy, mimo że na naszych oczach dają dowody temu, iż nie mogą nas zabrać, a nawet zaczyna się wyobrażać sobie wybrane bolidy w trakcie poważnych wypadków i złorzeczyć przeciwnikom. dopóki nie kładzie się na jezdni ostrych kamieni lub innych min i nie wylewa się pędzącym samochodom nieprzeźroczystych substancji na szyby – nie należy się martwić tymi objawami, są zupełnie normalne.
po około czterech godzinach stania pospolite jest mówienie do siebie, rozczulanie się nad sobą i wspominanie dawnych czasów. jeśli autostopowiczów jest kilku – w tym stadium wymieniają się zdjęciami narzeczonych, żon/mężów i dzieci oraz opowiadają sobie historie ze swojego życia, których nie słyszał nikt prócz Boga i pluszowego misia.

4 charakterystyka niektórych rodzajów spotykanych prowadzących pojazd

4.1 kierowca TIR-a zwyczajny

to zmęczeni długą jazdą ludzie, którzy zabijają rutynę podejmując autostopowiczów. z reguły są nastawieni przyjaźnie, mają rodzinę i obowiązki, co gwarantuje spokojną jazdę.

4.2 kierowca TIR-a homoseksualista

w kabinach ciężarówek tych osobników, zamiast nagich kobiet jest porządek lub epatują autostopowicza insygnia religijne. często zdarza się też, że noszą makijaż na twarzy i zwracają się do autostopowicza per słonko, kotku lub drogi/droga.

4.3 furiatka

kobiety, zwłaszcza przebywające w samochodzie samotnie – rzadko się zatrzymują, ale jeśli już się to zdarzy – mogą okazać się nadwrażliwe (delikatnie rzecz ujmując). wczesne objawy to ściskanie kierownicy do zbielenia stawów palców, wydzieranie się na uczestników ruchu, których mało co nie zabiła oraz mruczenie pod nosem. obligatoryjnie, po ich rozpoznaniu, należy zaryzykować wydostanie się z mobilu. najpierw przy pomocy prośby i łagodnej blagi, później – mało wyszukanej (np. ‼zapomniałem nakarmić kota”), dalej rozkazu, groźby, a w ostateczności – przez wyskoczenie w biegu. czasami lepiej poświęcić bagaż, niż stracić życie w ulicznym wypadku.

4.4 dresiarze

rzadko kiedy spotyka się jedną sztukę za kierownicą. w zależności od ilości prowokacyjnych elementów ubioru, rozmowa w końcu przejdzie na muzykę lub sport. należy możliwie bardzo opóźnić ten moment, bowiem jego nadejście wiąże się z: poważnym uszczerbkiem na zdrowiu, zakończeniem podróży, utratą bagażu, wysłuchaniem wyzwisk lub pseudofilozoficznej teorii na temat pochodzenia nie-dresiarzy.

4.5 zwykli, szarzy obywatele

podróżowanie z nimi zazwyczaj jest bezpieczne, jednak w tym wypadku spektrum umiejętności jest najszersze i nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi. jeśli to możliwe – proponuję łapanie głównie tych gatunków.

_____________________________________________
a moja podróż wyglądała tak: do obrzeży miasta dotarłem autobusem, potem, na stacji benzynowej, powyzywałem się z jakimś fagasem, który na moje oko był po strzale w żyłę i sześciu kawach, po czym po jakiejś godzinie złapałem panów Kazika i Leszka, którzy wracali z niemiec i nie wiedzieli czym się różni parlament od sejmu. ponieważ na wieść o tym, że jadę do warszawy odrzekli "do warszawy, do tych złodziei, meneli i takich owakich" postanowiłem skłamać, że mieszkam w jednej z pobliskich wiosek. nieszczęśliwie - zaczęli mnie wypytywać o to, czy oleśnica, którą pamiętają jeszcze wygląda tak samo, ale chyba dość dobrze odegrałem swoją rolę (blef 11 punktów). w każdym razie - dowieźli mnie do kępna, czyli 70 km.
tam zmarnowałem 4h na rzadko odwiedzanej stacji. jeden gość, który jechał do wrocka zaoferował, że jeśli za 1,5h stawię się w odpowiednim miejscu - będzie wtedy wracał do wawy i mnie zabierze. ruszyłem więc i na piechotę przebrnąłem 2 km, po czym stałem w umówionym miejscu, ale zanim się kolo zjawił - zatrzymała się kobieta wracająca z wakacji w czechach i zabrała mnie do warszawy. niestety, po 15 minutach zasnąłem, więc nie osłodziłem jej tej drogi za bardzo, ale trudno.
w wawie już łatwo - spod pomniku lotnika autobusem dotarłem do domu.



Soanseth - Śro 10.09.2008, 00:15:58
" />Tekst o.soul bardzo dobry. Orish, czekamy na kolejną część
Hert, serio, Ty nie masz co robić? ;p Cytuj:



N. T. van der Hert - Śro 10.09.2008, 00:30:55
" />jeśli się podoba, to jakie to ma znaczenie?

teraz robię dwie rzeczy: insismerfy i montaż o lf2, może to nam troszkę pomoże się zebrać i zmontować nowy turniej. nareszcie ludzie siedzą w domach, więc powinno się udać ^^.



Saiya-jin - Wto 23.09.2008, 05:43:27
" /> Cytuj:



Cannabis - Wto 23.09.2008, 12:57:54
" /> Cytuj:



N. T. van der Hert - Wto 23.09.2008, 14:33:39
" /> Cytuj:
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szpetal.keep.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.