ďťż
Wštki |
Wielkopolska Szybka Setka - Skoki 2008
Mirek - N lip 20, 2008 11:32 pm Kilka moich uwag z udziału w tej świetnej imprezie (sprawozdanie może uda mi się napisać później). Żeby było prościej, to zacytuję to co już napisałem gdzieś indziej (z małymi wstawkami redakcyjnymi ) Zawody były doskonale zorganizowane, świetna atmosfera, ładna trasa (przyroda, widoki ale też ciekawe budowle, np. kościół w Dąbrowie). PK wg czołowych napieraczy łatwe, wg mało zaawansowanych trudne. Ale ja powiedziałbym raczej, że HKS Hades znalazł złoty środek - dla każdego coś miłego. Jako średniak (27 miejsce na 47 startujących) uważam, że były punkty trudne (np. PK 7 w wąwozie, PK 9 nad byłym jeziorkiem), jak również łatwe: PK 8 na ścieżce dobrze z dala widoczny, bez żadnego udziwniania, niby łatwy był też PK 12, też z dala widoczny, tylko że zacząłem poszukiwania od niewłaściwej ambony, ale to mój ewidentny błąd. Byłem kiedyś w Lesznie na krótkim szkoleniu dotyczącym zasad budowania tras BnO. Konkluzja była taka, żeby skupić się na budowaniu ciekawych przebiegów między PK, żeby zmusić zawodnika do obmyślenia odpowiedniej taktyki, a nie chować PK gdzieś w gęstych krzakach lub kazać szukać nalepionej na odwrotnej stronie jednego z 30 drzew kartki z oznaczeniem PK (jak na Nocnej Masakrze). Tutaj organizatorzy z Hadesu mogą być wzorem. No i świetny obiad na mecie. Potrawy z karczmy Kołodziej w Skokach smakowały jak u mamy. Chyba warto się wybrać w tamte okolice także z myślą o własnym żołądku A jeszcze była możliwość dokładek, za tych co wyjechali wcześniej rezygnując z przysługującego im posiłku. Szkoda, że HKS organizuje swoje imprezy tak rzadko, bo z poznańskich harcerzy można brać przykład. Ja też odniosłem swój malutki sukces. Była to moja ósma setka i nareszcie pierwsza ukończona. Co prawda czas bardzo kiepski, limit 24 godzin przekroczony o kilkanaście minut (wynik oficjalny to 24 godz. 19 minut), więc pierwszych punktów do Pucharu Polski w Pieszych Maratonach na Orientację niestety nie będzie. Ale skoro udało się już ukończyć setkę, to zdobycie mnóstwa nowych doświadczeń w trakcie tego rajdu, powinno zaowocować zejściem poniżej 24h na kolejnym MnO na 100 km. Niestety miałem spore problemy z nawigacją w terenie. Na nominalnym dystansie 100 km, wyszło mi wg modułu GPS podłączonego przez bluetootha do komórki, aż 115 km, czyli nadłożyłem aż 15% trasy na błądzenie lub wybór złych wariantów między PK. Mirek - So sie 02, 2008 12:51 pm Jeszcze inna postać mojej relacji, jako głos w dyskusji po WSS, jest na blogu pk4.pl: Fajnie, że powstają nowe setki. Moje zdanie o tym umieściłem na napieraj.pl przy temacie WSS. A wracając do WSS właśnie. W zasadzie to mam podobne odczucia jak Ty Kuerti. Też zaraz po dotarciu na metę nie czułem zadowolenia. Żal było mi tych brakujących 19 minut do zmieszczenia się w limicie. Radość przyszła dopiero następnego dnia, kiedy wstałem po 12 godzinach snu i zdałem sobie sprawę, że nareszcie po tylu próbach udało mi się zaliczyć âśsetkęâ. W rzeczywistości ten ósmy raz był nieco dłuższy. Moduł GPS (bardzo tani, ale doskonały Pentagram 3101) podłączony do Symbianowej komórki, pokazał mi na mecie 115 km. To mój absolutny rekord. Dramatyczna była dla mnie końcówka. Dużo czasu straciłem szukając PK 7 i PK 9, łącznie prawie godzina. Potem jeszcze cenne minuty upłynęły, kiedy zająłem się zorganizowaniem pomocy dla osoby, która na krótko straciła przytomność przed sklepem w Uchorowie (na szczęście dla chwilowego chorego błyskawicznie powrócił on do zdrowia i pełni sił). Początek był o tyle łatwiejszy, że całą trasę aż do PK 6 na 45 km przeszedłem razem z Filipem z Akademickiego Klubu Górskiego Halny. Łatwiej było nawigować razem, a poza tym mogłem zdobyć nowe umiejętności, nauczyć się czegoś od Filipa. Od 45 km do mety szedłem już sam, może z wyjątkiem samego dojścia do PK 10, gdzie tylko może kilometr wspólnego marszu z Leszkiem Hermanem-Iżyckim pokazał mi jakiej wysokiej klasy jest on nawigatorem. Pewnie gdybym nie został chwili na tym 10 punkcie nad ładnym jeziorem, zszedłbym z nim spokojnie poniżej 24 godzin. Ale czy to o to chodzi by być jedynie pasażerem tramwaju ? PK 11 odnalazłem bez problemu, chociaż z duszą na ramieniu, bo mimo że trafiłem idealnie w punkt, to tak do samego końca nie byłem pewien czy idę dobrze. Za to błąd zrobiony przed dojściem do 12 PK sprawił, że czas mi się gwałtownie skurczył. To oznaczało, że po 105 km marszu, następne 10 km będę musiał biec. Mając ok. 1,5 godziny do 22.00 wydawało mi się realne zmieszczenie w limicie. Niestety coś poknociłem w lesie przed polem na którym stała ambona z dwunastką. Gdy podbiłem 12 PK miałem 45 minut do limitu i 6,2 km do przebiegnięcia. Zakładając, że mój wariant jest właśnie tym optymalnym, wydało mi się to trudne, ale całkiem realne. Tak mi zależało na dotarciu do mety, że nawet przestałem odczuwać zmęczenie. Wypiłem resztkę wody i puściłem się biegiem w dół. Początkowo było całkiem nieźle, aż zadziwiająco dobrze. Jednak do czasu. Chyba jeszcze nie minął kilometr a już zacząłem wyraźnie zwalniać. Bieg stał się wolnym truchtem, jednak się nie zatrzymywałem. W lewej dłoni mapa, w prawej komórka, z ciągle niestety przeskakującymi minutami. Te ostatnie kilometry były bardzo długie, nadzieja na metę w limicie stawała się coraz słabsza, ale nie zatrzymywałem się, ciągle poruszałem się biegiem, wolnym bo wolnym, ale biegiem, zawsze to szybciej niż marszem. Mija kolejna minuta, a ja ciągle jeszcze nie widzę upragnionego ostatniego lasu. W końcu jest, ale dlaczego tak daleko ? Nie mogę się zatrzymać żeby zmierzyć linijką w busoli odległość. Minut do 22.00 coraz mniej. Ale biegnę dalej, myślę sobie, że nawet jeżeli będę 5 minut po 22.00 to chociaż pokażę, że walczyłem do końca. A jeszcze 2-3 km przed metą łudziłem się, że uda mi się być w szkole o 21.59 Kiedy jednak dotarłem do ostatniego lasu 1,5 km przed metą nie mogłem już biec. Najgorszy był ostatni odcinek od mostu do szkoły. Szedłem zygzakiem, miałem problemy z utrzymaniem prostego kierunku, z żalu i zmęczenia chciało mi się krzyczeć, a na samym końcu pomyliłem jeszcze szkoły. Przypomniała mi się końcówka z nocnych zawodów BnO, które były w Skokach którejś zimy i poszedłem do podstawówki zamiast gimnazjum, przekraczając również âśkwadrans akademickiâ. Myślę, że impreza Hadesu stanie się dla mnie przełomem i teraz walka o ukończenie następnych setek będzie miała wieksze szanse na sukces. Najbliższe plany to 23.59 na Harpaganie, może próba ukończenia Nocnej Masakry, no i fajnie byłoby w 3 podejściu ukończyć Kierat, bo przecież góry tak bardzo lubię. Za 3 godziny jadę na tydzień do Hannoveru na największe zgrupowanie karate w Europie (to taka moja mała pasja od 31 lat), ma być ponoć parę tysięcy uczestników no i będzie okazja zobaczyć z bliska światową czołówkę oraz starych legendarnych mistrzów z Japan Karate Association, treningi 3 razy dziennie. A potem trzeba się zabrać za przygotowania do Harpagana⌠Zapomniałbym⌠Jeszcze raz gratuluję Ci świetnego wyniku. I coś mi się wydaje, że spotkamy się w Skokach za rok. Ty powalczysz o âśpudłoâ, a ja o przyzwoite zejście poniżej 24 godzin. Będzie większe doświadczenie i pewnie jeszcze większa motywacja. Może więc być ciekawie. |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |