ďťż
Wštki |
[Wiedźmin] Piksele vs litery: Kobiety - Triss Merigold (k-siorzysko)
Polinick - Wto 02.03.2010, 15:33:35 " />Miałem wątpliwości, czy ten tekst pasuje bardziej do Wiedźmina czy felietonów, ale w sumie można podlinkować w dwóch działach. ========== Kiedy każdy zagorzały fan sagi o Wiedźminie zamarł w oczekiwaniu na przygody swojego ulubionego bohatera w wirtualnym wydaniu, ja z coraz większą obawą spoglądałam w stronę stojących na półce siedmiu tomów literackiego arcydzieła, jakim niewątpliwie są przygody zabójcy potworów w formie przelanej na papier. Musicie wiedzieć, że nie ma dla mnie nic gorszego, niż naginanie genialnych pomysłów na potrzeby zaspokojenia niewysublimowanego apetytu przeciętnego odbiorcy. Po wielokrotnym, wnikliwym przewertowaniu kilku tysięcy stronic, na których zapisane zostały dzieje Geralta z Rivii i wszystkich tych, którzy napatoczyli się podczas długiej i niebezpiecznej wędrówki, jaką odbywał przez świat pełen potworów, mój apetyt na zapoznanie się z grą był równy temu, który prowadzi wilczą watahę na łowy w księżycową noc. Dlatego kiedy w moich rękach znalazło się wreszcie pudełko strzeżone przez zębaty łeb przedstawiciela tego szarego gatunku, na twarzy pojawiły mi się rumieńce, a drżące dłonie w pośpiechu rozrywały folię, mającą trzymać w ryzach wiedźmina w czasie poprzedzającym uruchomienie gry. Ale dość już wstępu, czas przejść do sedna sprawy; nie spodziewajcie się jednak litanii pochwał płynących w kierunku twórców gry. Większość uwagi chcę poświęcić kwestii inspiracji, jakie zostały zaczerpnięte z literackiego dorobku Andrzeja Sapkowskiego. Postaci wykreowane na potrzeby przeniesienia perypetii Geralta na PC, pozostawiają według mnie spory niedosyt, szczególnie w przypadku, kiedy w rolę Wiedźmina wciela się gracz dobrze znający pierwowzory bohaterów oglądanych na ekranie komputera. Moment, w którym po raz pierwszy zobaczyłam graficzne wcielenie czarodziejki Triss Merigold, przyniósł ze sobą przykrą potrzebę zastanowienia się, czy aby w szeregi pracujących nad grą specjalistów nie wkradł się jakiś bezmózgi ignorant. Kwestię zbieżności imienia i nazwiska zrzuciłam jednak na karb bulwersującej pomyłki. Jednak w miarę rozwoju wydarzeń w bolesny sposób zaczęło docierać do mnie, że ta irytująca kobieta, odziana w kostium rodem z bajki o Fredzie Flinstonie, może być wizualnym wyobrażeniem o eleganckiej i dystyngowanej czarodziejce, znanej z pięcioksiągu stworzonego przez Sapkowskiego. Gwoli przypomnienia, szczególnie dla niezbyt pamiętliwych czytelników: (...)Piękne, długie i rozpuszczone włosy były rzadkością, wyznacznikiem pozycji, statusu, znakiem kobiety wolnej, pani samej siebie. Znakiem kobiety niezwykłej - bo âźzwykłeâ panny nosiły warkocze, âźzwykłeâ mężatki ukrywały włosy pod czepcami lub zawiciami. Panie wysokiego rodu, wliczając królowe, trefiły włosy i układały je. Wojowniczki strzygły się krótko. Tylko druidki i czarodziejki - i nierządnice - obnosiły się z naturalnymi grzywami, by podkreślić niezależność i swobodę. Triss towarzysząca Geraltowi w grze została pozbawiona rudych loków. Zrezygnowano z nich na rzecz bezpłciowej fryzury, która, w połączeniu z pozostawiającym wiele do życzenia strojem, tworzy mało atrakcyjną, by nie powiedzieć tandetną i pospolitą, całość. Pozostaje jeszcze kwestia wyeksponowanego biustu â literacki pierwowzór odziany był zawsze w mocno zabudowane suknie, mające ukryć blizny po ranach odniesionych w bitwie pod Sodden. Jedynym wytłumaczeniem, jakie znajduję dla pomysłodawców takiego ukazania tej postaci, jest chęć trafienia w gusta szerszego kręgu odbiorców, szczególnie jego męskiej części. Czara goryczy pękła jednak w chwili, kiedy zamiast wiązanki najbardziej wyszukanych przekleństw (przy okazji incydentu z kradzieżą eliksirów), z ust czarodziejki pada pozbawione emocji połączenie âźzarazy i trąduâ, w dodatku wypowiedziane tonem piętnastoletniej pensjonarki. Po tym, co zobaczyłam, nie zdziwiłam się już, kiedy czarodziejka, zamiast zaciągnąć wiedźmina do łóżka sposobem właściwym kobiecie wyzwolonej, w subtelny sposób próbowała wzbudzić w nim iskrę pożądania. Generalnie rzecz ujmując, postaci kobiece w grze pozbawione są nawet odrobiny charakteru, którego nie brakowało niewiastom zrodzonym w wyobraźni Sapkowskiego. Skóra cierpnie mi na myśl o tym, że bohaterki zaliczające się do płci pięknej pojawiają się w grze tylko dla poprawienia ogólnego, wizualnego wrażenia, a same w sobie są tylko marionetkami w rękach zabójcy potworów, zapatrzone w niego niczym w obrazek. Ponadto, fakt, że wszystkie rozkładają nogi niemal na jedno skinienie białowłosego, jest obrazą dla całego babskiego rodu. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego żadnej z nich nie poświęcono odrobiny uwagi. Za punkt honoru postawiono sobie chyba tylko wpisanie ich wyglądu w kanony piękna zaczerpnięte z filmów porno. W przypadku postaci kobiecych skoncentrowano się jedynie na wyeksponowanym biuście i odsłoniętych nogach, co według mnie nie powinno zaspokajać apetytu inteligentnego gracza. Owszem, panie w swojej literackiej odsłonie również nie grzeszyły skromnością, potrafiły jednak od czasu do czasu wypowiedzieć jakieś mądre zdanie, które niekoniecznie musiało w sposób oczywisty wzbogacać fabułę. Działało to na korzyść zarówno bohaterki, jak i odbioru całej powieści. Podobnie sprawa miałaby się w przypadku gry. Ktoś powie, że to tylko âźzapełniacze drugiego planuâ i słusznie, że skoncentrowano się prawie wyłącznie na postaci Wiedźmina. Jednak czy przedstawienie bez scenografii może być tak samo dobre jak to odgrywane w otoczeniu odpowiedniej dekoracji? Oceansoul - Wto 02.03.2010, 19:07:46 " /> Cytuj: k-siorzysko - Śro 03.03.2010, 19:17:32 " />Kiedy każdy zagorzały fan sagi o Wiedźminie zamarł w oczekiwaniu na przygody swojego ulubionego bohatera w wirtualnym wydaniu, ja z coraz większą obawą spoglądałam w stronę stojących na półce siedmiu tomów literackiego arcydzieła, jakim niewątpliwie są przygody zabójcy potworów w formie przelanej na papier. Musicie wiedzieć, że nie ma dla mnie nic gorszego, niż naginanie genialnych pomysłów na potrzeby zaspokojenia niewysublimowanego apetytu przeciętnego odbiorcy. Po wielokrotnym, wnikliwym przewertowaniu kilku tysięcy stronic, na których zapisane zostały dzieje Geralta z Rivii i wszystkich pobocznych postaci napotkanych przez niego podczas długiej i niebezpiecznej wędrówki, jaką odbywał przez świat pełen potworów, apetyt na zapoznanie się z grą był tak duży jak ten prowadzący wilczą watahę na łowy w księżycową noc. Dlatego kiedy w moich rękach znalazło się wreszcie pudełko strzeżone przez zębaty łeb przedstawiciela tego szarego gatunku, na twarzy pojawiły mi się rumieńce, a drżące dłonie w pośpiechu rozrywały folię, mającą trzymać w ryzach wiedźmina w czasie poprzedzającym rozpoczęcie zabawy. Ale dość już wstępu, czas przejść do sedna sprawy; nie spodziewajcie się jednak litanii pochwał płynących w kierunku twórców gry. Większość uwagi chcę poświęcić kwestii inspiracji, jakie zostały zaczerpnięte z literackiego dorobku Andrzeja Sapkowskiego. Postaci wykreowane na potrzeby przeniesienia perypetii Geralta na PC pozostawiają według mnie spory niedosyt, szczególnie w przypadku, kiedy w rolę Wiedźmina wciela się gracz dobrze znający pierwowzory bohaterów oglądanych na ekranie komputera. Moment, w którym po raz pierwszy zobaczyłam graficzne wcielenie czarodziejki Triss Merigold, przyniósł ze sobą przykrą potrzebę zastanowienia się, czy aby w szeregi pracujących nad grą specjalistów nie wkradł się jakiś bezmózgi ignorant. Kwestię zbieżności imienia i nazwiska zrzuciłam jednak na karb bulwersującej pomyłki.Niestety, w miarę rozwoju wydarzeń w bolesny sposób zaczęło docierać do mnie, że ta irytująca kobieta, odziana w kostium rodem z bajki o Fredzie Flinstonie, może być wizualnym wyobrażeniem eleganckiej i dystyngowanej czarodziejce, znanej z pięcioksiągu stworzonego przez Sapkowskiego. Gwoli przypomnienia, szczególnie dla niezbyt pamiętliwych czytelników: (...)Piękne, długie i rozpuszczone włosy były rzadkością, wyznacznikiem pozycji, statusu, znakiem kobiety wolnej, pani samej siebie. Znakiem kobiety niezwykłej - bo âźzwykłeâ panny nosiły warkocze, âźzwykłeâ mężatki ukrywały włosy pod czepcami lub zawiciami. Panie wysokiego rodu, wliczając królowe, trefiły włosy i układały je. Wojowniczki strzygły się krótko. Tylko druidki i czarodziejki - i nierządnice - obnosiły się z naturalnymi grzywami, by podkreślić niezależność i swobodę. Triss towarzysząca Geraltowi w grze została pozbawiona rudych loków. Zrezygnowano z nich na rzecz bezpłciowej fryzury, która, w połączeniu z pozostawiającym wiele do życzenia strojem, tworzy mało atrakcyjną, by nie powiedzieć tandetną i pospolitą, całość. Pozostaje jeszcze kwestia wyeksponowanego biustu â literacki pierwowzór odziany był zawsze w mocno zabudowane suknie, mające ukryć blizny po ranach odniesionych w bitwie pod Sodden. Jedynym wytłumaczeniem, jakie znajduję dla pomysłodawców takiego ukazania tej postaci, jest chęć trafienia w gusta szerszego kręgu odbiorców, szczególnie jego męskiej części. Czara goryczy pękła jednak w chwili, kiedy zamiast wiązanki najbardziej wyszukanych przekleństw (przy okazji incydentu z kradzieżą eliksirów), z ust Merigold pada pozbawione emocji połączenie âźzarazy i trąduâ, w dodatku wypowiedziane tonem piętnastoletniej pensjonarki. Po tym, co zobaczyłam, nie zdziwiłam się już, kiedy czarodziejka, zamiast zaciągnąć wiedźmina do łóżka sposobem właściwym kobiecie wyzwolonej, w subtelny sposób próbowała wzbudzić w nim iskrę pożądania. Generalnie rzecz ujmując, postaci kobiece w grze pozbawione są nawet odrobiny charakteru, którego nie brakowało niewiastom zrodzonym w wyobraźni Sapkowskiego. Skóra cierpnie mi na myśl o tym, że bohaterki zaliczające się do płci pięknej pojawiają się w grze tylko dla poprawienia ogólnego, wizualnego wrażenia, a same w sobie są tylko marionetkami w rękach zabójcy potworów, zapatrzone w niego niczym w obrazek. Ponadto, fakt, że wszystkie rozkładają nogi niemal na jedno skinienie białowłosego, jest obrazą dla całego babskiego rodu. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego żadnej z nich nie poświęcono odrobiny uwagi. Za punkt honoru postawiono sobie chyba tylko wpisanie ich wyglądu w kanony piękna zaczerpnięte z filmów porno. W przypadku postaci kobiecych skoncentrowano się jedynie na wyeksponowanym biuście i odsłoniętych nogach, co według mnie nie powinno zaspokajać apetytu inteligentnego gracza. Owszem, panie w swojej literackiej odsłonie również nie grzeszyły skromnością, potrafiły jednak od czasu do czasu wypowiedzieć jakieś mądre zdanie, które niekoniecznie musiało w sposób oczywisty wzbogacać fabułę. Działało to na korzyść zarówno bohaterki, jak i odbioru całej powieści. Podobnie sprawa miałaby się w przypadku gry. Ktoś powie, że to tylko âźzapełniacze drugiego planuâ i słusznie, że skoncentrowano się prawie wyłącznie na postaci Wiedźmina. Jednak czy przedstawienie bez scenografii może być tak samo dobre jak to odgrywane w otoczeniu odpowiedniej dekoracji? Arry - Śro 03.03.2010, 19:40:09 " /> Cytuj: k-siorzysko - Śro 03.03.2010, 19:59:00 " />Kiedy każdy zagorzały fan sagi o Wiedźminie zamarł w oczekiwaniu na przygody swojego ulubionego bohatera w wirtualnym wydaniu, ja z coraz większą obawą spoglądałam w stronę stojących na półce siedmiu tomów literackiego arcydzieła, jakim niewątpliwie są przygody zabójcy potworów w formie przelanej na papier. Musicie wiedzieć, że nie ma dla mnie nic gorszego, niż naginanie genialnych pomysłów na potrzeby zaspokojenia niewysublimowanego apetytu przeciętnego odbiorcy. Po wielokrotnym, wnikliwym przewertowaniu kilku tysięcy stronic, na których zapisane zostały dzieje Geralta z Rivii i wszystkich pobocznych postaci napotkanych przez niego podczas długiej i niebezpiecznej wędrówki, jaką odbywał przez świat pełen potworów, apetyt na zapoznanie się z grą był tak duży jak ten prowadzący wilczą watahę na łowy w księżycową noc. Dlatego kiedy w moich rękach znalazło się wreszcie pudełko strzeżone przez zębaty łeb przedstawiciela tego szarego gatunku, na twarzy pojawiły mi się rumieńce, a drżące dłonie w pośpiechu rozrywały folię, mającą trzymać w ryzach wiedźmina w czasie poprzedzającym rozpoczęcie zabawy. Ale dość już wstępu, czas przejść do sedna sprawy; nie spodziewajcie się jednak litanii pochwał płynących w kierunku twórców gry. Większość uwagi chcę poświęcić kwestii inspiracji, jakie zostały zaczerpnięte z literackiego dorobku Andrzeja Sapkowskiego. Postaci wykreowane na potrzeby przeniesienia perypetii Geralta na PC pozostawiają według mnie spory niedosyt, szczególnie w przypadku, kiedy w rolę Wiedźmina wciela się gracz dobrze znający pierwowzory bohaterów oglądanych na ekranie komputera. Moment, w którym po raz pierwszy zobaczyłam graficzne wcielenie czarodziejki Triss Merigold, przyniósł ze sobą przykrą potrzebę zastanowienia się, czy aby w szeregi pracujących nad grą specjalistów nie wkradł się jakiś bezmózgi ignorant. Kwestię zbieżności imienia i nazwiska zrzuciłam jednak na karb bulwersującej pomyłki. Niestety, w miarę rozwoju wydarzeń w bolesny sposób zaczęło docierać do mnie, że ta irytująca kobieta, odziana w kostium rodem z bajki o Fredzie Flinstonie, może być wizualnym wyobrażeniem eleganckiej i dystyngowanej czarodziejce, znanej z pięcioksiągu stworzonego przez Sapkowskiego. Gwoli przypomnienia, szczególnie dla niezbyt pamiętliwych czytelników: (...)Piękne, długie i rozpuszczone włosy były rzadkością, wyznacznikiem pozycji, statusu, znakiem kobiety wolnej, pani samej siebie. Znakiem kobiety niezwykłej - bo âźzwykłeâ panny nosiły warkocze, âźzwykłeâ mężatki ukrywały włosy pod czepcami lub zawiciami. Panie wysokiego rodu, wliczając królowe, trefiły włosy i układały je. Wojowniczki strzygły się krótko. Tylko druidki i czarodziejki - i nierządnice - obnosiły się z naturalnymi grzywami, by podkreślić niezależność i swobodę. Triss towarzysząca Geraltowi w grze została pozbawiona rudych loków. Zrezygnowano z nich na rzecz bezpłciowej fryzury, która, w połączeniu z pozostawiającym wiele do życzenia strojem, tworzy mało atrakcyjną, by nie powiedzieć tandetną i pospolitą, całość. Pozostaje jeszcze kwestia wyeksponowanego biustu â literacki pierwowzór odziany był zawsze w mocno zabudowane suknie, mające ukryć blizny po ranach odniesionych w bitwie pod Sodden. Jedynym wytłumaczeniem, jakie znajduję dla pomysłodawców takiego ukazania tej postaci, jest chęć trafienia w gusta szerszego kręgu odbiorców, szczególnie jego męskiej części. Czara goryczy pękła jednak w chwili, kiedy zamiast wiązanki najbardziej wyszukanych przekleństw (przy okazji incydentu z kradzieżą eliksirów), z ust Merigold pada pozbawione emocji połączenie âźzarazy i trąduâ, w dodatku wypowiedziane tonem piętnastoletniej pensjonarki. Po tym, co zobaczyłam, nie zdziwiłam się już, kiedy czarodziejka, zamiast zaciągnąć wiedźmina do łóżka sposobem właściwym kobiecie wyzwolonej, w subtelny sposób próbowała wzbudzić w nim iskrę pożądania. Generalnie rzecz ujmując, postaci kobiece w grze pozbawione są nawet odrobiny charakteru, którego nie brakowało niewiastom zrodzonym w wyobraźni Sapkowskiego. Skóra cierpnie mi na myśl o tym, że bohaterki zaliczające się do płci pięknej pojawiają się w grze tylko dla poprawienia ogólnego, wizualnego wrażenia, a same w sobie są tylko marionetkami w rękach zabójcy potworów, zapatrzone w niego niczym w obrazek. Ponadto, fakt, że wszystkie rozkładają nogi niemal na jedno skinienie białowłosego, jest obrazą dla całego babskiego rodu. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego żadnej z nich nie poświęcono odrobiny uwagi. Za punkt honoru postawiono sobie chyba tylko wpisanie ich wyglądu w kanony piękna zaczerpnięte z filmów porno. W przypadku postaci kobiecych skoncentrowano się jedynie na wyeksponowanym biuście i odsłoniętych nogach, co według mnie nie powinno zaspokajać apetytu inteligentnego gracza. Owszem, panie w swojej literackiej odsłonie również nie grzeszyły skromnością, potrafiły jednak od czasu do czasu wypowiedzieć jakieś mądre zdanie, które niekoniecznie musiało w sposób oczywisty wzbogacać fabułę. Działało to na korzyść zarówno bohaterki, jak i odbioru całej powieści. Podobnie sprawa miałaby się w przypadku gry. Ktoś powie, że to tylko âźzapełniacze drugiego planuâ i słusznie, że skoncentrowano się prawie wyłącznie na postaci Wiedźmina. Jednak czy przedstawienie bez scenografii może być tak samo dobre jak to odgrywane na tle odpowiedniej dekoracji? Całość tekstu poświęcona jest Triss, ponieważ będą kolejne "felietony", w których znajdzie się miejsce zarówno dla Shani, jak i dla innych bohaterów. Nie wszystko będzie kręcić się wokół kobiet. |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |