ďťż
 
 
 
 

Wštki


[Ustalenia] Przeszłość to nie zabawa



Valygar - Sob 02.10.2010, 22:17:30
" />Tak mnie naszła wena, na coś i puf, tak powstał Cho... e, to nie ta reklama. ^^
No nic, sesja, storytelling, dla maks czterech graczy.

Koniec pierwszej połowy XXI wieku przerodził się w tragedię, której nikt się nie spodziewał... Przypuszczano, że nasza cywilizacja zakończy swe istnienie wraz z wybuchem wojny, w której w ruch pójdzie broń atomowa.
Bo któż by pomyślał, że to zwykła ciekawość, pozornie bezpieczny wynalazek służący jako źródło wiedzy sprawią, że świat jaki znamy na zawsze przestanie istnieć? Nikt.
Wszystko zaczęło się od profesora Welehorfe'a - znalazł sposób na losowe cofnięcie się w czasie - jakież to może spowodować problemy? To tylko coś, co może nam przekazać nowe informacje. Jednak tą przeszłość można było kształtować, trzeba więc było uważać, komu daje się szansę.
Po długim czasie wybrano kilka osób. To niewiele, ale jakże wiele namieszały. Każda z nich zachciała coś zmienić w dotychczasowym świecie nie bacząc na to, co mogą naprawdę zrobić. I to zrobiły. Zmieniły świat, sprawiły, że nic nie jest już takie, jak było. Głównie za sprawą Carla Chera, który swoimi nieopacznymi czynami doprowadził do wyginięcia rodu Welehorfe'ów, a przez to do tego, że maszyna nigdy nie powstała. Nie da się więcej cofnąć w czasie.

To tyle słowem wstępu i nakreśleniem klimatu, świat przed zmianą nie różnił się bardzo od 2010 roku, to taka dodatkowa informacja.
Sesja ma być typowym storytellingiem, czyli zero cyferek, a dużo pisania.
Sesja tylko dla trzech osób, które napiszą najlepsze karty postaci, gdyż to wy będziecie pozostałymi osobami - wy jako jedyni wiecie, jak świat wyglądał wcześniej, i to od was zależy, czy spróbujecie go uratować, pogrążyć, czy też nic was to nie obchodzi, zaparzycie sobie kawy i usiądziecie na ganku przed waszym domem.

Wzór karty postaci:
Cytuj:




Avis - Sob 02.10.2010, 22:38:15
" />Fajny pomysl, jutro poleci karta postaci, juz mam pomysl Jedno pytanie - sadzac po nazwiskach calosc zabawy dzieje sie w kraju anglojezycznym, wiec pewnie dobrze byloby byc stamtad - czy pan profesor byl z Anglii czy USA?



Valygar - Sob 02.10.2010, 22:40:12
" />Anglia, acz bohater może być z każdego zakątku świata, to dowolnie wybrana grupa, powiedzmy, że sprawdzano wpływ poszczególnych narodowości na czas, w którym się znajdą.



Alan Wolf - Nie 03.10.2010, 12:25:09
" />Imię i nazwisko: Artemis Karen

Wiek: 26 lat

Miejsce urodzenia: Londyn, Anglia.

Wygląd zewnętrzny: Dobrze zbudowany (choć nie napakowany) już nie taki młody człowiek, o bladej cerze. Zawsze rozczochrane, sięgające barków, blond włosy zakrywają jego niezwykle piękną twarz. Lekki zarost, średniej wielkości nos. Twarz człowieka, któremu w życiu nigdy niczego nie brakowało. Tylko jego błękitne oczy zdradzają, że jest on osobą niezrównoważoną i dziką. Zwykle chodzi w połatanych dzinsach, skórzanej kurtce, pod którą zwykł nosić niebieską lub zieloną koszulkę. Na nogach ma stare trampki, które dawno temu kupione, służą mu do dziś (choć w niektórych miejscach widać że były klejone).

Charakter: Wariat pod maską geniuszu! Jego niezwykły intelekt skrywa wiele mrocznych sekretów. Jest wesołkiem i gawędziarzem choć bardzo porywczym. Gdy ktoś zbyt długo się z nim kłóci potrafi być nieprzyjemny, a nawet niebezpieczny. "Ma swój świat i swoje kredki" jak zwykł mawiać jego psychiatra. Mimo swego nieco odmiennego stanu psychicznego uznawany jest za jednego z najbardziej inteligentnych żyjących ludzi. Potrafi rozwiązywać najbardziej skomplikowane zagadki logiczne w kilka sekund, choć, co jest nieco dziwne, nigdy nie nauczył się tabliczki mnożenia. Biegle posługuje się językiem angielskim, polskim i niemieckim. Inne języki zna tylko jako podstawy, choć jak przyjdzie co do czego do raczej dogada się z zagraniczną ludnością.

Umiejętności i talenty: Jest bardzo inteligentny, umie grać na gitarze. Zawsze interesowały go istoty żywe i pojęcie duszy, często więc można go zobaczyć nad książką opisującą istnienie owego zjawiska.

Historia postaci:Urodził się w bardzo zamożnej rodzinie. Jego ojciec był wpływowym człowiekiem, który mógł zrobić praktycznie wszystko i uszło by mu to płazem. Matki nie znał, zmarła przy porodzie. Zna ją tylko ze zdjęć i z opowiadań członków swojej rodziny.
Od początku swojego istnienia miał pod górkę. Problemy przy porodzie, śmierć matki. Dalej było już tylko gorzej. Wykryto u niego poważną wadę mózgu i postanowiono go operować. Lekarze robili co mogli, jednak operacja nie przebiegła do końca pomyślnie. Owszem Artemis żył, jednak jego psychika miała już do końca życia zostać "skrzywiona". Zatrzymano go na obserwacji i rehabilitacji. Kilka razy wykrywano u niego wady serca, czy innych narządów i kilka razy przeszedł skomplikowane operacje. Swoje pierwsze urodziny przeżył w szpitalu. Po półtora roku postanowiono, że jest w stanie żyć bez stałej opieki lekarskiej. Co więcej, wszyscy byli przekonani, że będzie on kimś wielkim, gdyż już po kilku miesiącach życia nauczył się mówić i prawie-że pisać. W domu wszyscy powitali go jak zwycięzcę. "Oto Artemis! Człowiek który przezwyciężył śmierć!" zawołał jego wuj, po czym złapał się za serce i zmarł na zawał. Od tego incydentu wielu ludzi zaczęło stronić od Karena, nawet jego własny ojciec. Lata mijały, a młodziak rósł i rozwijał się w zastraszającym tempie. W wieku 3 lat umiał już biegle posługiwać się angielskim i uczył się już podstaw innych języków. Nigdy jednak nie miał przyjaciół. Nawet ojciec nigdy nie miał dla niego czasu.
On rozkwitał, inni umierali, Artemis widział śmierć prawie wszystkich członków swojej rodziny. Babka, którą przejechał samochód kiedy odbierała go ze szkoły, ciotka, która wpadła w sidła zastawione na niedźwiedzie, gdy wybrała się z nim na przechadzkę do lasu i wielu wielu innych. Jedyną osobą, która przy nim została był ojciec, choć po śmierci bliskich znienawidził chłopca i obwiniał go o ich los. Raz nawet próbował się go pozbyć co skończyło się fatalnie tak samo dla ojca jak i dla syna.
Grudzień 2032 roku. Środek zimy, wielkie zaspy śnieżne uniemożliwiają podróż lądową, a wichury przeszkadzają w lataniu. Karen senior po wypiciu kilkunastu kieliszków wódki, ubrał się wyszedł na dwór i przez kilka godzin tyle go było widać. Wrócił niedługo przed godziną pierwszą cały zakrwawiony. Z licznych raz po kulach wyciekało z niego życie. Zmarł w pokoju gościnnym przytulony do nóżek od taboretu. Gdy policja znalazła go w tym stanie następnego dnia, wszyscy zadawali sobie pytanie, "gdzie jest Artemis? Gdzie genialne dziecko?" Odpowiedź była prosta. W nocy zrozpaczony i piany senior zaciągnął syna do lasu i próbował zastrzelić. Osłabiony alkoholem i otaczającym go mrozem przewrócił się. Wtedy broń wypaliła rozrywając jego wnętrzności. Karen starszy zdołał tylko zobaczyć oddalającego się w nieznanym kierunku syna, po czym postanowił wrócić do domu i opatrzyć rany co niestety nigdy mu się nie udało.
Artemisa znaleziono rok później wałęsającego się bez celu po ulicach niewielkiej wsi przybrzeżnej, która nawet nie miała nazwy. Co działo się między jego zniknięciem a pojawieniem nie wiadomo. Młodziak nigdy nie wyjawił tej tajemnicy. W czasie jego nieznanej wędrówki jego stan psychiczny uległ nieznacznemu polepszeniu. Wiedział dużo więcej o otaczającym go świecie i zdawał sobie sprawę co się wokół niego dzieje. Coraz częściej się uśmiechał, a nawet śmiał. Lekarze nie wiedzieli co było przyczyną poprawy jego zdrowia, jednak postanowili, że nie zamkną go w szpitalu jak ostatnio, tylko przydzielą kogoś kto będzie się nim zajmował poza murami lecznicy. Tym kimś była Miranda Fox, z którą Artemis spędził 5 lat swojego życia. Chociaż była starsza od niego (miała 25 lat kiedy on miał zaledwie 12), doskonale się dogadywali. Ona była naukowcem, on dzieciakiem żądnym wiedzy. W wieku 17 lat, gdy wszyscy sądzili, że do końca wyzdrowiał i jest już zrównoważony postanowiono, że opieka nie będzie już potrzebna. I owszem nie była. Artemis doskonale praktycznie wyzdrowiał choć miał jeszcze przebłyski szaleństwa. Nie rozstał się jednak z Mirandą. Kilka lat później został naukowcem jak ona i zaczął pracować nad zgłębianiem tajemnic ludzkiej duszy. Wszystko wydawało się jak z bajki, szczęśliwy, inteligentny, wpływowy młody człowiek z mnóstwem możliwości rozwoju. Czego chcieć więcej? Niczego! Bóg jednak widać miał wobec niego inne plany gdyż gdy Artemis miał 23 lata Pani Fox, która wtedy miała już 34 lata zmarła podczas eksperymentu z niezwykle żrącą substancją jaką jest kwas solny. To przechyliło czarę psychiki Karena. Z powrotem stał się niezrównoważony, często wychodził z domu na noc i nikt nigdy nie wiedział dokąd. Tak mijały kolejne lata.
W wieku 26 lat dorosły już Artemis spotkał doktora Wlehofe'a, który zaproponował mu udział w swoim eksperymencie. Karen mając nadzieję, że odwróci złą passę która dotąd za nim podążała przyłączył się do przedsięwzięcia.

"Project Past Events": Błysk światła, szumienie w uszach i ból w całym ciele. Tak można opisać podróż w czasie. A przynajmniej tak przeżył to Artemis.
- Witaj nieznajomy.
Głos kobiety wyrwał go z otępienia. Zaczął bardzo szybko mrugać oby przywrócić zdolność widzenia. Niskie kamienne domki, z dachami pokrytymi słomą wypełniały jego pole widzenia. Wszędzie było cicho. Była noc.
Przez prawie godzinę chodził od domu do domu, próbując się dowiedzieć, gdzie i kiedy jest. Za każdym razem albo nie otwierano mu drzwi, albo czym prędzej wyganiano gdy zobaczono jego "niecodzienny" ubiór. Tutejsi ludzie ubierali się zazwyczaj w długie tuniki, narzuty czy nawet zwykłe podarte płaszcze. Wreszcie trafił do domu, który wyjaśnił mu gdzie jest. Zapukał, drzwi się otworzyły.
Przed Karenem stała średniego wzrostu kobieta okryta niebieską tuniką, była w ciąży.
- Witaj nieznajomy, mam na imię Maryja. W czym mogę ci służyć?
Artemis natychmiast zdał sobie sprawę kto przed nim stoi i kogo nosi w łonie. Przed oczami zaczęły mu przelatywać obrazy z wypraw krzyżowych, śmierć tysięcy ludzi ginących pod ostrzami "wierzących". Inkwizycja paląca niewinne dziewczyny, które były posądzane o czary. Wojny religijne. Zagłada.
- Jestem tym, kto przywróci pokój na ziemi.
Artemis złapał głowę kobiety i szybkim ruchem ręki złamał jej kark.




Ardeth - Śro 13.10.2010, 13:26:50
" />Storytelling to jest to, tylko czemu dopiero teraz zauważyłem ten temat? Wrzucę tu kartę postaci jutro, a najpóźniej w niedzielę.

Część pierwsza KP, reszta się jeszcze buduje:

Imię i nazwisko: Loic Delacroix

Wiek: 35

Miejsce urodzenia: Nicea, Francja

Wygląd zewnętrzny: Proste, ciemne włosy, najczęściej potargane przez wiatr opadają chaotycznie, zasłaniając uszy mężczyzny. Twarz szczupła, nieco pociągła, z charakterystycznym, zadbanym zarostem. Oczy, rozglądające się czujnie, koloru niebieskiego mają w sobie coś, co sprawia, że przyciągają Twój wzrok podczas rozmowy. Na ogół mężczyzna budzi w Tobie zaufanie. To pierwsze, co z pewnością możesz powiedzieć o wyglądzie tego jegomościa. Nie wiesz dlaczego, ale jego osoba strasznie Cię uspokaja, jakby nie mógł on skrzywdzić nawet muchy. Bądź jednak czujny, bo pozory mylą.
Kiedy spotykasz go po raz kolejny i kolejny, i kolejny zauważasz, że jest typem eleganta, osoby zawsze nienagannie ubranej. Gdyby mógł pewnie nie pokazywałby się w niczym innym niż garnitur, ale przecież to strój jedynie na specjalne okazje. Dlatego na co dzień nosi koszulę z koniecznie rozpiętym kołnierzykiem, jeansy i białe buty firmy Nike. Na jego prawym nadgarstku widać wspaniały zegarek z wypisanymi na jego tarczy słowami: ‼Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą.” Na szyi natomiast wisi dziwny, błyszczący medalik.

Charakter: Loic stoi ponad prawem z racji swojego szlachetnego urodzenia oraz bogactwa i znaczenia rodziny. Dlatego nie liczy się z innymi ludźmi, gardzi nimi (szczególnie na tle rasowym, religijnym, narodowościowym itp.). Jest arogancki, hipokratyczny, chamski, szowinistyczny. Nie lubi rozmawiać, woli milczeć, a jeśli już się odzywa, to po to by ‼pochwalić się” swym ciętym językiem. Panicz Loic uważa się za osobę niezwykle inteligentną i mądrą, zresztą całkiem słusznie, co daje mu kolejny powód do gardzenia innymi ludźmi, którzy zazwyczaj nie dorównują mu ani jedną ani drugą cechą.

Umiejętności i talenty: Jest wysportowany – świetnie pływa i nurkuje, zna kung-fu, jest wyśmienitym alpinistą i strzelcem (jeśli chodzi o broń palną). Potrafi też prowadzić w istnie genialny sposób każdy pojazd, choćby miał on tylko jedno koło. Posługuje się biegle czterema językami (francuskim, angielskim, rosyjskim i niemieckim).Poza tym potrafi włamać się dosłownie wszędzie... O tak, rodzina dała mu kompletne wykształcenie.

Historia postaci: Historię zacząć należałoby od tego, że Loic Eugène Delacroix to jedynie przybrane imię i nazwisko, tak naprawdę Loic nazywa się Victor Loic Delaval. Nie urodził się też w Nicei, a w Paryżu. Co do wieku, to prawdopodobnie jest on prawdziwy. Swoje fałszywe dane Victor przybrał w wieku 25 lat, kiedy po raz pierwszy wyruszył by okraść świat i kiedy też zupełnie uniezależnił się od rodziny zostawiając ją gdzieś daleko w tyle, zupełnie o niej zapominając. Z wykształcenia historyk sztuki i archeolog wiedział na co warto poświęcić swój czas i czym warto ubogacić swoją kolekcję przedmiotów niezwykle cennych. Nie kradł byle czego interesowały go tylko rzeczy, które miały wartość historyczną i kulturalną oraz sztabki złota i wielkie pieniądze. Jego największe akcje to kradzież złota z paryskich banków BNP Paribas i SociĂŠtĂŠ GĂŠnĂŠrale, przywłaszczenie sobie kilku cennych eksponatów z Paryskiego Luwru, Londyńskiego Tower, Brytyjskiego Muzeum, Berlińskiego Muzeum Pergamońskiego, Madryckiej Biblioteki Narodowej czy Moskiewskiego Kremlu. Poza tym okradał także kasyna, szczególnie godne uwagi są kradzieże w Monaco i Las Vegas. Oprócz kradzieży w swoim dotychczasowym życiu nie zajmował się niczym godnym uwagi, nie wydarzyło się też nic szczególnie. Nie miał ani żony, ani dzieci, a dla krewnych przepadł jak kamień w wodę. Jego życie zmieniło się dopiero kiedy poznał profesora Welehorfe'a i zgodził się wziąć udział w jego projekcie.

"Project Past Events": Był początek lutego, kiedy Loic pojawił się w Instytucie Badań Naukowych uniwersytety Oxfordzkiego. Z radością przywitał go sam profesor Welehorfe, który od razu zaproponował przejście do rzeczy tak jakby bał się, że Loic może nagle zmienić zdanie i uciec gdzie pieprz rośnie. Panowie zeszli do podziemi budynku., gdzie prowadziła długa, kręta droga naznaczona licznymi drzwiami, które kolejno otwierali kluczami, kartami magnetycznymi, kodami liczbowymi czy odciskami dłoni i skanami siatkówki oka. Wreszcie oczom pana Delacroix ukazała się przestronna sala pełna komputerów, ekranów i dziwnych urządzeń których nigdy wcześniej nie widział. Na jej środku stało coś, co zapewne mogło go przenieść w przeszłość i co wyglądało zupełnie niepozornie, wyglądało jak... krzesło. Profesor kazał Loicowi usiąść na nim i odprężyć się, by podróż była dla niego przyjemniejsza. I rzeczywiście była ona dość przyjemna, choć musiał przyznać, że odczuwał ogromną prędkość, żołądek podszedł mu do gardła, a światło oślepiało go jak nigdy wcześniej. W końcu jednak podróż się skończyła, a Loic pojawił się na jakimś placu. Co ciekawe nikt nie zauważył jego nagłego przybycia, bo w koło było zupełnie pusto. Znajdował się przed wielkim budynkiem i dopiero po chwili zorientował się, że stoi przed Pałacem w Wersalu, a dokładniej przed jego głównym wejściem. Nagle usłyszał za sobą turkotanie kół i stukot kopyt. Pod pałac zajeżdżała kareta. Loic skrył się wiec tak by dobrze widzieć główne wejście, ale też tak by nie zostać zauważonym. Z pojazdu, który kilka chwil później znalazł się przed wejście wysiadło czterech mężczyzn wyglądających trochę dziwnie, jakby nie pasowali do tego miejsca, jakby nie pochodzili z Francji, jakby to był... chwila... zaraz, zaraz... Loic wyciągnął z kieszeni portfel, pogrzebał w nim trochę i wyciągnął stu dolarowy banknot. Wyciągnął przed siebie papierek i patrzył to na niego, to na jednego z mężczyzn. No jasne! To Benjamin Franklin! Panowie tym czasem doszli do drzwi, w których jeszcze chwilę postali gaworząc, by w końcu zniknąć we wnętrzu pałacu. Loic oświeciło, musiał być rok 1778, a dokładniej 6 luty. Benjamin Franklin przyjechał podpisać francusko amerykański traktat sojuszniczy. Delacroix nie mógł do tego dopuścić, nienawidził amerykanów i strasznie żałował, że Francuzi stanęli po ich stronie w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Teraz jednak miał szansę wszystko zmienić tak, żeby Francuzi stanęli po stronie odwiecznych wrogów Anglików i pomogli im zniszczyć amerykanów. Musiał tylko dostać się do środka i zabić parę osób. Z pierwszą częścią zadanie nie było problemów, gorzej mogło być z drugą. Co prawda zdobył po drodze karabin jednostrzałowy i kilka naboi oraz proch, ale przecież z taką bronią wpadnięcie do sali pełnej ludzi i próba zabójstwa były niemal jak samobójstwo. A jednak musiał to zrobić. Znalazł przestronną komnatę w której miano właśnie podpisać traktat, drzwi otworzył z kopa i już w następnej chwili wypalił z karabinu. Pocisk pomknął z 25 metrów wprost w głowę Benjamina Franklina. Nim wszyscy zorientowali się w tym co zaszło Loic załadował broń i wypalił po raz kolejny, tym razem zabijając Conrada Alexandra GĂŠrarda de Rayneval. Panowie podpisali traktat własną krwią. Wtedy wszyscy rzucili się na dziwnie ubranego człowieka, który jednak był nieuchwytny i kilkanaście minut później jego puls wracał do normy gdzieś pośród wersalskich ogrodów. To powinno załatwić sprawę – powiedział sam do siebie. Ani Francuzom nie spodoba się śmierć de Raynevala, ani też Amerykanom śmierć Franklina.



Sauron - Czw 14.10.2010, 10:57:16
" />Czy mogę jeszcze wrzucić kartę swojej postaci? Niedługo będzie, tylko może być trochę... Kontrowersyjna.



Valygar - Czw 14.10.2010, 11:00:13
" />Oczywiście, na razie i tak są tylko dwie, a sesja dla min 3 osób.



Sauron - Czw 14.10.2010, 11:58:17
" />No dobrze, więc niech będzie coś takiego. Mogę zmienić, jakby co. Jeżeli takie coś nie może być, to mogę zrobić inną.

Imię i nazwisko: Michael Sturmar

Wiek: 28

Wygląd zewnętrzny: Ciemne włosy, spływające za plecy aż za łopatki, zwykle splatane dla wygody w koński ogon, a czasami rozpuszczone. Oczy szare, które sprawiają dziwne wrażenie, przyciągają a nawet hipnotyzują przez co mało który mu odmawia. Mierzy nieco ponad 1,8 m. Waży około 78 kg. Wygląda na szczupłego i zręcznego. Chodzi ubrany w schludny, współczesny sposób. Lubi ubrania czarne, szare i niebieskie. Buty białe.

Charakter: Mało który mu odmawia, stąd Michael jest człowiekiem dumnym i wyniosłym, co jednak świetnie maskuje. Zdobywa w ten sposób sympatię napotkanych ludzi. Jest spokojny, zimny i wyrachowany. To jest przydatne w jego zawodzie płatnego zabójcy. Posiada uprzedzenia rasowe, ale to wynika z jego światopoglądu - jest nazistą. Co ciekawe ma polskie pochodzenie co sprawia, że nawet lubi Polaków, choć potępia ich wady. Nie lubi mówić dużo, nie jest zbyt towarzyski. Często komentuje różne wypowiedzi i sytuacje - cynizm jest jego kolejną cechą charakteru, wiele ważnych rzeczy traktuje lekceważąco. To jednak nie przeszkadza mu w skutecznym wywiązywaniu się ze swoich zadań.

Umiejętności i talenty: posiada wielką wiedzę na temat chemii i biologii co go zawsze interesowało. Potrafi wykonywać skomplikowane obliczenia matematyczne, jest ekspertem w dziedzinie broni białej (uczył się szermierki) i palnej. Zna się też na sztuce perswazji - łatwo zyskuje zaufanie ludzi i wydobywa z nich wszelkie potrzebne mu informacje. Zna sześć języków: niemiecki, polski, angielski, hiszpański, rosyjski, a nawet łacinę (przez co też zna włoski, więc to już właściwie siedem).

Historia postaci: Urodził się w Frankfurcie w dość bogatej, inteligenckiej rodzinie. Jego ojciec był profesorem medycyny, matka naukowcem w instytucie badawczym. Wygląda na to, że Michael odziedziczył po rodzicach inteligencję i pociąg do ich ulubionych dziedzin nauki. Miał szczęśliwe dzieciństwo, rodzice mieli dla niego czas (mimo swoich zajęć), brał udział w konkursach, gdzie często zdobywał pierwsze nagrody. Miał znajomych i przyjaciół, miał jednak ciągłe wrażenie, że czegoś mu brakuje. Świat w którym żył uważał za zepsuty i toczony przez zgniliznę. Stał się zgorzkniały. Nikt nie widział jego przemiany z miłego chłopca w wyrachowanego człowieka, któremu zależy tylko na dwóch prostych rzeczach - władzy, pieniędzy i życiu by się tymi luksusami cieszyć. Stał się szowinistą i zaczął gardzić innymi. Zainteresował się poglądami nazistów i sam zaczął je rychło wygłaszać, co go mogło narażać na konflikty z prawem. Pracując i kształcąc się, zainteresował się pracą płatnego zabójcy - uznał, że zastrzyk gotówki za śmierć człowieka którego nie znał i miał gdzieś, nie zaszkodzi Michaelowi. Nawiązał kontakt z tajemniczą Agencją. Miał wtedy 23 lata. Odtąd zaczęło się jego podwójne życie.

"Project Past Events": wiosną usłyszał od swoich informatorów o eksperymencie profesora Welehorfe'a. Uznał, że warto sprawdzić, cóż to takiego. Chodziło o podróże w czasie. Profesor przywitał go. Michael poprosił o dokładne wytłumaczenie całego eksperymentu. Profesor spełnił jego prośbę, opowiadając o swoim dziele życia, machinie czasu. Po przejściu przez wiele drzwi i kręte korytarze, dotarli do głównej komnaty. Ilość techniki znajdującej się w pomieszczeniu lekko zadziwiła Michaela. Welehorfe zaprosił go na krzesło. Michael uznał, że to jakiś żart. Krzesło przenoszące w czas? Już chciał powiedzieć jakiś złośliwy komentarz, ale zmienił zdanie. Okazało się, że maszyna działa. Poczuł zawirowanie, gdy tunel czasoprzestrzenny wciągnął go w otchłań. Poczuł siłę pędu, gdy mknął przez wywijący się tunel. Nie widział wiele, więc gdy tylko pojawił się w innym czasie, to był zupełnie zdezorientowany.

Po dłuższym błąkaniu się po okolicy, odkrył że znalazł się w okolicach Norfolk na południowo-wschodnim wybrzeżu Anglii. Poszukał jakiegoś samochodu. Idąc poboczem drogi zobaczył przejeżdżającą, droga limuzynę. Michael odkrył, że znalazł się w przedziale lat 30. i 40. XX wieku, ciężko mu to było stwierdzić dokładnie. Postanowił zabić pasażerów samochodu i wziąść go dla siebie. Zobaczył, że pasażerem na tylnim siedzeniu był Winston Churchill, premier Wielkiej Brytanii. Michael przypomniał sobie, że to on pobudzał Europę do walki z Niemcami, co koniec końców skończyło się klęską Rzeszy. Michael wiedział już, co miał zrobić. Wyskoczył znienacka i zaczął strzelać, zabijając kierowcę. Samochód stanął. Ochrona premiera otworzyła ogień, ale Michael unikając kul, zabił z pistoletu pierwszego ochroniarza, a drugiego przebił specjalnym składanym mieczem, który samodzielnie skonstruował. Na koniec chwycił premiera za gardło i zbliżył do swojej twarzy. Chciał widzieć jego przerażone, niedowierzające oczy. Churchill zapytał się:
- Kim jesteś i dlaczego to robisz?
- Umarłym wiedza w grobie niepotrzebna. - odpowiedział Michael zabijając premiera.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szpetal.keep.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.