ďťż
 
 
 
 

Wštki


[Opowiadanie] "Wszystko jedno" (Fenris)



Orish - Pią 01.02.2008, 14:58:09
" />Gilbert przebierał ile sił w pulchniutkich nogach. Policzki zaczerwieniły mu się, a czoło obficie zrosiło potem. Sapał jak lokomotywa, ale szybciej biec już nie mógł - wszak był tylko gnomem. Słyszał kiedyś ktoś o wysportowanym gnomie? Zatrzymał się i oparł ręką o ceglaną fasadę budynku. Zwiesił w dół głowę dysząc niemiłosiernie. Musiał chwilkę odsapnąć, inaczej chyba wyzionąłby ducha.
Znowu się spóźnię. Znowu się spóźnię, otrzymam baty od nadzorcy i... - ta myśl najbardziej go wstrząsnęła - dostanę połowę racji żywnościowej podczas przerwy, o ile dane mi będzie odpocząć w czasie roboty. Jeśli w ogóle dotrę do fabryki - sapnął ciężko. Wyciągał chusteczkę z kieszeni tweedowej marynarki i wytarł czoło. Chyba, jeśli... Nie... To zbyt niebezpieczne - spojrzał na tandetny kieszonkowy zegarek; za kwadrans zaczynała się jego zmiana. Za nic w świecie nie zdołam dotrzeć do przędzalni na czas biegnąc zwyczajową trasą. Cholera jasna - zaklął Gilbert, choć zdarzało mu się to wyjątkowo rzadko - zazwyczaj był spokojnym i niewadzącym się z nikim gnomem. Dobra - nabrał powietrza w płuca - biegnę, w końcu prawo nie zabraniało zasuwać ich drogą.
Już miał wystartować, kiedy dobiegł do niego inny zziajany gnom, sąsiad spod czwórki, niejaki Lucjan Goodmouth.
- Dzień, do kurwy nędzy, dobry panie Gilbercie! - Lucjan nie miał oporów w rzucaniu mięsem. - Widzę, że też jesteście spóźnieni. Szybciej - inaczej nadzorca powyrywana nam nogi z dupy!
- Uważajcie na język panie Goodmouth! Rzeczywiście, odrobinkę zaspałem - nerwowo zerknął na zegarek.
- Odrobinkę! - zaśmiał się Lucjan - no nic, pan jak widzę także zamierza biegnąć przez Teren, tak? To prędzej, jeszcze zdążymy.
- Racja, racja - rzekł Gilbert. - Tylko bez głupstw, panie Goodmouth!
- Na Terenie? Chyba pan zwariował.
- Ale...
- Szybciej, lećmy!
Wybiegli razem z uliczki, minęli dwa zrujnowane budynki i wkroczyli na Teren. Aby nie budzić zbytniego zgorszenia pędzili nie chodnikiem, lecz drogą trzymając się jak najbliżej krawężnika, co by ich żaden pojazd nie rozjechał. Dysząc jak dwa miechy powoli zaczynali się uśmiechać - nikt ich nie zaczepiał, a i w takim tempie spokojnie dotrą do fabryki. Na ostatnią chwilę, ale lepsze to niźli spóźnić się.
Został im jeszcze tylko jeden zakręt i będą mogli opuścić Teren. Nagle na ich drodze pojawiła się olbrzymia (jak na gnomie standardy) zautomatyzowana oczyszczarka dróg, zamiatając wielkimi wirującymi szczotkami brudy z ulicy do pojemnika na śmieci. Na dachu zaświeciły się lampy ostrzegawcze, bijąc po oczach zielonym światłem. Dwójka pucułowatych gnomów stanęła jak wryta widząc ogromną machinę zbliżająca się w ich stronę. Z syreny rozległ się metaliczny głos.
- Uwaga! Nieludzie na drodze. Zejdźcie z toru jazdy, inaczej zostaniecie przejechani.
Maszyna jechała wprost na nich. Szczotki uniosły się nieco, aby móc zagarnąć większe obiekty.
- Uwaga! Macie ostatnią szansę zejścia z toru jazdy - ponownie zaskrzeczał zimny tembr głośnika oczyszczarki.
Lucjan w ostatnim momencie wskoczył na chodnik pociągając za sobą zdębiałego Gilberta. Pojazd przejechał koło nich nie zwalniając ani na sekundę, tylko z powrotem opuścił szczotki, skoro większe śmieci umknęły na chodnik. Gilbert zatoczył się oszołomiony parę kroków, by po chwili wpaść na kobietę. Ludzką kobietę. Ta zamarła przyciskając torebkę do piersi i wlepiła przerażone oczy w nieludzia. Gnom tymczasem upadł na cztery litery. Podniósł zamglony wzroku ku górze - ujrzał migdałowe oczy kobiety i zamarł. Patrzył jak urzeczony w ubraną na kremowo kobietę.
- Dzzzk! - rozległ się dźwięk z metalowej klamry biegnącej z tyłu głowy ku oczom gnoma. - Naruszasz paragraf drugi uchwały nieludzkiej. Odwróć wzrok, w przeciwnym wypadku zostaniesz ukarany za łamanie prawa!
Leżący na chodniku Lucjan błyskawicznie doszedł do siebie, gdy usłyszał przeklęte brzmienie klamry. Obejrzał się gwałtownie, aż natrafił oczyma na Gilberta patrzącego się - nie! - gapiącego się na człowieka!
- Dzzzk! Masz trzy sekundy, aby odwrócić wzrok. Rozpoczynam odliczanie. Trzy...
Wystraszona kobieta patrzyła się na gnoma nie mogąc odwrócić wzroku z przerażenia.
- Dwa...
- Piękna... - wydobył z siebie urzeczony Gilbert.
- Jeden...
- Kurwa... - utknęło w gardle panu Goodmouthowi.
- Zero.
Z klamry wypełzło parędziesiąt nanorobocików, które czym prędzej zagłębiły się w gałkach ocznych gnoma. W ułamku sekundy oczy Gilberta Rida, starszego przędzarza państwowej fabryki, eksplodowały, obryzgując osoczem kremowy komplet drącej się w niebogłosy kobiety. Gnom odrzucił mimowolnie głowę do tyłu, łapiąc się rękoma za twarz. Tymczasem następne zastępy nanorobotów wkroczyły do akcji, niestrudzenie tym razem zasklepiając rany. Gdy skończyły, Gilbert leżał nieprzytomny na chodniku. Jego tweedowa marynarka oraz ręce oblepione były resztami oczu i krwi. Klatka piersiowa wolno podnosiła się i opadała. Wraz z kolejnym oddechem upadła kremowa kobieta, zemdlona szokiem. Lucjan podczołgał się do sąsiada z bloku i zlękniony spojrzał na jego twarz. Dwa puste brunatne oczodoły wyzierały z białej niczym pergamin twarzy gnoma. Gnomem wstrząsnęły torsje i zwymiotował na marynarkę Rida.
W oddali zawyły syreny. Po chwili podjechał zielony wóz milicyjny, z którego wysiadło dwóch opancerzonych policjantów. Podeszli do dwójki małych postaci - jedna leżała nieruchomo na chodniku, a druga próbowała wstać wycierając przy tym rękawem twarz. Funkcjonariusze wyciągnęli blastery służbowe, bezbłędnie namierzające cele laserowymi celownikami.
- Odejdź - policjant zwrócił się do oszołomionego Lucjana.
- Ale... - gnom nawet nie zdążył dokończyć, kiedy okuty metalem but posłał go na ścianę budynku. Odbił się od elewacji niczym szmaciana lalka, po czym runął na chodnik. Tył głowy przypominał krwawą miazgę, lecz tytanowa klamra pozostała nietknięta.
- Utrudnianie czynności policyjnych jest wykroczeniem - wyrecytował funkcjonariusz. - Pieprzony nieludź. Hej, Stefan! To było prawie jak czynna napaść na funkcjonariusza, zgarniamy to coś?
- Nie - odpowiedział sucho starszy posterunkowy. - Bierz pająka i zgarnij to przestępcze ścierwo z ulicy.
- Taa, jest!
Na HUD-zie hełmów policjantów pojawił się komunikat o pozytywnej identyfikacji tożsamości nieludzia, Gilberta Rida. Policjant podszedł do radiowozu, wyciągnął ze środka małe metalowe pudełko i umieścił nad ciałem gnoma. Kilkanaście ramion wystrzeliło z boku ustrojstwa, gęsto oplątując nieprzytomnego nieludzia. Funkcjonariusz podniósł całość i zapakował na pakę pojazdu. Na HUD-zie wyświetlił się kolejny komunikat: zawieźć do Zakładu.

•

Maja podjechała z wózkiem wyładowanym ampułkami do kolejnego ciała. Przystanęła na chwilkę i chwyciła dłonią u nasady nosa. No pięknie, kolejny ból głowy - pomyślała mrużąc oczy - a to dopiero środek roboty. Bierz się do pracy dziewczyno! - zrazu odezwał się jej wewnętrzny głos - bo sama skończysz jak oni. Poprawiła prędko okulary na nosie i zarzuciła osunięty kosmyk włosów za jej długie, spiczaste uszy. W końcu my, elfy, nie jesteśmy w lepszej sytuacji. Podniosła ampułkę ze szklanej tacy i zgrabnym, mechanicznym ruchem umieściła ją w strzykawce.
- Uhrmm - odezwało się ciało przymocowane do metalowego stelaża - uhh, choo, ghdzzie.
Wybudzony? - Maja uniosła brwi w zdumieniu. Rzadko, bo rzadko, ale się zdarzali. Ten był jej pierwszym. Odwróciła z zaciekawieniem wzroku ku mamroczącej postaci. Okazał się nią pulchniutki gnom o wypalonych oczodołach na tle kredowej skóry. No tak, paragraf drugi - przeleciało przez myśl pielęgniarki. Wzruszyła ramionami i podeszła ze strzykawką do gnoma. Zagryzła wargę. Pamiętała co mówili jej na szkoleniu - w żadnym wypadku nie wdawać się w rozmowy z wybudzonymi. Nie żeby mogli zaszkodzić, co to to nie, ale taka dyskusja opóźniała wykonanie planu na dzień - co rzecz jasna wiązało się z niepotrzebnymi kosztami. A nikt nie lubił w Zakładzie tych, którzy generują niepotrzebne koszta.
- Ghdzie jha jezdem? - spytał niewyraźnie gnom.
Maja mocniej nadgryzła wargę.
- Kto wyłączył światło? - spróbował ponownie. - Czy ktoś może mi zdjąć przepaskę z oczu, to nie jest śmieszne.
Maja wypuściła powietrze z płuc. Nie, nie mogę - to zbyt ludzkie.
- Nikt panu nie zawiązał opaski na oczach. - z trudem wydobyła z siebie słowa. - Pan ich po prostu już nie ma.
- Och - westchnął gnom. Do chwili ciszy dodał. - To wyjaśniałoby ciemność. Przepraszam, kim pani jest?
- Pielęgniarką z Zakładu. Złamał pan paragraf drugi uchwały nieludzkiej, to dlatego nie ma pan oczu.
- Ach. Tak, przypominam sobie teraz.
Cholera! Czemu on jest taki spokojny?! - zawrzało w elfce. Każdy nieludź zna na pamięć paragraf drugi. Rodzi się z nim.
- Wie pani, ona była piękna.
- Hę, co? - słowa gnoma wyrwały Maję z szoku. - Przepraszam, co pan powiedział?
- Piękna. Ona, kremowa kobieta. Wpadłem na nią podczas biegu przez Teren. Jej oczy, ech - westchnął - niczego tak cudnego w życiu nie widziałem. Ich widok był piękniejszy nawet od potrawki z mielonki.
Kobieta, ludzka kobieta? Bieg przez Teren? Gapienie się na ludzką kobietę? - Maja popatrzyła na rdzawe otwory w twarzy gnoma - jak do ciężkiej cholery można gadać o tym tak spokojnie?!
- Pan wie, że umrze? - wykrztusiła z siebie elfka.
- Co? Ach, tak wiem. Paragraf drugi. Zakaz patrzenia na ludzi - zwiesił głowę na pierś. - Ależ ona była piękna!
Popieprzony wariat! - ręce pielęgniarki zaczęły się trząść. Dlaczego to musiało ja spotkać? Na jej zmianie. Czemu ten gnom musiał złamać prawo właśnie teraz? Tak, cholerne prawo! Pies z kulawą nogą by nie zauważył, gdyby zdechł gdzieś pod murem swojego getta. Ale nie! Musiał urządzić sobie przebieżkę przez Teren, złamać do tego prawo - no a wtedy oczywiście, trzeba maratończyka zgarnąć, bo to już sprawa państwowa. Szurnięty nieludź.
Podeszła powoli do Gilberta Rida, przymocowanego metalowymi psami do stelażu gnoma skazanego za łamanie paragrafu drugiego uchwały nieludzkiej. Nerwowym ruchem przyłożyła mu strzykawkę do szyi, która drgnęła na dotyk zimnej stali. Maja szybko nacisnęła guzik na obudowie strzykawki, tak iż w mgnieniu oka malutka igła wbiła się głęboko pod skórę gnoma, pompując truciznę. Drżącymi dłońmi wyjęła pusta ampułkę i odstawiła ją na blat wózka. Poprawiła okulary na nosie, odgarnęła włosy i zaczęła szeptać do siebie.
- Zapamiętaj na przyszłość niemądra dziewczyno - dobry wybudzony to martwy wybudzony. Koniec, kropka. Chyba, że chcesz podzielić los tego gnoma. Nie? - tak myślałam. A teraz do roboty, jeszcze z setka paragrafów przed tobą.
Cholera - Maja zaklęła po raz wtóry w duchu - gapić się na człowieka, czysty absurd!
Odeszła niespiesznym, lecz pewnym krokiem. Szybko zmieniając ampułki wykonała na czas swoją dniówkę.

•

Starszy zmiany, Kenneth Brigs, idąc korytarzem Północnego Skrzydła Zakładu wyciągnął spod pachy roletę e-papieru. Włączył kciukiem wihajster i zaczął ściągać wyniki ostatniej kolejki meczów piłkarskich. Podszedł do drzwi pokoju, w którym pracował, przystawił oko do skanera siatkówki i po pozytywnej weryfikacji wszedł do środka. Przy pomarańczowej konsoli z panelem dotykowym na całą szerokość, siedział Filip 'Młody' Dutch. Podniósł młodzieńczy, pełny wigoru, energii i głupoty wzrok na przełożonego. Już miał się przywitać, gdy Brigs ryknął na cały głos.
- Kurwa, no ja jebie - cisnął e-papierem w kąt pokoju. - Te cioty z zakładowego klubu piłkarskiego znowu dali dupy! Trzy do jaja. No i ja pytam się z kim? Z kim do kurwy nędzy? Ze strażakami... Piętnaście kredytów psu w dupę, ja jebie... Czego chcesz Młody? Tylko mnie nie wnerwiaj.
- Chciałem się przywitać - wyciągnął dłoń.
- A weź mnie w dupsko pocałuj. Siadaj do konsoli i wklep program na dziś.
Filip posłusznie usiadł. Wolał nie robić problemów. Powszechnie było wiadomo, że Kenneth Brigs, wielki samozwańczy guru Północnego Skrzydła Zakładu, wchodzi w tyłek dyrektorom wszystkich szczebli, i może być bardzo nieprzyjemny. Wprowadził kod dostępu na wyświetlaczu. Poczekał na załadowanie się oprogramowania i włączył taśmę. Przeniósł wzrok na ekran, gdzie w wielkiej hali ruszyły dziesiątki wyciągów transportujących ciała.
- Standardowy program? - spytał się.
- Nie, NL-19-GO-84.
- Eee - Młody nie był tylko młody, ale także jeszcze kompletnie zielony w obsłudze programu.
- No weź mnie nie załamuj gówniarzu - Brigsowi opadły ramiona. - Standardowy to każdy debil potrafi uruchomić, i jak widać Młody, to jest szczyt twoich możliwości, bo jesteś kretynem. Nic tylko coś nowego się pojawi, a ty tępa pało wybałuszasz na mnie gały jak ciele na malowane wrota. Klep w ekran, ciemniaku. Włosy na skarpety, skóra na torby, z wnętrza ciał wywal wszystko, co niepotrzebne, a resztę przemiel na żarcie.
Młody wprowadził wszystkie ustawienia. Po chwili nad taśmami zaroiło się od mechanicznych ramion oprawiających ciała wedle programu. Brigs poszedł do monitora, wyciągnął samozapalającego się papierosa. Zaciągnął się i postukał paluchem w obraz na monitorze. Na wizji pojawił się mały pulchniutki nieludź z wypalonymi oczyma, ubrany w tweedową marynarkę, jaka wnet błyskawicznie zniknęła w uścisku robota.
- Uwaga, Młody, lekcja będzie. Wiesz, czemu kurwa nienawidzę tej roboty?
- Dlaczego, panie Brigs?
- To przez tych nieludzi. Rzygać mi się chce, gdy patrzę na nich. Weź te gnomy - małe sukinsyny myślą, że są niewiadomo kim. To przez nich nienawidzę tej roboty.
Młody spojrzał na ekran. Z małego gnoma zostały już usunięte włosy i obdarta skóra. Wielkie szczypce rozwarły brzuch nieludzia, a gumowa rura wysysała nieprzydatne wnętrzności.
- Przecież to tylko trup, w dodatku bez włosów i skóry, a za chwilę zostanie przemielony.
- Wszystko jedno - burknął Brigs. - Jedno i to samo gówno, przed czy po, nie ma różnicy.
Na czole starszego zmiany wystąpiły kropelki potu, zaczął pospiesznie dopalać papierosa. Młody wiedział, co się święci. Chociaż był tu od niedawna, przechodził to nieraz.
- Wyłącz czujniki od zbiornika z mielonką. Idę się odlać. Niech sobie mali popaprańcy nie myślą, że będą mieli spokój. Pieprzeni nieludzie.
Gdy przełożony zniknął za drzwiami, Filip 'Młody' Dutch wypuściwszy ciężko powietrze z płuc spojrzał na monitor. Pulchniutki gnom zniknął z ekranu, a jego miejsce zajęła elfka w białym, pielęgniarskim kitlu.




Tae - Sob 02.02.2008, 13:19:20
" />quote]Zwiesił w dół głowę dysząc niemiłosiernie. Musiał chwilkę odsapnąć, inaczej chyba wyzionąłby ducha.[/quote]

Przecinek przed "dysząc".
Cytuj:



Fenris - Pią 15.02.2008, 11:13:49
" />Gilbert przebierał ile sił w pulchniutkich nogach. Policzki zaczerwieniły mu się, a czoło obficie zrosiło potem. Sapał jak lokomotywa, ale szybciej biec już nie mógł - wszak był tylko gnomem. Słyszał kiedyś ktoś o wysportowanym gnomie? Zatrzymał się i oparł ręką o ceglaną fasadę budynku. Zwiesił w dół głowę, dysząc niemiłosiernie. Musiał chwilkę odsapnąć, inaczej chyba wyzionąłby ducha.
Znowu się spóźnię. Znowu się spóźnię, otrzymam baty od nadzorcy i... - ta myśl najbardziej go wstrząsnęła - dostanę połowę racji żywnościowej podczas przerwy, o ile dane mi będzie odpocząć w czasie roboty. Jeśli w ogóle dotrę do fabryki - sapnął ciężko. Wyciągał chusteczkę z kieszeni tweedowej marynarki i wytarł czoło. Chyba, jeśli... Nie... To zbyt niebezpieczne - spojrzał na tandetny kieszonkowy zegarek; za kwadrans zaczynała się jego zmiana. Za nic w świecie nie zdołam dotrzeć do przędzalni na czas, biegnąc zwyczajową trasą. Cholera jasna - zaklął Gilbert, choć zdarzało mu się to wyjątkowo rzadko - zazwyczaj był spokojnym i niewadzącym nikomu gnomem. Dobra - nabrał powietrza w płuca - biegnę, w końcu prawo nie zabraniało zasuwać ich drogą.
Już miał wystartować, kiedy dobiegł do niego inny zziajany gnom, sąsiad spod czwórki, niejaki Lucjan Goodmouth.
- Dzień, do k***y nędzy, dobry panie Gilbercie! - Lucjan nie miał oporów w rzucaniu mięsem. - Widzę, że też jesteście spóźnieni. Szybciej - inaczej nadzorca powyrywana nam nogi z dupy!
- Uważajcie na język, panie Goodmouth! Rzeczywiście, odrobinkę zaspałem - nerwowo zerknął na zegarek.
- Odrobinkę! - zaśmiał się Lucjan - no nic, pan jak widzę także zamierza biegnąć przez Teren, tak? To prędzej, jeszcze zdążymy.
- Racja, racja - rzekł Gilbert. - Tylko bez głupstw, panie Goodmouth!
- Na Terenie? Chyba pan zwariował.
- Ale...
- Szybciej, lećmy!
Wybiegli razem z uliczki, minęli dwa zrujnowane budynki i wkroczyli na Teren. Aby nie budzić zbytniego zgorszenia pędzili nie chodnikiem, lecz drogą trzymając się jak najbliżej krawężnika, co by ich żaden pojazd nie rozjechał. Dysząc jak dwa miechy powoli zaczynali się uśmiechać - nikt ich nie zaczepiał, a i w takim tempie spokojnie dotrą do fabryki. Na ostatnią chwilę, ale lepsze to niźli spóźnić się.
Został im jeszcze tylko jeden zakręt i będą mogli opuścić Teren. Nagle na ich drodze pojawiła się olbrzymia (jak na gnomie standardy) zautomatyzowana oczyszczarka dróg, zamiatając wielkimi wirującymi szczotkami brudy z ulicy do pojemnika na śmieci. Na dachu zaświeciły się lampy ostrzegawcze, bijąc po oczach zielonym światłem. Dwójka pucułowatych gnomów stanęła jak wryta widząc ogromną machinę zbliżająca się w ich stronę. Z syreny rozległ się metaliczny głos.
- Uwaga! Nieludzie na drodze. Zejdźcie z toru jazdy, inaczej zostaniecie przejechani.
Maszyna jechała wprost na nich. Szczotki uniosły się nieco, aby móc zagarnąć większe obiekty.
- Uwaga! Macie ostatnią szansę zejścia z toru jazdy - ponownie zaskrzeczał zimny tembr głośnika oczyszczarki.
Lucjan w ostatnim momencie wskoczył na chodnik pociągając za sobą zdębiałego Gilberta. Pojazd przejechał koło nich nie zwalniając ani na sekundę, tylko z powrotem opuścił szczotki, skoro większe śmieci umknęły na chodnik. Gilbert zatoczył się oszołomiony parę kroków, by po chwili wpaść na kobietę. Ludzką kobietę. Ta zamarła, przyciskając torebkę do piersi i wlepiła przerażone oczy w nieludzia. Gnom tymczasem upadł na cztery litery. Podniósł zamglony wzroku ku górze - ujrzał migdałowe oczy kobiety i zamarł. Patrzył jak urzeczony w ubraną na kremowo kobietę.
- Dzzzk! - rozległ się dźwięk z metalowej klamry biegnącej z tyłu głowy ku oczom gnoma. - Naruszasz paragraf drugi uchwały nieludzkiej. Odwróć wzrok, w przeciwnym wypadku zostaniesz ukarany za łamanie prawa!
Leżący na chodniku Lucjan błyskawicznie doszedł do siebie, gdy usłyszał przeklęte brzmienie klamry. Obejrzał się gwałtownie, aż natrafił oczyma na Gilberta patrzącego się - nie! - gapiącego się na człowieka!
- Dzzzk! Masz trzy sekundy, aby odwrócić wzrok. Rozpoczynam odliczanie. Trzy...
Wystraszona kobieta patrzyła się na gnoma nie mogąc odwrócić wzroku z przerażenia.
- Dwa...
- Piękna... - wydobył z siebie urzeczony Gilbert.
- Jeden...
- K***a... - utknęło w gardle panu Goodmouthowi.
- Zero.
Z klamry wypełzło parędziesiąt nanorobocików, które czym prędzej zagłębiły się w gałkach ocznych gnoma. W ułamku sekundy oczy Gilberta Rida, starszego przędzarza państwowej fabryki, eksplodowały, obryzgując osoczem kremowy komplet drącej się w niebogłosy kobiety. Gnom odrzucił mimowolnie głowę do tyłu, łapiąc się rękoma za twarz. Tymczasem następne zastępy nanorobotów wkroczyły do akcji, niestrudzenie tym razem zasklepiając rany. Gdy skończyły, Gilbert leżał nieprzytomny na chodniku. Jego tweedowa marynarka oraz ręce oblepione były resztami oczu i krwią. Klatka piersiowa wolno podnosiła się i opadała. Wraz z kolejnym oddechem upadła kremowa kobieta, zemdlona szokiem. Lucjan podczołgał się do sąsiada z bloku i zlękniony spojrzał na jego twarz. Dwa puste brunatne oczodoły wyzierały z białej niczym pergamin twarzy gnoma. Gnomem wstrząsnęły torsje i zwymiotował na marynarkę Rida.
W oddali zawyły syreny. Po chwili podjechał zielony wóz milicyjny, z którego wysiadło dwóch opancerzonych policjantów. Podeszli do dwójki małych postaci - jedna leżała nieruchomo na chodniku, a druga próbowała wstać wycierając przy tym rękawem twarz. Funkcjonariusze wyciągnęli blastery służbowe, bezbłędnie namierzające cele laserowymi celownikami.
- Odejdź - policjant zwrócił się do oszołomionego Lucjana.
- Ale... - gnom nawet nie zdążył dokończyć, kiedy okuty metalem but posłał go na ścianę budynku. Odbił się od elewacji niczym szmaciana lalka, po czym runął na chodnik. Tył głowy przypominał krwawą miazgę, lecz tytanowa klamra pozostała nietknięta.
- Utrudnianie czynności policyjnych jest wykroczeniem - wyrecytował funkcjonariusz. - Pieprzony nieludź. Hej, Stefan! To było prawie jak czynna napaść na funkcjonariusza, zgarniamy to coś?
- Nie - odpowiedział sucho starszy posterunkowy. - Bierz pająka i zgarnij to przestępcze ścierwo z ulicy.
- Taa, jest!
Na HUD-zie hełmów policjantów pojawił się komunikat o pozytywnej identyfikacji tożsamości nieludzia, Gilberta Rida. Policjant podszedł do radiowozu, wyciągnął ze środka małe metalowe pudełko i umieścił nad ciałem gnoma. Kilkanaście ramion wystrzeliło z boku ustrojstwa, gęsto oplątując nieprzytomnego nieludzia. Funkcjonariusz podniósł całość i zapakował na pakę pojazdu. Na HUD-zie wyświetlił się kolejny komunikat: zawieźć do Zakładu.

•

Maja podjechała z wózkiem wyładowanym ampułkami do kolejnego ciała. Przystanęła na chwilkę i chwyciła dłonią u nasady nosa. No pięknie, kolejny ból głowy - pomyślała mrużąc oczy - a to dopiero środek roboty. Bierz się do pracy dziewczyno! - zrazu odezwał się jej wewnętrzny głos - bo sama skończysz jak oni. Poprawiła prędko okulary na nosie i zarzuciła osunięty kosmyk włosów za jej długie, spiczaste uszy. W końcu my, elfy, nie jesteśmy w lepszej sytuacji. Podniosła ampułkę ze szklanej tacy i zgrabnym, mechanicznym ruchem umieściła ją w strzykawce.
- Uhrmm - odezwało się ciało przymocowane do metalowego stelaża - uhh, choo, ghdzzie.
Wybudzony? - Maja uniosła brwi w zdumieniu. Rzadko, bo rzadko, ale się zdarzali. Ten był jej pierwszym. Odwróciła z zaciekawieniem wzroku ku mamroczącej postaci. Okazał się nią pulchniutki gnom o wypalonych oczodołach na tle kredowej skóry. No tak, paragraf drugi - przeleciało przez myśl pielęgniarki. Wzruszyła ramionami i podeszła ze strzykawką do gnoma. Zagryzła wargę. Pamiętała co mówili jej na szkoleniu - w żadnym wypadku nie wdawać się w rozmowy z wybudzonymi. Nie żeby mogli zaszkodzić, co to to nie, ale taka dyskusja opóźniała wykonanie planu na dzień - co rzecz jasna wiązało się z niepotrzebnymi kosztami. A nikt nie lubił w Zakładzie tych, którzy generują niepotrzebne koszta.
- Ghdzie jha jezdem? - spytał niewyraźnie gnom.
Maja mocniej nadgryzła wargę.
- Kto wyłączył światło? - spróbował ponownie. - Czy ktoś może mi zdjąć przepaskę z oczu, to nie jest śmieszne.
Maja wypuściła powietrze z płuc. Nie, nie mogę - to zbyt ludzkie.
- Nikt panu nie zawiązał opaski na oczach. - z trudem wydobyła z siebie słowa. - Pan ich po prostu już nie ma.
- Och - westchnął gnom. Do chwili ciszy dodał. - To wyjaśniałoby ciemność. Przepraszam, kim pani jest?
- Pielęgniarką z Zakładu. Złamał pan paragraf drugi uchwały nieludzkiej, to dlatego nie ma pan oczu.
- Ach. Tak, przypominam sobie teraz.
Cholera! Czemu on jest taki spokojny?! - zawrzało w elfce. Każdy nieludź zna na pamięć paragraf drugi. Rodzi się z nim.
- Wie pani, ona była piękna.
- Hę, co? - słowa gnoma wyrwały Maję z szoku. - Przepraszam, co pan powiedział?
- Piękna. Ona, kremowa kobieta. Wpadłem na nią podczas biegu przez Teren. Jej oczy, ech - westchnął - niczego tak cudnego w życiu nie widziałem. Ich widok był piękniejszy nawet od potrawki z mielonki.
Kobieta, ludzka kobieta? Bieg przez Teren? Gapienie się na ludzką kobietę? - Maja popatrzyła na rdzawe otwory w twarzy gnoma - jak do ciężkiej cholery można gadać o tym tak spokojnie?!
- Pan wie, że umrze? - wykrztusiła z siebie elfka.
- Co? Ach, tak wiem. Paragraf drugi. Zakaz patrzenia na ludzi - zwiesił głowę na pierś. - Ależ ona była piękna!
Popieprzony wariat! - ręce pielęgniarki zaczęły się trząść. Dlaczego to musiało ja spotkać? Na jej zmianie. Czemu ten gnom musiał złamać prawo właśnie teraz? Tak, cholerne prawo! Pies z kulawą nogą by nie zauważył, gdyby zdechł gdzieś pod murem swojego getta. Ale nie! Musiał urządzić sobie przebieżkę przez Teren, złamać do tego prawo - no a wtedy oczywiście, trzeba maratończyka zgarnąć, bo to już sprawa państwowa. Szurnięty nieludź.
Podeszła powoli do Gilberta Rida, przymocowanego metalowymi psami do stelażu gnoma skazanego za łamanie paragrafu drugiego uchwały nieludzkiej. Nerwowym ruchem przyłożyła mu strzykawkę do szyi, która drgnęła na dotyk zimnej stali. Maja szybko nacisnęła guzik na obudowie strzykawki, tak iż w mgnieniu oka malutka igła wbiła się głęboko pod skórę gnoma, pompując truciznę. Drżącymi dłońmi wyjęła pusta ampułkę i odstawiła ją na blat wózka. Poprawiła okulary na nosie, odgarnęła włosy i zaczęła szeptać do siebie.
- Zapamiętaj na przyszłość niemądra dziewczyno - dobry wybudzony to martwy wybudzony. Koniec, kropka. Chyba, że chcesz podzielić los tego gnoma. Nie? - tak myślałam. A teraz do roboty, jeszcze z setka paragrafów przed tobą.
Cholera - Maja zaklęła po raz wtóry w duchu - gapić się na człowieka, czysty absurd!
Odeszła niespiesznym, lecz pewnym krokiem. Szybko zmieniając ampułki wykonała na czas swoją dniówkę.

•

Starszy zmiany, Kenneth Brigs, idąc korytarzem Północnego Skrzydła Zakładu wyciągnął spod pachy roletę e-papieru. Włączył kciukiem wihajster i zaczął ściągać wyniki ostatniej kolejki meczów piłkarskich. Podszedł do drzwi pokoju, w którym pracował, przystawił oko do skanera siatkówki i po pozytywnej weryfikacji wszedł do środka. Przy pomarańczowej konsoli z panelem dotykowym na całą szerokość, siedział Filip 'Młody' Dutch. Podniósł młodzieńczy, pełny wigoru, energii i głupoty wzrok na przełożonego. Już miał się przywitać, gdy Brigs ryknął na cały głos.
- K***a, no ja jebie - cisnął e-papierem w kąt pokoju. - Te cioty z zakładowego klubu piłkarskiego znowu dali dupy! Trzy do jaja. No i ja pytam się z kim? Z kim do k***y nędzy? Ze strażakami... Piętnaście kredytów psu w dupę, ja jebie... Czego chcesz Młody? Tylko mnie nie wnerwiaj.
- Chciałem się przywitać - wyciągnął dłoń.
- A weź mnie w dupsko pocałuj. Siadaj do konsoli i wklep program na dziś.
Filip posłusznie usiadł. Wolał nie robić problemów. Powszechnie było wiadomo, że Kenneth Brigs, wielki samozwańczy guru Północnego Skrzydła Zakładu, wchodzi w tyłek dyrektorom wszystkich szczebli, i może być bardzo nieprzyjemny. Wprowadził kod dostępu na wyświetlaczu. Poczekał na załadowanie się oprogramowania i włączył taśmę. Przeniósł wzrok na ekran, gdzie w wielkiej hali ruszyły dziesiątki wyciągów transportujących ciała.
- Standardowy program? - spytał się.
- Nie, NL-19-GO-84.
- Eee - Młody nie był tylko młody, ale także jeszcze kompletnie zielony w obsłudze programu.
- No weź mnie nie załamuj gówniarzu - Brigsowi opadły ramiona. - Standardowy to każdy debil potrafi uruchomić, i jak widać Młody, to jest szczyt twoich możliwości, bo jesteś kretynem. Nic tylko coś nowego się pojawi, a ty tępa pało wybałuszasz na mnie gały jak ciele na malowane wrota. Klep w ekran, ciemniaku. Włosy na skarpety, skóra na torby, z wnętrza ciał wywal wszystko, co niepotrzebne, a resztę przemiel na żarcie.
Młody wprowadził wszystkie ustawienia. Po chwili nad taśmami zaroiło się od mechanicznych ramion oprawiających ciała wedle programu. Brigs poszedł do monitora, wyciągnął samozapalającego się papierosa. Zaciągnął się i postukał paluchem w obraz na monitorze. Na wizji pojawił się mały pulchniutki nieludź z wypalonymi oczyma, ubrany w tweedową marynarkę, jaka wnet błyskawicznie zniknęła w uścisku robota.
- Uwaga, Młody, lekcja będzie. Wiesz, czemu k***a nienawidzę tej roboty?
- Dlaczego, panie Brigs?
- To przez tych nieludzi. Rzygać mi się chce, gdy patrzę na nich. Weź te gnomy - małe sukinsyny myślą, że są niewiadomo kim. To przez nich nie cierpię tej roboty.
Młody spojrzał na ekran. Z małego gnoma zostały już usunięte włosy i obdarta skóra. Wielkie szczypce rozwarły brzuch nieludzia, a gumowa rura wysysała nieprzydatne wnętrzności.
- Przecież to tylko trup, w dodatku bez włosów i skóry, a za chwilę zostanie przemielony.
- Wszystko jedno - burknął Brigs. - Jedno i to samo gówno, przed czy po, nie ma różnicy.
Na czole starszego zmiany wystąpiły kropelki potu, zaczął pospiesznie dopalać papierosa. Młody wiedział, co się święci. Chociaż był tu od niedawna, przechodził to nieraz.
- Wyłącz czujniki od zbiornika z mielonką. Idę się odlać. Niech sobie mali popaprańcy nie myślą, że będą mieli spokój. Pieprzeni nieludzie.
Gdy przełożony zniknął za drzwiami, Filip 'Młody' Dutch wypuściwszy ciężko powietrze z płuc spojrzał na monitor. Pulchniutki gnom zniknął z ekranu, a jego miejsce zajęła elfka w białym, pielęgniarskim kitlu.

PS. Dziękuję serdecznie Tae za wszelkie poprawki i uwagi .
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szpetal.keep.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.