ďťż
Wštki |
[ME2] Recenzja (Tallos)
Orish - Pon 15.02.2010, 00:25:13 " />BioWare to bez wątpienia jedna z najlepszych firm zajmujących się tworzeniem komputerowych gier RPG. Takie tytuły jak Baldurâs Gate czy Neverwinter Nights kojarzą wszyscy fani tego gatunku. To także chyba pierwsza firma, która przeniosła ideę tej rozgrywki ze świata fantasy do świata fantastyki, co stało się za sprawą gier SW Knights of the Old Republic, a później także Mass Effect. Teraz zaś otrzymaliśmy drugą część tej gry i jednocześnie drugą, po Dragon Age, produkcję BioWareâu pod skrzydłami Electronics Arts. O ile jednak tamta gra była cRPGiem w starym stylu, o tyle Mass Effect 2 to z całą pewnością najbardziej dynamiczny âźrolplejâ wszechczasów. Wypada jednak zacząć od początku, czyli od fabuły. Ta zaczyna się krótko po finałowej bitwie o Cytadelę z siłami gethów, Sarena i Żniwiarza Suwerena. Normandia patroluje znane przestrzenie kosmosu w poszukiwaniu niedobitków tej potężnej armii, kiedy zostaje zaatakowana przez niezidentyfikowany statek, który nie tylko może ją namierzyć mimo najnowocześniejszej technologii stealh, ale także nie ma żadnych trudności z jej zniszczeniem. I choć większość załogi zdołała ją opuścić przed wybuchem, to komandor Shepard ponosi śmierć. Dwa lata później zostaje on/ona jednak wskrzeszony (przy pomocy najnowocześniejszej technologii) przez znaną skądinąd organizację Cerberus, która prosi go o pomoc w wyjaśnieniu sprawy tajemniczych zniknięć ludzkich kolonistów. Zanim jednak wskoczymy do prawdziwej akcji, musimy stworzyć swoją postać lub... importować ją z pierwszej części gry (jak w drugim Baldurze). To rozwiązanie jest o tyle naturalne, że przecież to dalsze losy bohatera jedynki, a dzięki temu będziemy mogli żyć w takim wszechświecie, jaki sobie sami stworzyliśmy (dla zaczynających swoją przygodę od dwójki jest dostępna wersja kanoniczna). Jednak nawet w tym drugim przypadku możliwa jest zmiana wyglądu i klasy bohatera. Wszystkie sześć profesji przeszło bowiem mniejsze lub większe modyfikacje, choć oczywiście ich duch został zachowany. Ponadto teraz każda z nich ma swoją własną umiejętność aktywowaną â np. szpieg może użyć kamuflażu taktycznego. A propos biegłości â ich system również zmieniono, a osiągnięcie ostatniego poziomu w którejś z nich pozwala wybrać jedną z dwóch wersji zaawansowanych â np. w przypadku rzutu potężne trafienie w jednego wroga lub zwiększenie promienia działania. Oczywiście kosmosu nie będziemy przemierzać samotnie. Tak samo jak w pierwszej części, cały czas będzie przy nas dwójka towarzyszy wybranych spośród załogi naszego nowego/starego statku. Tym razem będzie ona sobie liczyć maksymalnie 10 osób (plus te z DLC, na razie jedna), z czego zdecydowana większość to nowe twarze, moim zdaniem bardziej oryginalne niż te z jedynki â mamy tutaj np. nieco szalonego salariańskiego naukowca czy âźuduchowionegoâ zabójcę. Z częścią z nich będzie można poromansować, a każdy z nich zleci nam misję, po której uzyskamy jego lojalność, a towarzysz zyska nową, wyjątkową umiejętność. A jak przedstawia się właściwa rozrywka? W kwestii rozmów niewiele się zmieniło. Wciąż, moim zdaniem niestety, mamy do dyspozycji koło dialogowe. Tak samo zachowano punkty idealisty i renegata oraz powiązane z nimi umiejętności uroku i zastraszania, z tą jednak różnicą, że teraz nie musimy ich rozwijać â samo nastawienie wystarczy . Na plus oceniam także system przerywania rozmów â w niektórych konwersacjach możemy przerwać kwestię wroga w sposób charakterystyczny dla jednego z tych podejść i np. wyrzucić gościa przez okno. Zmiany dotknęły także badanie galaktyki. Tym razem trwa to o tyle dużej, że wewnątrz systemów Normandię prowadzimy ręcznie. Miłośnicy symulacji nie mają tu jednak czego szukać â po prostu statek goni za naszym kursorem, co jest tyko niepotrzebnym bajerem. Jeśli zaś chodzi o planety, to się rozczarowałem. W zapowiedziach było podawane, że pożegnamy się z Mako, którym jeżdżenie było nudne i niedopracowane. Zamiast tego dano nam jeszcze nudniejsze skanowanie planet z użyciem wskaźnika występowania surowców (które na szczęście się tym razem się przydają). Od razu mała porada â nie róbcie tego z każdym globem, te najbogatsze spokojnie wystarczą. Również misji pobocznych jest jakby mniej â w jedynce w każdym systemie wykonywaliśmy jakieś zadanie, tym razem na ogół jest jedna-dwie na gromadę. Na szczęście są one bardziej zróżnicowane, a lokacje, w których je wykonujemy nie korzystają już z dwóch schematów pomieszczeń. No i są bardziej klimatycznie â badanie opuszczonej stacji kosmicznej czy planety z tak gęstą mgłą, że nic nie widać, potrafi dostarczyć niezapomnianych wrażeń. Wreszcie nadszedł czas na najważniejszy element gry â walkę! W porównaniu z pierwszą częścią Mass Effect przesunął się bardziej w stronę akcji. Na początku byłem tym bardzo zawiedziony â nie ma ułatwienia (lub utrudnienia) w postaci âźlosowaniaâ punktu trafienia w jakimś obszarze (co zresztą pociągnęło ze sobą rezygnację z umiejętności obsługi broni). Jednak do normalnego celownika można się przyzwyczaić, zwłaszcza, że pozwoliło to zróżnicować efekty trafień w zależności od części ciała, w którą celujemy â strzał w głowę zadaje większe obrażenia, w stopę pozwala przewrócić cel (albo, w przypadku pewnych robotów, urwać kończynę) itp. Jest to o tyle przydatne, że tym razem mamy ograniczoną amunicję, na szczęście magazynki trafiają się często, a i podczas starcia pocisków raczej nam nie zabraknie (a jak zabraknie, zawsze można zmienić broń). Z kolei na możliwości taktyczne pozytywnie wpływa posiadanie przez wrogów różnych rodzajów osłon, które najlepiej niszczyć w określony sposób i które znacznie ograniczają skuteczność naszych mocy. Niezapomniane wrażenia zapewniają również walki z bossami â zabicie miażdżypaszczy pieszo to prawdziwe wyzwanie. Niestety, sztuczna inteligencja wrogów czasem jest niedopracowana, np. nie potrafią oni âźpodkręcaćâ swoich mocy i uwielbiają np. walić odkształceniem prosto w twoją osłonę. Tych ostatnich dotyczy także następny błąd â zza części z nich Shepard jakoś nie potrafi się wychylić, mimo, że sięgają mu nieco powyżej pasa. Również możliwość przeskakiwania murków nie jest przydatna â postaeci robią to tak ślamazarnie, jakby były na w-fie w przedszkolu. Owe przesunięcie w stroną akcji pociągnęło ze sobą także brak ekranu ekwipunku. Wciąż jestem tym bardzo zawiedziony â w końcu zabawa w plecaku i drobiazgowe porównywanie przedmiotów to standard w cRPG. Naszym towarzyszom możemy jedynie wybrać broń spośród dokładnie dwóch (bardzo rzadko trzech) egzemplarzy na każdy typ (strzelby, pistolety ciężkie lub maszynowe, karabiny, snajperki), z czego jeden z nich to ulepszona wersja poprzedniego. Nieco więcej możliwości ma Shepard â broni jest co prawda tyle samo, ale dochodzi także oręż ciężki (np. wyrzutnia granatów) oraz możliwość dobrania (i pomalowania) elementów pancerza â tych jest jednak stanowczo zbyt mało. Zamiast tego możemy kupować/znajdować i badać ulepszenia broni, tarcz, statku itp. To właśnie do tego służą znajdowane surowce, co wreszcie nadało im jakąś wymierną wartość. Wypadałoby wreszcie poruszyć kwestię wykonania. Dźwięk i muzyka trzymają poziom pierwszej części, więc jest bardzo dobrze. Za to grafika â po prostu wspaniała! Wszystko jest najwyższej próby, zwłaszcza twarze, które już w jedynce wyglądały zacnie. Najlepiej to widać porównując np. twarz Garrusa w oby częściah â w poprzedniku była ona raczej dość płaska, a teraz wszystko jest jak należy. Również o wiele lepsza jest jakość konwersji (ME2 jest chyba przeniesieniem z konsoli, tak jak pierwsza część) â gra bez problemu da się minimalizować, zawiesza się o wiele rzadziej niż poprzedniczka, a tekstury doczytują się natychmiastowo, choć czas wczytywania lokacji jest trochę dłuższy. Niestety, programiści zapomnieli, że klawiatura ma trochę więcej przycisków niż pad â nie ma skrótów do ekranu drużyny, dziennika czy leksykonu, co jest o tyle dziwne, że przecież w jedynce były. No i fatalny, niepoprawiony drobiazg â spacja dalej służy zarówno do pomijania kwestii mówionych, jak i do wyboru odpowiedzi, co nie raz wymusiło na mnie wczytanie gry z powodu niewłaściwej kwestii mojej postaci. Na koniec wypadałoby omówić kwestię spolszczenia. Tym razem nie dano nam możliwości wyboru wersji kinowej, a szkoda. EA Polska popełniła bowiem te same błędy, co przy pracy nad Dragon Age, a nawet dodała kilka nowych. Bardzo często mamy więc do czynienia z niezgodnością tekstu pisanego z mówionym â w jednej rozmowie różnice były takie, że nawet nie wiem, o co w niej chodziło. Ponadto częste są przypadki urwania końcówek zdań. Jeśli zaś chodzi o głosy, to tu mam bardzo pozytywne odczucia, z jednym wyjątkiem â to, co w tej materii zrobili Jokerowi woła o pomstę do nieba. Odnoszę wrażenie, że z powyższej recenzji wyłania się obraz gry raczej średniej, Tymczasem, co by tu nie mówić, Mass Effect 2 po prostu rządzi! Świetna fabuła, kapitalna oprawa i dynamiczna walka tworzą miks, obok którego nikt nie powinien przejść obojętnie. Oceansoul - Pon 15.02.2010, 15:21:52 " /> Cytuj: Tallos - Wto 16.02.2010, 07:17:31 " />BioWare to bez wątpienia jedna z najlepszych firm zajmujących się tworzeniem komputerowych gier RPG. Takie tytuły jak Baldurâs Gate czy Neverwinter Nights kojarzą wszyscy fani tego gatunku. To także chyba pierwsza firma, która przeniosła ideę tej rozgrywki ze świata fantasy do świata science-fiction, co stało się za sprawą gier SW Knights of the Old Republic, a później także Mass Effect. Teraz zaś otrzymaliśmy drugą część tej gry i jednocześnie drugą, po Dragon Age, produkcję BioWareâu pod skrzydłami Electronics Arts. O ile jednak tamta produkcja była cRPGiem w starym stylu, o tyle Mass Effect 2 to z całą pewnością najbardziej dynamiczny âźrolplejâ wszechczasów. Wypada jednak zacząć od początku, czyli od fabuły. Ta zaczyna się krótko po finałowej bitwie o Cytadelę z siłami gethów, Sarena i Żniwiarza Suwerena. Normandia patroluje znane przestrzenie kosmosu w poszukiwaniu niedobitków tej potężnej armii, kiedy zostaje zaatakowana przez niezidentyfikowany statek, który nie tylko może ją namierzyć mimo najnowocześniejszej technologii stealth, ale także nie ma żadnych trudności z jej zniszczeniem. I choć większość załogi zdołała ją opuścić przed wybuchem, to komandor Shepard poniósł śmierć. Dwa lata później zostaje on jednak wskrzeszony (przy pomocy najnowocześniejszej technologii) przez znaną skądinąd organizację Cerberus, która prosi go o pomoc w wyjaśnieniu sprawy tajemniczych zniknięć ludzkich kolonistów. Zanim jednak wskoczymy do prawdziwej akcji, musimy stworzyć swoją postać lub... importować ją z pierwszej części gry (jak w drugim Baldurze). To rozwiązanie jest o tyle naturalne, że przecież to dalsze losy bohatera jedynki, a dzięki temu będziemy mogli żyć w takim wszechświecie, jaki sobie sami stworzyliśmy (zaczynający przygodę od dwójki muszą kontynuować wersję kanoniczną). Jednak nawet w tym drugim przypadku można zmienić wygląd i klasę bohatera. Wszystkie sześć profesji przeszło bowiem mniejsze lub większe modyfikacje, choć oczywiście ich duch został zachowany. Ponadto teraz każda z nich ma swoją własną umiejętność aktywowaną â np. szpieg może użyć kamuflażu taktycznego. A propos biegłości â ich system również zmieniono, a osiągnięcie ostatniego poziomu w którejś z nich pozwala wybrać jedną z dwóch wersji zaawansowanych â np. w przypadku rzutu potężne trafienie w jednego wroga lub zwiększenie promienia działania. Oczywiście kosmosu nie będziemy przemierzać samotnie. Tak samo jak w pierwszej części, do akcji oprócz nas ruszy także dwójka towarzyszy wybranych spośród załogi naszego nowego/starego statku. Tym razem liczy ona maksymalnie 10 osób (plus te z DLC, na razie jedna), z czego zdecydowana większość to nowe twarze, moim zdaniem bardziej oryginalne niż te z jedynki â mamy tutaj np. nieco szalonego salariańskiego naukowca czy âźuduchowionegoâ zabójcę. Z częścią z nich będzie można poromansować, a każdy z nich zleci nam misję, po której uzyskamy jego lojalność, a towarzysz będzie mógł rozwijać nową, wyjątkową umiejętność. A jak przedstawia się właściwa rozrywka? W kwestii rozmów niewiele się zmieniło. Wciąż, moim zdaniem niestety, mamy do dyspozycji koło dialogowe. Tak samo zachowano punkty idealisty i renegata oraz powiązane z nimi umiejętności uroku i zastraszania, z tą jednak różnicą, że teraz nie musimy ich rozwijać â samo nastawienie wystarczy. Na plus oceniam także system przerywania rozmów â w niektórych konwersacjach możemy przerwać kwestię wroga w sposób charakterystyczny dla jednego z tych podejść i np. wyrzucić gościa przez okno. Zmiany dotknęły także badania galaktyki. Tym razem trwa to o tyle dużej, że wewnątrz systemów Normandię prowadzimy ręcznie. Miłośnicy symulacji nie mają tu jednak czego szukać â po prostu statek goni za naszym kursorem, co jest tyko niepotrzebnym bajerem, na dodatek ma wtedy tendencję do zacinania się i czasem za nic nie chce ruszyć się z miejsca. Jeśli zaś chodzi o planety, to się rozczarowałem. W zapowiedziach było podawane, że pożegnamy się z Mako, którym jeżdżenie było nudne i niedopracowane. Zamiast tego dano nam jeszcze nudniejsze skanowanie planet z użyciem wskaźnika występowania surowców (które na szczęście się tym razem się przydają). Od razu mała porada â nie róbcie tego z każdym globem, te najbogatsze spokojnie wystarczą. Również misji pobocznych jest jakby mniej â w jedynce w każdym systemie wykonywaliśmy jakieś zadanie, tym razem ich liczba ograniczona jest do jednej-dwóch na gromadę. Na szczęście są one bardziej zróżnicowane, a lokacje, w których je wykonujemy, nie korzystają już z dwóch schematów pomieszczeń. Również ich klimat się poprawił â badanie opuszczonej stacji kosmicznej czy planety z tak gęstą mgłą, że nic nie widać, potrafi dostarczyć niezapomnianych wrażeń. Wreszcie nadszedł czas na najważniejszy element gry â walkę! W porównaniu z pierwszą częścią Mass Effect przesunął się w stronę akcji. Na początku byłem tym bardzo zawiedziony â nie ma ułatwienia (lub utrudnienia) w postaci âźlosowaniaâ punktu trafienia w jakimś obszarze (co zresztą pociągnęło ze sobą rezygnację z umiejętności obsługi broni). Jednak do normalnego celownika można się przyzwyczaić, zwłaszcza że pozwoliło to zróżnicować efekty trafień w zależności od części ciała, w którą celujemy â strzał w głowę zadaje większe obrażenia, w stopę pozwala przewrócić cel (albo, w przypadku pewnych robotów, urwać kończynę) itp. Jest to o tyle przydatne, że tym razem mamy ograniczoną amunicję, na szczęście magazynki trafiają się często, a i podczas starcia pocisków raczej nam nie zabraknie (a jak zabraknie, zawsze można zmienić broń). Z kolei na możliwości taktyczne pozytywnie wpływa posiadanie przez wrogów różnych rodzajów osłon, które najlepiej niszczyć w określony sposób i które znacznie ograniczają skuteczność naszych mocy. Niezapomniane wrażenia zapewniają również walki z bossami â zabicie miażdżypaszczy pieszo to prawdziwe wyzwanie. Niestety, sztuczna inteligencja wrogów czasem jest niedopracowana, np. nie potrafią oni âźpodkręcaćâ swoich mocy i uwielbiają np. walić odkształceniem prosto w twoją osłonę. Tych ostatnich dotyczy także następny błąd â zza części z nich Shepard jakoś nie potrafi się wychylić, mimo że sięgają mu nieco powyżej pasa. Również możliwość przeskakiwania murków nie jest przydatna â postacie robią to tak ślamazarnie, jakby były na w-fie w przedszkolu. Owe przesunięcie w stroną akcji pociągnęło ze sobą także brak ekranu ekwipunku. Wciąż jestem tym bardzo zawiedziony â w końcu zabawa w plecaku i drobiazgowe porównywanie przedmiotów to standard w cRPG. Naszym towarzyszom możemy jedynie wybrać broń spośród dokładnie dwóch (bardzo rzadko trzech) egzemplarzy na każdy typ (strzelby, pistolety ciężkie lub maszynowe, karabiny, snajperki), z czego jeden z nich to ulepszona wersja poprzedniego. Nieco więcej możliwości ma Shepard â broni jest co prawda tyle samo, ale dochodzi także oręż ciężki (np. wyrzutnia granatów) oraz możliwość dobrania (i pomalowania) elementów pancerza â ich liczba jest jednak stanowczo za mała. Zamiast tego możemy kupować/znajdować i badać ulepszenia broni, tarcz, statku itp. To właśnie do tego służą znajdowane surowce, co wreszcie nadało im jakąś wymierną wartość. Wypadałoby wreszcie poruszyć kwestię wykonania. Dźwięk i muzyka trzymają poziom pierwszej części, więc jest bardzo dobrze. Za to grafika â po prostu wspaniała! Wszystko jest najwyższej próby, zwłaszcza twarze, które już w jedynce wyglądały zacnie. Najlepiej to widać, porównując np. twarz Garrusa w obu częściah â w poprzedniku była ona raczej dość płaska, a teraz wszystko jest jak należy. Również konwersja udała się znacznie lepiej (ME2 to chyba przeniesienie z konsoli, tak jak pierwsza część) â gra bez problemu da się minimalizować, zawiesza się o wiele rzadziej niż poprzedniczka, a tekstury doczytują się natychmiastowo, choć czas wczytywania lokacji jest trochę dłuższy. Niestety, programiści zapomnieli, że klawiatura ma trochę więcej przycisków niż pad â nie ma skrótów do ekranu drużyny, dziennika czy leksykonu, co dziwi o tyle, że przecież w jedynce były. No i fatalny, niepoprawiony drobiazg â spacja dalej służy zarówno do pomijania kwestii mówionych, jak i do wyboru odpowiedzi, co nie raz wymusiło na mnie wczytanie gry z powodu niewłaściwej kwestii mojej postaci. Na koniec wypadałoby omówić kwestię spolszczenia. Tym razem nie dano nam możliwości wyboru wersji kinowej, a szkoda. EA Polska popełniła bowiem te same błędy, co przy pracy nad Dragon Age, a nawet dodała kilka nowych. Bardzo często mamy więc do czynienia z niezgodnością tekstu pisanego z mówionym â w jednej rozmowie różnice były takie, że nawet nie wiem, o co w niej chodziło. Ponadto częste są przypadki urwania końcówek zdań. Jeśli zaś chodzi o głosy, to tu mam bardzo pozytywne odczucia, z jednym wyjątkiem â to, co w tej materii zrobili Jokerowi, woła o pomstę do nieba. Odnoszę wrażenie, że z powyższej recenzji wyłania się obraz gry raczej średniej, Tymczasem, co by tu nie mówić, Mass Effect 2 po prostu rządzi! Świetna fabuła, kapitalna oprawa i dynamiczna walka tworzą miks, obok którego nikt nie powinien przejść obojętnie. |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |