ďťż
Wštki |
[Felieton]Krótka czy długa - oto jest pytanie! (KoZa)
Orish - Czw 07.06.2007, 13:17:42 " />Krótka czy długa – oto jest pytanie! Jakiś czas temu zdarzyło mi się czytać informację, nawiązującą do pewnej – zrobionej w internecie – ankiety. Wolisz, żeby gry cRPG były długie, czy może skłaniasz się ku pozycjom, które nie wymagają zbyt dużo czasu na przejście? Z pozoru niezbyt podchwytliwe pytanie. Mój umysł od razu krzyknął – oczywiście, że długie! I tyle – newsa przeczytałem do końca i wziąłem się za następne wieści z branży. Po jakimś czasie naszła mnie jednak refleksja. Pomyślałem sobie o grach, w które ostatnio grałem i pojawiły się pierwsze wątpliwości – czy aby na pewno wolę dłuższe cRPG? Kiedyś sprawa była znacznie prostsza niż teraz. Przynajmniej w kwestii długości komputerowych rolplejów. Oczywistą sprawą było, że im produkcja będzie dłuższa, tym dla graczy, czyli i dla mnie, lepiej. Wystarczy wspomnieć osławioną sagę Wrót Baldura, której jednorazowe przejście zajmowało przeciętnemu graczowi około dwustu bitych godzin. Oczywiście, zakładając, że nie używał kodów i nie musiał się śpieszyć z rozgrywką, „bo kumplowi płytki trzeba oddać”. Doskonale pamiętam te czasy – jak zakupiłem Baldura, to miałem z głowy rozterki związane z kolejnymi inwestycjami na jakieś trzy miesiące. I nigdy się nie nudziłem. Codziennie, systematycznie przechodziłem sobie po kawałeczku, poznając coraz lepiej mroczną historię mojego bohatera. Gdy wreszcie, po wielogodzinnych zmaganiach, dotarłem do ostatecznej walki i napisów końcowych, czułem, że mógłbym tak grać jeszcze i grać. Gdyby tylko programiści „dokręcili” jakąś kontynuację, rzecz jasna. Podobnie sprawa miała się z Falloutem 2. Pierwsze podejście zajęło mi dobre kilkadziesiąt (jeśli nie ponad sto) godzin, gdyż chciałem poznać każdy zakamarek postapokaliptycznego świata. Wszystko w nim było interesujące! Patrząc z perspektywy czasu, zaczęła mnie fascynować jeszcze jedna sprawa. Kompletny brak nudy. Ani razu nie pomyślałem, że już patrzeć nie mogę na kolejne linie dialogowe, a walki stały się tak nużące, że chyba lepiej by było, jakbym sobie „Modę na sukces” pooglądał. Do czego zmierzam tym wywodem? Otóż, przenieśmy się o tę niecałą dekadę w przyszłość. Dotrzemy do czasów nam współczesnych i premier takich gier, jak Oblivion, Gothic 3 czy kolejne części Neverwintera wraz z dodatkami. Ponawiam pytanie: długa czy krótka? W tym momencie zaczynają się moje wątpliwości. Twórcy gier najwyraźniej przez ostatnie lata sztukę pisania rozbudowanych scenariuszy przenieśli z powrotem w czasy średniowiecza. Mało kto potrafi zrobić dobrą, długą przygodę, która przykułaby do monitora na kilka miesięcy... bez przerwy. Ot, chociażby taki Gothic 3. Wszystko zaczyna się pięknie – gram po prostu z przysłowiowym bananem na twarzy. Zachwyca mnie wszystko – od grafiki, przez system walki, po świat i zadania. Dalej gram. Mijają raptem trzy tygodnie, a dziecko Piranii zmienia się w moich oczach z pełnoprawnej gry w obszerny benchmark. O fabule zapomniałem już tydzień temu. Od kilku godzin próbuję dojść do jakiejś zabitej dechami wioski, ale, niestety, hordy wilków, ścierwojadów, nosorożców i zwalczających wegetarianizm bizonów stają mi na drodze. Jestem naprawdę zachwycony faktem, że mój komputer może przy tak wysoko podkręconych detalach wyświetlić hordę orków bez ani jednego zacięcia. To sprawia, że moje serce – serce gracza – pręży się z dumą. Ale za to umysł umiera z nudów. Ile można tak ciąć i ciąć? Inna sprawa, gdybym kupił grę z nastawieniem, że będzie to zwykły hack’n’slash. Ale kiedy „cRPG” (tudzież „aRPG”) przeradza się w głupie młócenie, nie czuję niczego innego niż poważny zawód. I tak prze jakieś 50, 60 – a może i jeszcze więcej – godzin? Dziękuję, ja wysiadam! Do czego doprowadził fakt, że Gothic 3 należy do kategorii „długa gra”? Otóż, większość jego zalet przerodziła się dla mnie w wady. Świat przestał mnie zachwycać, zadania stały się wtórne do bólu, z grafiką się opatrzyłem, a system walki z zalety przerodził się w wadę. Rzeczywiście na początku wszystko ładnie wyglądało – płynnie animowane machanie żelazem to jest to, co lubię. Ale gdy tego zabijania robi się zbyt wiele, to już człowieka zaczyna mdlić. I oddaję tutaj honor wszystkim tym, którzy twierdzili, że w Gothicu „klika się przeciwników na śmierć”, a najpotężniejszym zaklęciem jest Lewy Przycisk Myszy – mieliście rację. Teraz można się zastanowić, co by było, gdyby Gothic 3 był stanowczo krótszy. Gdyby wycięto z niego wszystko dłużyzny i kilka ton zapełniających wolny czas przeciwników? Może wtedy fabuła nabrała by rozpędu, a gracz mógłby się skupić na tym, co w cRPG najważniejsze? Oczywiście, to jest tylko gdybanie. A jak ma się sprawa z krótkimi grami? Kiedyś, to wiadomo, jak było. Sztandarowym reprezentantem tej grupy był kultowy Torment. Gra doskonała, która – choć niezbyt długo – dostarczała tyle emocji i wrażeń fabularnych, że przebijała wszystkie inne produkcje! Stwierdzenie, że była to interaktywna książka, nie byłoby przesadą. To, osadzone w realiach Planescape, dziecko Black Isle było wspaniałą alternatywą dla pożeracza czasu, jakim były wspomniane Wrota Baldura. Każdy mógł sobie wybrać produkt w zależności od możliwości czasowych i nie czuć zawodu. Teraz ponownie przejdźmy te kilka lat naprzód. W przeciwieństwie do wydłużanych na siłę fabuł, krótkie scenariusze nadal mają się naprawdę dobrze. Nie są to produkcje klasy Tormenta, ale wiele z nich zapewne te 15-20, a czasem i 30 godzin naprawdę miłej zabawy. I tak na przykład bardzo miło wspominam spotkanie z The Bard’s Tale. Brian Fargo miał do pokazania graczom pewien pomysł i wybrał bardzo słuszną drogę realizacji. Zamiast rozwlekać scenariusz ponad miarę, dodając setki zbędnych walk, postanowił skupić się na esencji. I tak oto otrzymałem cudowną, spójną grę, którą z uśmiechem na ustach wspominam do dziś. Całą przygodę ukończyłem w ciągu 15 godzin spokojnej gry. To bardzo mało – fakt. Ale dzięki temu nawet przez chwilę nie czułem się znużony. Kolejnym przykładem jest tu Neverwinter Nights 2. Można byłoby się sprzeczać, czy ta gra rzeczywiście nadaje się do klasyfikacji jako krótka. Osobiście, będę jednak przy tym obstawał, gdyż jej ukończenie nie zajęło mi trzech miesięcy, a raptem dwa i pół tygodnia wieczornych posiedzeń przed monitorem. Wrażenia? Ponownie bardzo pozytywnie. Intensywna fabuła nie została rozwleczona jakimiś bezsensownymi kilometrami podziemi i kolejnymi poziomami przyklasztornych piwnic, kończących się przedsionkiem piekła i apartamentami samego Szatana. Rozgrywka została tak zrównoważona, że nawet przez chwilę się nie nudziłem. Zadałem sobie więc pytanie? Czy chciałbym, by NWN2 był dłuższy? Tak, ale tylko pod warunkiem, że nie poczułbym utraty jakościowej. Gdyby z powodu wydłużonego czasu rozgrywki, Neverwinter miał podzielić los Gothica, to jestem szczęśliwy, że programiści ograniczyli się do przygotowania dla graczy raptem tych dwóch-trzech tygodni zabawy, ale za to na takim poziomie. Nie chcę nikogo przekonywać, że już się nie tworzy długich i, zarazem, dobrych cRPG. Nie grałem na przykład w Obliviona, gdyż po Morrowindzie uznałem, że TES jest serią dla pewnej grupy osób, do której ja się nie zaliczam. Przypuszczam jednak, że skoro magia tej serii jest dla mnie czymś niepojętym, to i przed czwartą częścią nie wytrwałbym kilku miesięcy non-stop. Po kilku latach moich doświadczeń z przechodzeniem kolejnych komputerowych rolplejów wszelkiej maści, doszło do tego, że – stojąc przed półką sklepową - zacząłem sobie wybierać krótsze tytuły (i nie chodzi tu o liczbę słów w nazwie). Wolę bawić się 15 godzin bez ani grama znudzenia, a później przesiąść się na następną produkcję, by poznać nowe historie, nowy świat... Nie jest to może zbyt ekonomiczne podejście, ale z drugiej strony... Nie żałuję żadnego z tych zakupów – ani Barda, ani Neverwintera 2, ani Legend Arany (dodatku do pierwszego Dungeon Siege’a). Za to Gothic 3? Cóż, czasem mam wrażenie, że to pieniądze stracone. Oczywiście, poza faktem, że mogłem sobie sprawdzić wydajność karty graficznej. Czy to znaczy, że nigdy już nie ujrzymy jakościowego następcy Wrót Baldura? Że gry długie i dobre to relikt? Mam wielką nadzieję, że nie. Chętnie bym poświęcił trzy miesiące swojego życia na zagłębienie się w produkt, który przez cały czas trzymałby mnie w napięciu, interesował. I myślę, że coś takiego może się jeszcze wydarzyć. Może kiedy twórcy przestaną się zachwycać coraz bardziej rosnącą wydajnością PeCetów i konsol nowej generacji, zaczną się zastanawiać, co jeszcze da się zrobić, by zadowolić graczy. Wtedy jest szansa, że prezes dużej growej korporacji wejdzie na fanowskie forum i zwróci uwagę na temat „A może by tak fabuła?”. Cóż, wtedy możemy mieć nadzieję, że wszystko wróci na stare, dobre tory... Czego sobie i Wam życzę. Veronique - Czw 07.06.2007, 18:28:51 " />Felieton na poziomie, czyta się lekko, nie zauważyłam większych błędów Oress - Czw 07.06.2007, 18:54:38 " />KoZa jest jak worek świętego mikołaja- jego teksty się nie kończą a co ważniejsze są dobre lub bardzo dobre, tak samo jak i ten tekst, ja również zastrzeżeń nie mam KoZa - Czw 07.06.2007, 19:25:56 " /> Cytuj: Oress - Czw 07.06.2007, 19:57:37 " /> Cytuj: KoZa - Czw 07.06.2007, 20:20:33 " /> Cytuj: Cannabis - Czw 07.06.2007, 20:57:30 " />Najpierw parę błędów: Cytuj: Loki Lyesmyth - Czw 07.06.2007, 23:22:19 " />popeiram ale pameitaj jakby co ja sluze zdołuje kążdegi i z samozachwytu wyciągne Kradziej - Pią 08.06.2007, 06:53:27 " />Kolejny świetny tekst koziego pisarza Błędów nie dostrzegłem, a czyta się dobrze. No i sam temat został odpowiednio opracowany! brawa KoZa - Pią 08.06.2007, 08:02:12 " /> Cytuj: |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |