ďťż
 
 
 
 

Wštki


[Arcania] Rozdarta Dziewica - Dym w górach (wojjoo)



wojjoo - Sob 11.07.2009, 07:54:20
" />Poniższy tekst jest tłumaczeniem angielskiego tłumaczenia opowiadania autorstwa Hansa Joerga Knabela pt. Rauch im Gebirge.
-------------------------------------

[http://images.iml.pl/crpg/arcania/opowiadania/smoke.jpg]
Orkowie po bitwie w Krwawej Dolinie. Na obrazku przedstawiony jest ten sam las, w którym Ethorn VI pokonał lorda Trontera.

Masywna chmura gęstego, czarnego dymu zawisła ponad Krwawą Doliną, powoli skradając się zachodnimi zboczami Gór Białego Oka; coraz wyżej i wyżej. Murdra z nieufnością obserwowała to zjawisko. Wiejący wysoko wiatr rozerwał na dwie części wierzchołek chmury i powiódł ciemne jej pasma stromym zboczem w stronę Stewark. Mogło jej się tak tylko wydawać, ale Murdra pomyślała, że już czuje zapach dymu. Dostała gęsiej skórki.
‼Cholerna wojna!”. Oderwała wzrok od niepokojącego widoku i ruszyła wolnym krokiem na tył ogródka z ziołami. Z szynku dochodził ją gwar rozmów, a z podwórza gniewne wrzaski. Przeszywający okrzyk bólu wybił się ponad ten hałas.
‼Ognista pokrzywa i ogniste ziele”, wymamrotała Murdra, zgarniając liście i gałązki. Niewiele ich zostało. Pospiesznie wyrwała tyle, ile mogła znaleźć i wrzuciła je do swojego wiklinowego koszyka. Przez dziurę w płocie zauważyła dwóch mężczyzn kuśtykających do jej tawerny drogą z Krwawej Doliny. ‼Jeszcze jedni”, pomyślała prostując się. W oddali ujrzała kolejną postać biegnącą w stronę Rozdartej Dziewicy. Obróciwszy się z prychnięciem, Murdra powlekła się z powrotem do drzwi kuchni.

- To wszystko, co nam zostało - powiedział Belgor, gdy Murdra wkroczyła do kuchni. Wskazywał na trzy drewniane miski w połowie wypełnione mięsnym bulionem i na kilka cienkich kromek chleba.
- To zostaje tutaj! - zadecydowała Murdra. - My też musimy jeść.
Chłopiec stał przy stole niedaleko paleniska i dolewał wody do kufli. Piwo skończyło się już dawno temu, tak samo jak piwo woźniców zmuszonych do pozostania w Dziewicy z powodu wojny. Gdy Murdra skonfiskowała je dwa dni temu, o mało nie doszło do zamieszek. Woźnice głośno protestowali, ale Murdra nie widziała powodu, dla którego to jej zapasy miałyby być zużywane, a te należące do ludzi tłoczących się na jej podwórzu oszczędzone. Poparł ją mąż, chłopiec i siedmiu krzepkich drwali uzbrojonych w pałki. Krótka walka zakończona złamanym nosem rozwiązała problem – drwale zabrali z wozów baryłki i wtoczyli je do magazynu. Dzień później zabrali z wozów również jedzenie, ale teraz i po nim nie było już śladu.
Murdra wzięła ze stołu pełen wody dzban po piwie, odpięła łańcuch, którym zabezpieczona była kuchnia i wśliznęła się do szynku z naczyniem i koszem z ziołami. Chłopi, drwale, woźnice i żołnierze byli praktycznie upchani jeden na drugim. W powietrzu unosił się odór dymu, potu i krwi. Żołdak poznaczony dziobami po ospie zablokował Murdrze drogę do schodów. Jego czoło owinięte było brudnym bandażem, lewa ręka spoczywała na temblaku.
- Woda? - wykrzyknął gniewnie, popychając swój kufel w stronę twarzy Murdry. - Potrzebuję napitku, nie kąpieli!
- Z drogi! - wysyczała Murdra, łapiąc żołnierza za jego złamane ramię i odpychając go na bok. Schody również były zatłoczone ludźmi. ‼Vermin”, pomyślała Murdra, torując sobie drogę na piętro, zmierzając do zadaszonego mostku łączącego główny budynek ze stajnią.

Poniżej panował chaos. Wozy, woły i namioty były rozsiane na całym podwórzu, pomiędzy nimi tłoczyli się woźnice i ranni żołnierze. Cztery trupy leżały przed stajnią, niedbale przykryte jakimiś szmatami. Smród wolich odchodów, spalonego ciała i zgnilizny był obezwładniający. W środku tłumu jeden z woźniców zaprzęgał do wozu swe zwierzęta. Otaczała go wściekła tłuszcza.
- Ten wóz zostaje tam, gdzie stoi! - wykrzyknął jeden ze zdenerwowanych handlarzy.
- Czy naprawdę myślisz, że zamierzam tu czekać aż Lord Tronter wykończy Ethorna z Setarrif i wyśle swoich ludzi do Stewark? - odszczeknął woźnica. - Zabieraj swój namiot z drogi, Mill, albo poprowadzę przez niego moje woły!
- Tylko spróbuj, a złamię ci twoją cholerną szczękę! - ryknął handlarz i stanął przed woźnicą unosząc pięści.
‼To będzie musiało poczekać”, zdecydowała Murdra i przeszła przez most. Jeszcze więcej gróźb i obelg przebiło się ponad panującą wrzawę. Jilvie, młoda łowczyni, przykucnęła za drzwiami do sali sypialnej. Jej twarz była w bardzo złym stanie, obryzgana krwią, brudem i popiołem. Łuk miała złamany, ale szybko sięgnęła ku niemu obiema rękami.
- Proszę - powiedziała Murdra, trzymając dzban z wodą pod jej nosem.
Jlivie spojrzała na nią zmęczonymi oczami.
- Oni... czekali na nas - wymamrotała. - Grom, ja... - jej słowa ustąpiły miejsca łkaniu. Łzy popłynęły jej po policzkach. Murdra pochyliła się i wcisnęła dzban w jej dłonie.
- Pij - powiedziała, niezgrabnie głaszcząc ją po ramieniu. Zostawiła dziewczynę, odwróciła się i wkroczyła do sali sypialnej.

[http://images.iml.pl/crpg/arcania/opowiadania/smoke2.jpg]
Zamek leżący u wyjścia z Wąwozu Pokutników.

Sala była równie zapchana, co pozostałe. Co najmniej dwóch rannych leżało na każdym łóżku. Pozostali siedzieli na podłodze, opierając się o ściany. Jęki i zawodzenia wypełniały pokój. Grom leżał na dużym dębowym stole pośrodku pomieszczenia – był nieprzytomny i pozbawiony nogi. Jego krew skapywała na podłogę, formując sporych rozmiarów kałużę.
- Nareszcie jesteś – powiedział Danken, uzdrowiciel, odkładając piłę. Jego twarz i fartuch pokryte były krwią.
- Wszystko, co zostało – odpowiedziała Murdra i wcisnęła mu w ręce kosz.
- Miejmy nadzieję, że Ricklen znajdzie w Orkowym Lesie zioła lecznicze, których potrzebuję - powiedział Danken i obrócił się w stronę Craglana, arcymistrza gildii łowców. Drzewce strzały sterczało z jego boku; Murdra skrzywiła się z niesmakiem.
- Rickeln to dobry gość – jęknął Craglan, kaszląc. - Nie zawiedzie cię.
Danken uważnie zbadał ranę Craglana.
- Ułamałeś strzałę – powiedział w zamyśleniu. Smutno potrząsnął głową. - Jeżeli żebra są złamane, szpik dostanie się do krwi, dostaniesz gorączki i umrzesz – albo powstanie cysta i przeżyjesz.
- Cholerni paladyni - warknął Craglan, jego twarz skrzywiła się z bólu. - Ktoś musiał powiedzieć im o naszym planie.
Murdra miała pewne podejrzenia. Rzeźnicki nóż w plecach Gontera przemknął jej przed oczami, następnie zakapturzona postać znikająca pomiędzy drzewami Orkowego Lasu. Ale trzymała język za zębami.
- Mów dalej - powiedział Danken w roztargnieniu, wyciągając potężne żelazne szczypce z torby.
- Oh - jęknęła Murdra. Ruszyła pospiesznie w stronę drzwi, ale Danken złapał ją za ramię i gestem polecił, by przytrzymała Craglana.
- Wciągnęli nas w pułapkę u wyjścia z Wąwozu Łowców, odcinając nas od Ethorna i jego ludzi - powiedział Craglan, podczas gdy Danken trzymał szczypce w płomieniu pochodni. - To było cztery dni temu! Nikt by nie pomyślał, że bitwa będzie się ciągnąć przez tyle czasu! Nikt!
- Podobno Lord Tronter otrzymał mimo wszystko jakąś pomoc z kontynentu - wtrącił się żołnierz siedzący na podłodze nieopodal Craglana.
- Niektórzy mówią, że generał Lee osobiście poprowadził bitwę w Krwawej Dolinie - dodał łucznik.
- Bzdury! - wykrzyknął Craglan, gdy szczypce Dankena dotknęły ułamanej strzały. Jego ciałem szarpnęły konwulsje, ale Murdra przycisnęła go do stołu z całej siły.
- Bzdury! - zawył ponownie, gdy koniuszek strzały przesunął się po jego żebrach. Następnie osunął się bezwładnie na ziemię.
- Nieprzytomny – stwierdziła Murdra i poluzowała uścisk.
- Tak lepiej – powiedział Danken i spróbował wykręcić grot. Oczy Craglana gwałtownie się otworzyły, on sam jęknął. "A niech to", pomyślała Murdra, napinając mięśnie.
- Generał Lee – powiedział Danken w roztargnieniu, wyjmując strzałę kawałek dalej. Arcymistrz gildii łowców zacisnął zęby i wyraźnie próbował odwrócić swoją uwagę od bólu, skupiając się na słowach uzdrowiciela.
- Jak... jak mógłby wspomóc Trontera tak szybko? To niemożliwe. Poza tym - jego głos się załamał; wziął długi, chrapliwy oddech - ma swoje własne problemy u siebie. W Myrtanie.
- Co z Ethornem? - spytał Danken, ścierając pot z czoła.
- Widzieliśmy go z pewnej odległości – odpowiedział Craglan i jęknął z bólu. - Miał dodatkowe wojska. Ludzi z Torgaan. Jeżeli ktoś uratował jego kark, to byli to ci czarni wojownicy z pokrytej dżunglą wyspy. Powiadają, że nie potrzebują oni żadnej nadziei na zwycięstwo – a od dawna nie ma żadnej nadziei, którą można by żywić.
Danken dał Murdrze znak.
- Teraz - wysyczał, chwytając szczypce obiema rękami. Murdra przycisnęła arcymistrza do podłogi całą swoją wagą. Danken pociągnął, Craglan krzyknął i ponownie się osunął.
- Jest - powiedział Danken, trzymając w górze okrwawiony grot strzały.

Murdra miała dość – nie miała problemów z zarzynaniem kurczaków i kozłów, ale chirurgia przyprawiała ją o mdłości. Wydostanie się z sali było jedynym, o czym mogła myśleć. Przecisnęła się przez drzwi sali sypialnej, z powrotem na zadaszony mostek. Złapała się mocno poręczy i wzięła głęboki oddech. Poniżej woźnica z handlarzem tarzali się w błocie, walcząc ze sobą.
Murdra przypatrywała im się przez chwilę, dopóki jej uwagi nie przykuł młody mężczyzna w lekkiej zbroi, przebiegający przez wrota Rozdartej Dziewicy. Zatrzymał się i pochylił, by odzyskać oddech. Prostując się z powrotem, wykrzyknął:
- Zwycięstwo! Wygraliśmy bitwę!
Cisza zapadła na podwórzu szynku. Wzrok każdego spoczywał na bramie i młodym żołnierzu. Nawet walczący przerwali swoją bójkę.
- Ethorn z Setarrif pokonał Lorda Trontera w honorowej walce! - wykrzyknął żołnierz, ciągle próbując złapać oddech. - Gubernator Myrtany i jego generałowie zostali uwięzieni w obozie dla jeńców wojennych w Wąwozie Pokutników. Ethorn jest królem Argaan!
Nikt nie wyrzekł ani słowa. Wtem pojedynczy głos wykrzyknął:
- Niech żyje Ethorn VI! Niech żyje król Argaan!
Do okrzyku dołączało coraz więcej osób, aż całe podwórze wypełniło się wiwatami. Murdra pomyślała, że znów czuje zapach dymu, ale tym razem poczucie to nie było niepokojące.
- Hm - mruknęła zadowolona i powlokła się w stronę kuchni.




Mith - Sob 11.07.2009, 22:27:32
" />Czy tylko mnie rozjeżdża się forum przez ten nadmiar "----"?
Aha. Ktoś ma linka do wersji niemieckiej?

I zasadnicza uwaga, bo nie ma sensu każdego miejsca cytować.
Dialogi.
Wystarczy wziąć pierwszą, lepszą książę...
Kiedy po wypowiedzi pojawia się komentarz autora, przed myślnikiem nie stawia się kropki. Wyjątkiem są oczywiście wielokropki, wykrzykniki i znaki zapytania, bo nadają wypowiedzi ton.
[Na przykład:
"-Oni... czekali na nas. - wymamrotała. - Grom, ja..."]

Miałam też pisać, że kiedy po komentarzu autora pojawia się dalsza część wypowiedzi postaci, też nie ma przed myślnikiem kropki, ale jednak widzę, że się pojawia. Więc wnioskuję, że zależy to od tego, czy zdanie jest skończone...
"Chyba - dodał komendant - że to będzie bezwzględnie konieczne."
"No, dobra, idźcie - zgodził się w końcu komendant. - Zaproście go na małą pogawędkę."

Zaraz reszta, "wyślij" mi się klikło zamiast "podgląd"

Edit:
Cytuj:



wojjoo - Nie 12.07.2009, 06:13:20
" />na razie poprawione, wielkie dzięki.
a tu niemiecka wersja



Mith - Nie 12.07.2009, 14:37:38
" />WeiĂźaugengebirges = WeiĂź|augen|gebirges
Czyli nie tylko "góry" w mnogiej, ale również oczy.
Dosłownie Góry Białych Oczu... Góry Białookie?
Przy czym ważne byłoby zachowanie jednolitej nazwy we wszystkich tekstach, bo widzę, że tłumaczą je różne osoby. Zgadajcie się, weźcie wszystkie nazwy własne i zastanówcie się nad jednolitymi tłumaczeniami Ewentualnie rzućcie na forum w wersjach angielskich i niemieckich i wszyscy wspólnie coś ustalimy...




Mith - Pon 20.07.2009, 14:34:29
" /> Cytuj:



wojjoo - Pon 20.07.2009, 17:01:15
" /> Cytuj:



Oceansoul - Pon 20.07.2009, 17:13:06
" />Nie była przygnieciona, tylko kuliła się, przykucnęła ^^



wojjoo - Pon 20.07.2009, 17:37:23
" />dzięki wielkie, ociu



Mith - Pon 20.07.2009, 19:33:15
" /> Cytuj:
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szpetal.keep.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.